- Dobra robota panowie- pochwalił chłopców Orsza po kolejnej akcji Małego Sabotażu.
Chłopcy uśmiechnęli się do siebie, bo wiedzieli, że ich praca nie poszła na marne.
- Słuchajcie, ja muszę uciekać do Basi- powiedział Alek i szybko pobiegł w stronę mieszkania Sapińskiej.
- Widać, że jest zakochany po uszy- zaśmiał się Zośka.
- Tak jak ty- rzekł Rudy i nagle jakby za sprawą magicznej różdżki cały nastrój opadł.
Tadeusz wcale nie był zakochany po uszy, był raczej przerażony jak kociak. Był w związku z Władkiem dwa miesiące. Był zły na siebie, że nie zauważył od razu jego prawdziwego oblicza, ale z drugiej strony skąd miał niby wiedzieć? Przecież był taki miły, uprzejmy, nawet go uratował. Mama Tadeusza go bardzo polubiła. Niestety ten miły dżentelmen miał drugą stronę; bił, traktował jak własność i żył w przekonaniu, że to on ma dominować w związku, a jego partner ma spełniać każde jego zachcianki. Zośka wcale nie był w szczęśliwym związku. Pewnie sobie myślcie; to dlaczego nie zerwie z Władkiem? Próbował... Raz... I skończył z podbitym okiem i złamanym nadgarstkiem lewej ręki, nie chciał znów próbować, bo wiedział, że następnym razem może być dużo gorzej.
- Tak- skłamał Zośka.
Przyjaciele musieli wreszcie się pożegnać. Janek obiecał, że naprawi w domu rozklekotany stół, więc ruszył czym prędzej w stronę Alei Niepodległości, a Tadek zaczął iść w stronę Koszykowej mając nadzieję, że nigdzie nie spotka swojego chłopaka. Niestety jak to mówią "nadzieja matką głupich".
- Serwus skarbeńku- powiedział Władek.
- Serwus- powiedział Tadek.
- Co dziś porabiałeś?- zapytał Malinowski.
- Byłem na akcji- odparł Zawadzki.
- Akcji? Dlaczego ja o niej nie wiedziałem?- zapytał Żmija.
- Może, dlatego że nie raczyłeś przyjść na ostatnie spotkanie- odparł z kpiną w głosie Zośka, ale natychmiast tego pożałował, bo poczuł mocny chwyt na nadgarstku.
- Skoro mnie nie było to znaczy, że nie mogłem, a ty jako mój chłopak masz mnie obowiązek informować o tego typu sprawach. Czy to jest jasne?- syknął Władek zacieśniając jeszcze bardziej swój ucisk na nadgarstek Tadka.
- Puść mnie, albo będę krzyczał- zagroził Zośka.
- Wiem, że tego nie zrobisz, więc zapytam jeszcze raz. Czy to jest jasne?- rzekł groźnym tonem Malinowski.
- Tak- powiedział Tadeusz i natychmiast odetchnął z ulgą, gdy poczuł, że jego nadgarstek został uwolniony.
- Wspaniale, a teraz idziemy do mnie- zarządził Żmija.
Tadeusz nie mógł się sprzeciwić, więc poszedł za chłopakiem. Szli trzymając się za ręce, a dokładniej mówiąc Władek trzymał rękę Tadka by ten nie pomyślał o ucieczce, chociaż i tak by się nie odważył. Po wejściu do mieszkania Malinowskiego skierowali się do kuchni by napić się herbaty.
- Przepraszam za wcześniej- powiedział ze skruchą Władek głaszcząc wierzch dłoni Tadka.
- Zawsze tak mówisz, a potem i tak robisz to samo- rzekł Zośka z pretensjami w głosie.
- Wiem skarbeńku, ale ja cię kocham najmocniej na świecie i nie mogę cię stracić- powiedział Malinowski takim tonem głosu, że trudno było mu nie uwierzyć.
- Ja też cię kocham... I nie chcę cię stracić- powiedział Zawadzki, choć wiedział, że okłamuje sam siebie.
Rozmowa minęła im w zasadzie spokojnie, tak jak to się miało na samym początku ich związku. Zośka właśnie za tym tęsknił, za Władkiem, dla którego był gwiazdką z nieba, którą trzeba gdzieś ukryć, bo jest bardzo cenna.
![](https://img.wattpad.com/cover/334095301-288-k943655.jpg)
CZYTASZ
"Żyliśmy... Byliśmy jak kamienie rzucane na szaniec" część II
Historical FictionZośka poznając Władka myślał, że spotkał miłość życia. Tymczasem ten miły dżentelmen okazał się być jego najgorszym koszmarem. Teraz Tadeusz stara się wyrwać z sideł swojego oprawcy, jest w stanie zrobić wszystko... Nawet popełnić przestępstwo. Rud...