I

165 10 2
                                    

FELIX:
-Przyjechałem z mamą do
Paryża, żeby odwiedzić mojego jedynego kuzyna, ostatnim razem naprawdę bardzo źle go potraktowałem i trochę się boje jak zareaguje na mój niespodziewany przyjazd.
Co prawda kiedyś bardzo dobrze się dogadywaliśmy, ale po śmierci ojca bardzo się zmieniłem. No wiesz, trochę przestałem rozmawiać z ludźmi i..

-Prawdziwe przyjaźnie z rodziną tak szybko się nie kończą, skoro kiedyś byliście blisko, to na pewno ci to wybaczy, albo nawet już to zrobił, tak w ogóle jestem Marinette, miło poznać.

-Mi również.. - zamyśliłem się podając jej rękę, kiedy dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, chwile zajęło mi zrozumienie, że nawet nie powiedziałem swojego imienia - Ahh.. przepraszam, zamyśliłem się. Jestem Felix - nie zdążyłem dokończyć, kiedy w oddali usłyszałem głos mamy

-Przestań zaczepiać te dziewczyny i chodź, bo zaraz się spóźnimy - Wstałem trochę zawstydzony przepraszając niebieskooką i poszedłem odnieść tackę z kawą. Gdy już miałem wychodzić dziewczyna złapała mnie za nadgarstek. Odwróciłem się zaskoczony, gdy ona po chwili się odezwała.
————————————————————
Jak by ktoś nie zrozumiał sytuacji:
Felix po przylocie do Paryża poszedł z mamą do kawiarni. Zobaczył że obok siedzi samotnie dziewczyna. Nie był pewien czy już ją kiedyś spotkał, bo wydawała mu się znajoma. Dosiadł się do niej i zaczęli rozmawiać (początek książki to jest połowa ich rozmowy)
Na przyszłość - Mari siedziała w kawiarni i czekała na znajomych, którzy mają jej pomóc w... a w sumie sami zobaczycie.
To tyle, miłego czytania :)
———————————————————————
-Proszę, to mój numer - szatynka wyciągnęła z kieszeni małą, lekko pogniecioną karteczkę - jak byś nie miał do kogo się zwrócić po rade

-Dzięki - chwile się zawahałem - muszę lecieć zanim mama wezwie ochronę żeby mnie zabrali - zażartowałem - to do zobaczenia Marinette

* * *

Właśnie czekam przed sklepem aż moja mama zrobi „niezbędne" zakupy. Sama mnie tak pośpieszała, a teraz znalazła jeszcze czas na łażenie po sklepach, ona jest niemożliwa.
Chciałem pójść do niej i trochę ją pośpieszyć, bo jakoś nie jestem fanem spóźnienia się do własnej rodziny, kiedy poczułem mocne uderzenie i wylądowałem na chodniku. Spojrzałem na bok i zobaczyłem jakąś dziewczynę, zbierającą rozsypane kartki, które widocznie wyleciały jej z rąk.

-Następnym razem uważaj jak chodzisz - powiedziała zdenerwowana

-Ale to ty na mnie wpadłaś - odpowiedziałem, i gdy chciałem jej pomóc w pozbieraniu papierów z ziemi, nie zdążyłem nawet ruszyć się z miejsca, gdyż ciemnowłosa, widocznie czymś zaniepokojoną szybko wstała nie dając mi skończyć mówić

-Dobra nieważne, bardzo się śpieszę, w sumie to już jestem spóźniona - powiedziała i pobiegła w przeciwną stronę

  Spóźniona - pomyślałem - chwila, już 18.00 też jestem spóźniony

* * *

KAGAMI:
Dobiegłam w ostatniej chwili i pierwsze co usłyszałem od mojej mamy to narzekanie

-Co tak długo, jeszcze chwila i byśmy się
spóźniły - powiedziała sucho, bez żadnych emocji

-Ale zdążymy

-Ledwo, co ty tak długo robiłaś, miałaś pójść na chwile do sklepu a nie na pół dniowe zakupy w galerii - wciąż jej twarz nie wykazywała żadnych emocji, a jednak czułam niepokój patrząc na nią

-No przepraszam, ale po drodze wpadłam na jakiegoś kolesia i.. - próbowałam się usprawiedliwić, jednak kobieta mi przerwała

-Wpadłaś na kogoś, to niedorzeczne - od razu pożałowałam, że o tym w ogóle wspomniałam - to jest karygodne moja droga, nie tak cię wychowywałam, w naszej rodzinie patrzymy pod nogi, jeszcze mi powiedz, że to ty go nie zauważyłaś, a nie on ciebie - zamilkła na chwile czekając na moją odpowiedz - słyszysz jak do ciebie mówię, to ty na niego wpadłaś? - jej krzyk mnie sparaliżował, bałam się nawet odezwać, jej twarz wciąż nie pokazywała żadnych uczyć, nawet nie dało się stwierdzić, czy naprawdę jest zdenerwowana. Gdy zobaczyłam że jej twarz trochę się poruszyła, zamruczałam dając jej do zrozumienia, że to ja jestem winna temu wypadkowi. - No nie wierze, tyle lat cię wychowywałam, tak się starałam, zaraz będziesz miała 17 lat, a ty - coś jej przerwało bo urwała na chwile swoje narzekanie

-Pani Tsurugi, pan Agrest prosi, żeby przyszła pani do jego gabinetu - powiedział Adrien i wrócił do środka, w duchu dziękowałam mu z całego serca, że uchronił mnie przed matką. Podejrzewam, że zauważył że na mnie krzyczy za jakąś błahostkę i postanowił mi pomóc.

- Dobrze, muszę już iść, ale pamiętaj kochana, że ta rozmowa cię nie ominie - przeżegnałam się w myślach, żeby już sobie poszła, udało się, poszła i zostawiła mnie samą przed willą Agrestów, gdy ja próbowałam powstrzymać płacz.

* * *

Przez cały czas jedna rzecz nie daje mi spokoju. Ten chłopak na którego wpadłam, już pomijając jak ja w ogóle mogłam go nie zauważyć, przecież szedł wolno i.. No mniejsza, on wyglądał dokładnie tak jak mój przyjaciel.., tylko inaczej. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale wydaje się bardziej poukładany od Adriena, jakby wiedział czego chce, a zarazem był.. no sama nie wiem - inny. Może wcale nie byli podobni, tak naprawdę widziałam go tylko przez kilka sekund i nie miałam za dużo czasu się mu przyjrzeć.
Wchodzą następni goście i chyba muszę się już czymś zająć.

Two options, one choice - MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz