Cassandra
Po 10 minutach tata zatrzymał samochód przed parkiem. Wysiadłam z auta.
- Cassandro dla twojego bezpieczeństwa Daniel pójdzie z tobą - powiedział tata.
- Nie będę rzucać się w oczy.
- Tak na pewno - powiedziałam.
- Cassandro Cornelio de Sánchez to dla twojego bezpieczeństwa.
- Dobrze jeśli to cię uspokoi tato. Tylko już się na mnie nie gniewaj.
Pocałowałam ojca w policzek.
Tata uśmiechnął się.
- Już dobrze córeczko. Nie gniewam się.
- To nie zajmuje dużo czasu obiecuje.
Ruszyliśmy alejką. Po kilku minutach spaceru zauważyłam przyjaciółkę.
- Zostanę z tyłu, ale będę obok- powiedział Daniel. Skinęłam głową. Daniel został z tyłu ja natomiast podeszłam do przyjaciół.
- Co się stało Cassandra widzieliśmy się kilka godzin temu - powiedziała Megan.
- Gdyby to nie było ważne nie pisała bym do ciebie.
- Cass ja tylko...
- Tylko co? Może dałabyś mi dojść do słowa.
- Co cię ugryzło? - zapytała Katia.
- Może dacie mi kurwa coś powiedzieć.
W tym momencie mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz. Na ekranie wyświetliła się wiadomość z nieznanego numeru.
Numer nieznany:
Mała uspokój się. Negatywne emocje w niczym ci nie pomogą.
Patrzyłam przez chwilę na telefon. Zanim zdecydowałam się odpisać.
Ja:
Kim jesteś i skąd masz mój numer?
Numer nieznany:
Odwróć się. 😀
Wykonałam polecenie. Daniel opierał się o stary kasztanowiec i uśmiechał się. Postanowiłam posłuchać jego rady. Wzięłam głęboki oddech.
- Przepraszam Megan to przez te wszystkie emocje.
- Powiesz co się dzieje Cassandra martwię się - powiedziała Megan.
- Wyjeżdżam i nie zamierzam już wracać - powiedziałam.
Katia, Megan i David patrzyli na mnie.
- Cass żartujesz sobie prawda? - zapytał David.
- David nie jestem w nastroju do żartów. Poza tym to nie temat z którego można sobie żartować- powiedziałam.
- Jak ty to sobie wyobrażasz co z nami?
- Z nami? David nie ma nas. Ostatnio ciągle się kłócimy. Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć- powiedziałam.
- Co chcesz przez to powiedzieć Cassandra?
- David zrywam z tobą - powiedziałam spokojnie.
- Co robisz? - zapytał.
- Zrywam z tobą. Nie przepraszam, właśnie z tobą zerwałam.
- Żarty sobie robisz?
- Tłumaczę ci, że nie jestem w nastroju do żartów. Czego ty nie rozumiesz?
David zbliżył się do mnie. W jego oczach błysnęło coś złowieszczego. Ten błysk nie oznaczał nic dobrego. Po plecach przebiegł mi dreszcz. Odwróciłam głowę, by upewnić się, że Daniel jest blisko. Stał w tym samym miejscu. Z tą różnicą, że okulary, które przed tym zakrywały mu oczy trzymał w ręku. Z jego twarzy nie dało się wyczytać konkretnych emocji. W pewnym momencie zdecydowanie ruszył w moim kierunku.
- Masz jakiś problem? - zapytał Davida.
- Nie wpieprzaj się koleś. Rozmawiam ze sobą dziewczyną.
- Po pierwsze nie jestem twoim kolegą, po drugie rozmawiasz z kobietą, a kobietom należy się szacunek.
- Nie będziesz mi mówił jak mam rozmawiać z moją laską.
- Wygląda na to, że mamusia z tatusiem nie nauczyli cię manier - powiedział spokojnie Daniel.
- Czego ty kurwa chcesz koleś?
- Już ci mówiłem nie jestem twoim kolegą.
Czego chce, to nie twoja sprawa,a teraz grzecznie puścisz tę śliczną dziewczynę -powiedział Daniel. David spojrzał na Daniela. Po czym roześmiał się.
Mój były chłopak trzymał mnie za ramiona.
Szyderczy śmiech Davida zadziałał na mnie jak zimny prysznic. Zebrałam w sobie całą siłę i nie myśląc o niczym kopnełam go w krocze. Podziałało chłopak zgią się w pół puszczając mnie. Daniel ostrożnie chwycił mnie za ramiona.
- Aj - syknęłam.
- Cassandro co się dzieje?- zapytał.
Przez chwilę milczałam. Daniel jednak wpatrywał się we mnie z takim uporem, że nie pozostało mi nic innego jak tylko się poddać.
- Lewe ramię - wyszeptałam.
- Podwiń rękaw.
- Co?
- Podwiń rękaw proszę - powtórzył.
Patrząc mu w oczy podwinełam rękaw bluzy. Na lewym przed ramieniu widniał ślad ręki Davida.
Daniel spojrzał na mnie.
- Będzie musiał zobaczyć to lekarz.
- Ale to nic - powiedziałam.
- Cassandro proszę cię nie kłóć się ze mną
- Ok, dam się zobaczyć lekarzowi.
Daniel uśmiechną się zwycięsko.
- Chyba już wystarczy pożegnań Cassandro.
- Daj mi jeszcze kilka minut - powiedziałam.
- Doñ Rodrigo nie będzie zadowolony,ale niech będzie
David wciąż zwiał się na ścieżce.
- Cassandra co się tu dzieje?- zapytała Megan.
- Nie słuchałaś mnie. Wyjeżdżam i nie zamierzam tu wracać - powtórzyłam spokojnie.
- Dlaczego tak nagle?
- Nagle? Moja matka to najgorsza kobieta jaką znam,a ty pytasz dlaczego - powiedziałam.
- Cassandra zapłacisz mi za to- powiedział David podnosząc się ze śnieżki.
Daniel tylko na to czekał. Wyciągnął broń.
- Daniel co ty zamierzasz?- zapytałam.
- Była zbrodnia musi być kara - mówiąc to uśmiechnął się. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć mu się bliżej. Jedno musiałam przyznać Daniel miał naprawdę ładny uśmiech. Moje rozmyślania zagłuszył wystrzał. Chwilę później David zwiał się z bólu trzymając za ramię. Z którego płynęła mu krew.
- To za brak szacunku dla kobiety. Cassandro czas na nas - powiedział Daniel patrząc na mnie.
- Meg muszę już iść. Odezwę się obiecuję- powiedziałam przytulając przyjaciółkę.
- Co ty kurwa zrobiłeś?- huknęła Katia.
- To tylko draśnięcie, a poza tym należało mu się.
- Daniel zostaw ją i zabierz mnie do taty - powiedziałam.
Katia i Megan spojrzały na mnie jak na jakąś nienormalną.
W tym momencie rozległ się dźwięk telefonu. Spojrzałam na Daniela.
- To mój- powiedział chłopak wyciągając telefon.
- O wilku mowa- rzekł.
*Rozmowa telefoniczna*
- Słucham doñ Rodrigo?
- Masz 5 minut by przyprowadzić moją córkę z powrotem! W przeciwnym wypadku gorzko tego pożałujesz rozumiesz?
- Oczywiście doñ Rodrigo.
- Czekam
* Koniec połączenia*
Daniel zakończył rozmowę
- Cassandro naprawdę musimy już iść
- Meg odezwę się nasz moje słowo.
Jeszcze raz mocno przytuliłam przyjaciółkę
- Cass...
- Wracajmy - zwróciłam się do Daniela.
- Już księżniczko.
- Cassandra nie - Megan złapała mnie za rękę.
- Meg puść to boli - powiedziałam.
- Ale Cassandra...
- Puść ją,bo w przeciwnym razie będę zmuszony użyć siły - powiedział Daniel.
Megan patrzyła na chłopaka.
- Nie zarobisz tego- powiedziałam.
Daniel popatrzył na mnie. Po czym uśmiechnął się.
- Nie byłbyś w stanie podnieść ręki na kobietę. Chodź już nie chce abyś miał przeze mnie kłopoty.
- Nie martw się mała.
Z powrotem ruszyliśmy alejką.
- Cassandro mogę cię o coś zapytać?
- O co chodzi?
- Nie chce cię urazić.
- Spokojnie nie obrażę się
- Nie przeszkadza ci, że nazwałem cię księżniczką?
- Dlaczego miało by mi to przeszkadzać?
- Pomyślałem, że nie lubisz być tak nazywa.
- Nie mam nic przeciwko temu, żebyś nazwał mnie księżniczką, ale odpowiesz na jedno pytanie - powiedziałam.
- Co chcesz wiedzieć?
- Skąd masz mój numer?
- Doñ Rodrigo mi go podał jak tylko udało mu się cię namierzyć.
- To nie fair to chyba ja powinnam dać ci swój numer.
Daniel ponownie się uśmiechnął.
- Nic na to nie poradzę.
Kilka chwil później wyszliśmy wreszcie z tego cholernego parku. Tata stał przed autem i palił cygaro.
- Nareszcie gdzie wy do kurwy nędzy się podziewaliście? - zapytał tata gasząc niedopałek.
- Tato proszę nie złość się to nie wina Daniela tylko moja- powiedziałam spuszczając wzrok.
- Co ty opowiadasz Cassandro to nie twoja wina, że ten kretyn nie rozumie po portugalsku.
- To ja mu zaufałam
- Co tam się do cholery stało?- zapytał tata.
- Cassandro wybacz mi, ale muszę.
- W porządku rozumiem to twoja praca - powiedziałam.
- Doñ Rodrigo chodzi o to, że w wyniku pewnego kretyna, który nie rozumie ani słowa po portugalsku Cassandra ma na lewym przed ramieniu siniaka.
- Powierzyłem ci moją jedyną córkę miałeś jej kurwa pilnować!
- Nie mogę tego słuchać tato. Daniel nie zrobił nic złego.
- Cassandro Cornelio de Sánchez uspokój się- powiedział tata.
- Nie mam zamiaru. Nie słuchasz mnie.
Dlaczego nie zapytasz czy czułam się przy Danielu bezpiecznie?
Przez chwilę patrzyłam ojcu w oczy.
- Cassandro czy czułaś się bezpiecznie przy Danielu?
- Tak czułam się przy nim bezpiecznie- odparłam.
- Cóż jeśli Cassandra mówi, że dobrze się nią opiekowałeś znaczy, że nie mogę się do niczego przyczepić.
- Nie uważasz tato, że wypadało by przeprosić gdyby nie Daniel wszystko skończyło by się dużo gorzej.
- Przyznaję popełniłem błąd. Przepraszam Danielu.
- W porządku doñ rozumiem.
- Natomiast jeśli chodzi o ciebie Cassandro. Od dziś nie ruszasz się nigdzie bez ochroniarza.
- Dobrze to ja wybieram tego ochroniarza - powiedziałam.
- Cassandro Cornelio de Sánchez wybrałem ci już ochroniarza.
- Czyli co mam za mną łazić jakiś bałwan i ślęczeć nade mną, bo mój tata tego właśnie chcę?
- Cassandro Cornelio de Sánchez jedyne na czym mi zależy to abyś, była bezpieczna i szczęśliwa.
- Tato myślisz, że uszczęśliwi mnie pajac, który będzie obchodził się ze mną jak z jajkiem i trząsł portkami, bo moim ojcem jest Rodrigo de Sánchez?
Daniel zaśmiał się. Spojrzałam na niego.
- Cassandro nie chcesz wiedzieć,kogo wybrałem na twojego ochroniarza?- zapytał tata.
- No dobrze,ale jeśli mój ochroniarz okaże się totalnym burakiem będę mogła sama zdecydować, kto ma mnie chronić. To się nazywa kompromis tato.
Tata milczał przez kilka minut.
- Jeśli można doñ Rodrigo - powiedział Daniel. Tata w odpowiedzi skiną głową.
- Cassandro szczerze wątpię, żeby chciała zmienić ochroniarza.
Spojrzałam na niego.Daniel uśmiechną się.
- Powiesz mi w końcu.
- Cassandro to twój ochroniarz- powiedział tata.
- Mówisz serio tato?
- Całkowicie serio Cassandro.
- Kocham cię - powiedziałam przytulając ojca.
- Ja też cię kocham moja księżniczko.
- Możesz mnie już stąd zabrać tato?
- Oczywiście, że mogę, jeśli się pospieszymy zdążymy na kolację.
- Doña Olimpia zapewnie już się niecierpliwi - powiedział Daniel.
- Doña Olimpia?
- Olimpia to moja żona - powiedział tata.
- Tato myślisz, że twoja żona mnie polubi?
- Oczywiście że tak. Wsiadaj Cassandro.
Bez słowa wsiadłam do samochodu.
Po chwili obok mnie usiadł Daniel.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam.
- Dlaczego mam być zły Cassandro?
- Za to co powiedziałam.
Daniel roześmiał się.
- Rozbawiłaś mnie i możesz być spokojna. Nie zamierzam obchodzić się z tobą jak z jajkiem, nie będzie też trząsł portkami doñem Rodrigo.
Tym razem to ja się roześmiałam.
- Danielu - powiedział tata.
- Tato to był tylko żart. Chyba się nie obrazisz prawda?
Ojciec roześmiał się. To był inny śmiech od tego,który słyszałam w domu matki szczery i prawdziwy. Dalsza droga na lotnisko minęła spokojnie. Byłam tak pochłonięta myślami, że nie zauważyłam, że jesteśmy już na lotnisku. Tata wysiadł z samochodu.
- Cassandro - Daniel dotkną mojego ramienia. Spojrzałam na niego.
- Jesteśmy już na lotnisku.
- Zamyśliłam się przepraszam- powiedziałam.
- Myślałaś o siostrze prawda?
- Skąd wiedziałeś?
- Twoje oczy cię zdradziły. Masz smutne spojrzenie.
- Nie rozumiem dlaczego ona tak się zachowała.
- Być może w głębi duszy postrzega Maríę za idealną.
- Zapewne masz rację- powiedziałam smutno.
- Mała nie zadręczaj się. To w niczym ci nie pomoże, będzie tylko gorzej.
- To co według ciebie powinnam zrobić?
- Uśmiechnij się.
Spojrzałam na niego.
- Proszę - powiedział.
- Dlaczego mam się uśmiechać?
- Do twarzy ci z uśmiechem.
- To nie powód. Jestem zła, a ty każesz mi się śmiać?
- Nie każe ci się śmiać chciałem abyś się uśmiechnęła.
- Podaj mi jeden dobry powód dla którego miałbym się uśmiechać.
- Pozbyłaś się natręta w postaci swojego byłego.
- Właściwie to masz rację. Myślisz, że długo pożyje?
- Pracuje dla twojego ojca od dawna. Zdążyłem już poznać go na tyle dobrze, że wiem, do czego jest zdolny.
- Jakie wyciągnąłeś wnioski?
- Zgodnie z filozofią Doña Rodrigo ten śmieć jest już martwy.
- O jeden problem mniej.
- To co idziemy Cassandro?
- Tak idziemy - powiedziałam.
Wysiadłam z samochodu. Ruszyliśmy w stronę płyty lotniska. Tata rozmawiał z pilotem. Podeszłam do ojca.
- Wszystko dobrze Cassandro?- zapytał tata
- Tak jest w porządku - odparłam.
- Zapraszam na pokład Doñ Rodrigo - powiedział mężczyzna. Weszliśmy na pokład. Zajęłam miejsce naprzeciwko taty. Obok mnie usiadł Daniel.
- Czyli tak to ma wyglądać? - spytałam.
- Cassandro Cornelio de Sánchez.
- Ja nic nie powiedziałam.
- Nie rozumiem cię Cassandro chce abyś była bezpieczna. Wybrałem dla ciebie ochroniarza,z którym jak mi się wydawało powinnaś się dogadać.
- Ja przecież,nie powiedziałam nic złego. Nie mam żadnych zastrzeżeń chciałam tylko zapytać czy Daniel ma być jak mój drugi cień?
- Tak Cassandro Daniel ma być jak twój cień- powiedział tata.
- W porządku - odparłam spokojnie.
- Jeszcze jakieś pytania dziecko?
- Czy jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć?
- Tak Cassandro masz dwóch starszych braci.
Spojrzałam na ojca.
- Co będzie jeśli oni mnie nie zaakceptują?
Tata popatrzył na mnie.
- Zaakceptują cię Cassandro jestem tego pewien - powiedział tata.
- Czyli nie mam powodów by się martwić?- spytałam.
- Absolutnie żadnych - rzekł tata.
Usłyszawszy to mogłam odetchnąć. Przez kilka kolejnych minut panowała cisza.
- Tato jest jeszcze coś - powiedziałam.
- O ci chodzi Cassandro?
- Chodzi o to, że ja bym chciała chodzić do szkoły takiej normalnej.
Tata zamyślił się. Siedziałam jak na szpilkach czekając na odpowiedź ojca.
- Zastanowię się nad tym Cassandro.
- Dobrze tato ,bo jest jeszcze taka jedna naprawdę mała rzecz.
- Co takiego Cassandro?
- Zawsze chciałam mieć psiska,ale matka się nie zgadzała.
- W porządku. Powiedz tylko jakiego, a ja ci go kupię.
- Nie chce rasowego, chcę kundelka ze schroniska.
- Dlaczego nie rasowy?
- Tato w schronisku jest cała masa psiaków, które najbardziej na świecie pragną odrobiny miłości.
Tata spojrzał na mnie,a po chwili uśmiechnął się
- Dobrze córeczko jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa, zgadzam się.
- Dziękuję tatusiu - powiedziałam uśmiechając się.
- W takim razie jutro pojedziemy do schroniska i wybierzesz sobie takiego psiska jakiego tylko będziesz chciała Cassandro - powiedział Daniel.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się.
Dalsza część podróży minęła względnie spokojnie.ROZDZIAŁ POPRAWIONY

CZYTASZ
Córka Mafii
RomanceCassandra Cornelia to dziewczyna, której życie nie jest usłane różami. Mimo faktu, że ma dopiero 17 lat musi mierzyć się z wieloma problemami. Apodyktyczny i pozbawiony skrupułów ojczym, który każdego dnia pokazuje jej, że jest nikim. Matka natomias...