2

30 2 0
                                    

Moly powoli kończyła pracę. Już miała wychodzić gdy zorientowała się, że w laboratorium zostawila swoją torbę. Otworzyła drzwi i nie zapalającego światła weszła po zostawiony przedmiot.

‐ Gratuluję ‐ usłyszała nagle tak dobrze znany głos pewnego socjopatycznego detektywa, który przyprawił ją o zawał serca, tak, że kobieta aż podskoczyła. Gdy tylko zapaliła światło żeby zobaczyć bruneta ten powtórzył ‐ Gratuluje ‐ kiedy jednak ta nie zrozumiała ten wskazał na swój serdeczny palec, na którym u patolozki widniał pierścionek

‐ To? A dziękuję, zaręczyliśmy się w zeszłym tygodniu, ma na imię Marcus, dogadujemy się.

‐ To dobrze. Może ten nie będzie psychopatą jak poprzedni.

‐ Z Jimem nie było nic poważnego, skończyło się po 2 randkach ‐ powiedziała, po czym szybko zmieniła temat ‐ Widziałeś się z Johnem?

‐ Tak, ale nie chcę mnie znać ‐ rzekł I widocznie posmutniał. Moly zauważając to podeszła bliżej niego i położyła mu rękę na ramieniu.

‐ Wszystko będzie dobrze, obydwoje wiemy jak ci na nim zależy ‐ uśmiechnęła się.

‐ Moly...

‐ Sherlock, ja wiem kiedy ktoś kogoś lubi, a ty ewidentnie masz do niego słabość, zapewniam cię, że on też. Tylko daj mu chwilę. Muszę uciekać, Marcus na mnie czeka. Do zobaczenia ‐ powiedziała po czym wyszła z laboratorium.

Holmes zaczął zastanawiać się nad słowami Hooper. Może i miała rację? Może Sherlock faktycznie miał słabość do blondyna? Tylko pytanie czy owy blondyn czuł to samo. Musiał dać mu czas, żeby się o tym przekonać.

***

Sherlock wysiadł z taksówki pod domem inspektora Lestrada. Miał 10 minut na wejście do jego domu, zanim ten pojawi się w domu. Dobrze wiedział gdzie znajduje się zapasowy klucz do mieszkania, więc bez problemu wszedł i zamknął za sobą drzwi. Bardzo prawdopodobnym było to, że gdy Greg zastanie otwarte drzwi wyciągnie broń. Detektyw wolał tego uniknąć. Następnie usiadł na kanapie przed telewizorem w salonie i czekał.

Po 10 minutach dało się słyszeć dźwięk przekręcającego w drzwiach klucza. Gdy drzwi się otworzyły siwowłosy mężczyzna wszedł do środka. Zobaczywszy siedzącego w jego salonie bruneta tylko rzucił na ziemię reklamówkę z zakupami i oniemiał. Stał tak do momentu, aż młodszy Holmes podszedł do niego i się odezwał.

‐ Te zakupy cię kiedyś wykończą Gavinie - uśmiechnął się i czekał na reakcje inspektora.

‐ Ty gnojku ‐ po tych słowach wyższy mężczyzna myślał, że zaraz otrzyma cios prosto w twarz, lecz został bardzo mocno przytulony.

***

Po wypiciu herbaty i długiej rozmowie Sherlock wyszedł z mieszkania Grega. Wsiadł do taksówki gdy nagle w radiu pojawił się pewien nius "Panie i panowie. Niesłusznie oskarżony o wiele oszustw detektyw, Sherlock Holmes, ktory skoczył z dachu szpitala świetego Bartłomieja żyje!" W tym momencie jego telefon zwariował, dostał setkę wiadomości od fanów, w przeciągu paru sekund. Temat jego powrotu stał się najpopularniejszym tematem w całej Anglii.

Detektyw wylaczyl telefon i wrócił myślami do sprawy związanej z Johnem. Co miał właściwie zrobić, żeby ten mu wybaczył? I czy faktycznie aż tak mu na nim zależało? Nagle spostrzegł, że znajduje się już prawie na Beaker Street.

Gdy kierowca skrecil we właściwą ulicę, ujrzał, że przed wejściem czekają już wscipscy dziennikarze i fani, a w środku nich był... Anderson?! Gorzej chyba być nie mogło. Dał szybko kierowcy należność za przejazd i wysiadł z auta stawiając kołnierz. Dostawał setki pytań, ale je zlekceważył i wszedł do domu zamykając tym ludziom drzwi przed nosem.

I like you Sherlock, more than anything|| Johnlock Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz