Rozdział 2

22 0 0
                                        

Cassandra
Po 10 minutach tata zatrzymał samochód przed parkiem. Wysiadłam z auta.
- Cassandro dla twojego bezpieczeństwa Daniel pójdzie z tobą - powiedział tata.
- Nie będę rzucać się w oczy.
- Tak na pewno - powiedziałam.
- Cassandro Cornelio de Sánchez to dla twojego bezpieczeństwa.
- Dobrze jeśli to cię uspokoi tato. Tylko już się na mnie nie gniewaj.
Pocałowałam ojca w policzek.
Tata uśmiechnął się.
- Już dobrze córeczko. Nie gniewam się.
- To nie zajmuje dużo czasu obiecuje.
Ruszyliśmy alejką. Po kilku minutach spaceru zauważyłam przyjaciółkę.
- Zostanę z tyłu, ale będę obok- powiedział Daniel. Skinęłam głową. Daniel został z tyłu ja natomiast podeszłam do przyjaciół.
- Co się stało Cassandra widzieliśmy się kilka godzin temu - powiedziała Megan.
- Gdyby to nie było ważne nie pisała bym do ciebie.
- Cass ja tylko...
- Tylko co? Może dałabyś mi dojść do słowa.
- Co cię ugryzło? - zapytała Katia.
- Może dacie mi kurwa coś powiedzieć.
W tym momencie mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz. Na ekranie wyświetliła się wiadomość z nieznanego numeru.
Numer nieznany:
Mała uspokój się. Negatywne emocje w niczym ci nie pomogą.
Patrzyłam przez chwilę na telefon. Zanim zdecydowałam się odpisać.
Ja:
Kim jesteś i skąd masz mój numer?
Numer nieznany:
Odwróć się. 😀
Wykonałam polecenie. Daniel opierał się o stary kasztanowiec i uśmiechał się. Postanowiłam posłuchać jego rady. Wzięłam głęboki oddech.
- Przepraszam Megan to przez te wszystkie emocje.
- Powiesz co się dzieje Cassandra martwię się - powiedziała Megan.
- Wyjeżdżam i nie zamierzam już wracać - powiedziałam.
Katia, Megan i David patrzyli na mnie.
- Cass żartujesz sobie prawda? - zapytał David.
- David nie jestem w nastroju do żartów. Poza tym to nie temat z którego można sobie żartować- powiedziałam.
- Jak ty to sobie wyobrażasz co z nami?
- Z nami? David nie ma nas. Ostatnio ciągle się kłócimy. Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć- powiedziałam.
- Co chcesz przez to powiedzieć Cassandra?
- David zrywam z tobą - powiedziałam spokojnie.
- Co robisz? - zapytał.
- Zrywam z tobą. Nie przepraszam, właśnie z tobą zerwałam.
- Żarty sobie robisz?
- Tłumaczę ci, że nie jestem w nastroju do żartów. Czego ty nie rozumiesz?
David zbliżył się do mnie. W jego oczach błysnęło coś złowieszczego. Ten błysk nie oznaczał nic dobrego. Po plecach przebiegł mi dreszcz. Odwróciłam głowę, by upewnić się, że Daniel jest blisko. Stał w tym samym miejscu. Z tą różnicą, że okulary, które przed tym zakrywały mu oczy trzymał w ręku. Z jego twarzy nie dało się wyczytać konkretnych emocji. W pewnym momencie zdecydowanie ruszył w moim kierunku.
- Masz jakiś problem? - zapytał Davida.
- Nie wpieprzaj się koleś. Rozmawiam ze sobą dziewczyną.
- Po pierwsze nie jestem twoim kolegą, po drugie rozmawiasz z kobietą, a kobietom należy się szacunek.
- Nie będziesz mi mówił jak mam rozmawiać z moją laską.
- Wygląda na to, że mamusia z tatusiem nie nauczyli cię manier - powiedział spokojnie Daniel.
- Czego ty kurwa chcesz koleś?
- Już ci mówiłem nie jestem twoim kolegą.
Czego chce, to nie twoja sprawa,a teraz grzecznie puścisz tę śliczną dziewczynę -powiedział Daniel. David spojrzał na Daniela. Po czym roześmiał się.
Mój były chłopak trzymał mnie za ramiona.
Szyderczy śmiech Davida zadziałał na mnie jak zimny prysznic. Zebrałam w sobie całą siłę i nie myśląc o niczym kopnełam go w krocze. Podziałało chłopak zgią się w pół puszczając mnie. Daniel ostrożnie chwycił mnie za ramiona.
- Aj - syknęłam.
- Cassandro co się dzieje?- zapytał.
Przez chwilę milczałam. Daniel jednak wpatrywał się we mnie z takim uporem, że nie pozostało mi nic innego jak tylko się poddać.
- Lewe ramię - wyszeptałam.
- Podwiń rękaw.
- Co?
- Podwiń rękaw proszę - powtórzył.
Patrząc mu w oczy podwinełam rękaw bluzy. Na lewym przed ramieniu widniał ślad ręki Davida.
Daniel spojrzał na mnie.
- Będzie musiał zobaczyć to lekarz.
- Ale to nic - powiedziałam.
- Cassandro proszę cię nie kłóć się ze mną
- Ok, dam się zobaczyć lekarzowi.
Daniel uśmiechną się zwycięsko.
- Chyba już wystarczy pożegnań Cassandro.
- Daj mi jeszcze kilka minut - powiedziałam.
- Doñ Rodrigo nie będzie zadowolony,ale niech będzie
David wciąż zwiał się na ścieżce.
- Cassandra co się tu dzieje?- zapytała Megan.
- Nie słuchałaś mnie. Wyjeżdżam i nie zamierzam tu wracać - powtórzyłam spokojnie.
- Dlaczego tak nagle?
- Nagle? Moja matka to najgorsza kobieta jaką znam,a ty pytasz dlaczego - powiedziałam.
- Cassandra zapłacisz mi za to- powiedział David podnosząc się ze śnieżki.
Daniel tylko na to czekał. Wyciągnął broń.
- Daniel co ty zamierzasz?- zapytałam.
- Była zbrodnia musi być kara - mówiąc to uśmiechnął się. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć mu się bliżej. Jedno musiałam przyznać Daniel miał naprawdę ładny uśmiech. Moje rozmyślania zagłuszył wystrzał. Chwilę później David zwiał się z bólu trzymając za ramię. Z którego płynęła mu krew.
- To za brak szacunku dla kobiety. Cassandro czas na nas - powiedział Daniel patrząc na mnie.
- Meg muszę już iść. Odezwę się obiecuję- powiedziałam przytulając przyjaciółkę.
- Co ty kurwa zrobiłeś?- huknęła Katia.
- To tylko draśnięcie, a poza tym należało mu się.
- Daniel zostaw ją i zabierz mnie do taty - powiedziałam.
Katia i Megan spojrzały na mnie jak na jakąś nienormalną.
W tym momencie rozległ się dźwięk telefonu. Spojrzałam na Daniela.
- To mój- powiedział chłopak wyciągając telefon.
- O wilku mowa- rzekł.
*Rozmowa telefoniczna*
- Słucham doñ Rodrigo?
- Masz 5 minut by przyprowadzić moją córkę z powrotem! W przeciwnym wypadku gorzko tego pożałujesz rozumiesz?
- Oczywiście doñ Rodrigo.
- Czekam
* Koniec połączenia*
Daniel zakończył rozmowę
- Cassandro naprawdę musimy już iść
- Meg odezwę się nasz moje słowo.
Jeszcze raz mocno przytuliłam przyjaciółkę
- Cass...
- Wracajmy - zwróciłam się do Daniela.
- Już księżniczko.
- Cassandra nie - Megan złapała mnie za rękę.
- Meg puść to boli - powiedziałam.
- Ale Cassandra...
- Puść ją,bo w przeciwnym razie będę zmuszony użyć siły - powiedział Daniel.
Megan patrzyła na chłopaka.
- Nie zarobisz tego- powiedziałam.
Daniel popatrzył na mnie. Po czym uśmiechnął się.
- Nie byłbyś w stanie podnieść ręki na kobietę. Chodź już nie chce abyś miał przeze mnie kłopoty.
- Nie martw się mała.
Z powrotem ruszyliśmy alejką.
- Cassandro mogę cię o coś zapytać?
- O co chodzi?
- Nie chce cię urazić.
- Spokojnie nie obrażę się
- Nie przeszkadza ci, że nazwałem cię księżniczką?
- Dlaczego miało by mi to przeszkadzać?
- Pomyślałem, że nie lubisz być tak nazywa.
- Nie mam nic przeciwko temu, żebyś nazwał mnie księżniczką, ale odpowiesz na jedno pytanie - powiedziałam.
- Co chcesz wiedzieć?
- Skąd masz mój numer?
- Doñ Rodrigo mi go podał jak tylko udało mu się cię namierzyć.
- To nie fair to chyba ja powinnam dać ci swój numer.
Daniel ponownie się uśmiechnął.
- Nic na to nie poradzę.
Kilka chwil później wyszliśmy wreszcie z tego cholernego parku. Tata stał przed autem i palił cygaro.
- Nareszcie gdzie wy do kurwy nędzy się podziewaliście? - zapytał tata gasząc niedopałek.
- Tato proszę nie złość się to nie wina Daniela tylko moja- powiedziałam spuszczając wzrok.
- Co ty opowiadasz Cassandro to nie twoja wina, że ten kretyn nie rozumie po portugalsku.
- To ja mu zaufałam
- Co tam się do cholery stało?- zapytał tata.
- Cassandro wybacz mi, ale muszę.
- W porządku rozumiem to twoja praca - powiedziałam.
- Doñ Rodrigo chodzi o to, że w wyniku pewnego kretyna, który nie rozumie ani słowa po portugalsku Cassandra ma na lewym przed ramieniu siniaka.
- Powierzyłem ci moją jedyną córkę miałeś jej kurwa pilnować!
- Nie mogę tego słuchać tato. Daniel nie zrobił nic złego.
- Cassandro Cornelio de Sánchez uspokój się- powiedział tata.
- Nie mam zamiaru. Nie słuchasz mnie.
Dlaczego nie zapytasz czy czułam się przy Danielu bezpiecznie?
Przez chwilę patrzyłam ojcu w oczy.
- Cassandro czy czułaś się bezpiecznie przy Danielu?
- Tak czułam się przy nim bezpiecznie- odparłam.
- Cóż jeśli Cassandra mówi, że dobrze się nią opiekowałeś znaczy, że nie mogę się do niczego przyczepić.
- Nie uważasz tato, że wypadało by przeprosić gdyby nie Daniel wszystko skończyło by się dużo gorzej.
- Przyznaję popełniłem błąd. Przepraszam Danielu.
- W porządku doñ rozumiem.
- Natomiast jeśli chodzi o ciebie Cassandro. Od dziś nie ruszasz się nigdzie bez ochroniarza.
- Dobrze to ja wybieram tego ochroniarza - powiedziałam.
- Cassandro Cornelio de Sánchez wybrałem ci już ochroniarza.
- Czyli co mam za mną łazić jakiś bałwan i ślęczeć nade mną, bo mój tata tego właśnie chcę?
- Cassandro Cornelio de Sánchez jedyne na czym mi zależy to abyś, była bezpieczna i szczęśliwa.
- Tato myślisz, że uszczęśliwi mnie pajac, który będzie obchodził się ze mną jak z jajkiem i trząsł portkami, bo moim ojcem jest Rodrigo de Sánchez?
Daniel zaśmiał się. Spojrzałam na niego.
- Cassandro nie chcesz wiedzieć,kogo wybrałem na twojego ochroniarza?- zapytał tata.
- No dobrze,ale jeśli mój ochroniarz okaże się totalnym burakiem będę mogła sama zdecydować, kto ma mnie chronić. To się nazywa kompromis tato.
Tata milczał przez kilka minut.
- Jeśli można doñ Rodrigo - powiedział Daniel. Tata w odpowiedzi skiną głową.
- Cassandro szczerze wątpię, żeby chciała zmienić ochroniarza.
Spojrzałam na niego.Daniel uśmiechną się.
- Powiesz mi w końcu.
- Cassandro to twój ochroniarz- powiedział tata.
- Mówisz serio tato?
- Całkowicie serio Cassandro.
- Kocham cię - powiedziałam przytulając ojca.
- Ja też cię kocham moja księżniczko.
- Możesz mnie już stąd zabrać tato?
- Oczywiście, że mogę, jeśli się pospieszymy zdążymy na kolację.
- Doña Olimpia zapewnie już się niecierpliwi - powiedział Daniel.
- Doña Olimpia?
- Olimpia to moja żona - powiedział tata.
- Tato myślisz, że twoja żona mnie polubi?
- Oczywiście że tak. Wsiadaj Cassandro.
Bez słowa wsiadłam do samochodu.
Po chwili obok mnie usiadł Daniel.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam.
- Dlaczego mam być zły Cassandro?
- Za to co powiedziałam.
Daniel roześmiał się.
- Rozbawiłaś mnie i możesz być spokojna. Nie zamierzam obchodzić się z tobą jak z jajkiem, nie będzie też trząsł portkami doñem Rodrigo.
Tym razem to ja się roześmiałam.
- Danielu - powiedział tata.
- Tato to był tylko żart. Chyba się nie obrazisz prawda?
Ojciec roześmiał się. To był inny śmiech od tego,który słyszałam w domu matki szczery i prawdziwy. Dalsza droga na lotnisko minęła spokojnie. Byłam tak pochłonięta myślami, że nie zauważyłam, że jesteśmy już na lotnisku. Tata wysiadł z samochodu.
- Cassandro - Daniel dotkną mojego ramienia. Spojrzałam na niego.
- Jesteśmy już na lotnisku.
- Zamyśliłam się przepraszam- powiedziałam.
- Myślałaś o siostrze prawda?
- Skąd wiedziałeś?
- Twoje oczy cię zdradziły. Masz smutne spojrzenie.
- Nie rozumiem dlaczego ona tak się zachowała.
- Być może w głębi duszy postrzega Maríę za idealną.
- Zapewne masz rację- powiedziałam smutno.
- Mała nie zadręczaj się. To w niczym ci nie pomoże, będzie tylko gorzej.
- To co według ciebie powinnam zrobić?
- Uśmiechnij się.
Spojrzałam na niego.
- Proszę - powiedział.
- Dlaczego mam się uśmiechać?
- Do twarzy ci z uśmiechem.
- To nie powód. Jestem zła, a ty każesz mi się śmiać?
- Nie każe ci się śmiać chciałem abyś się uśmiechnęła.
- Podaj mi jeden dobry powód dla którego miałbym się uśmiechać.
- Pozbyłaś się natręta w postaci swojego byłego.
- Właściwie to masz rację. Myślisz, że długo pożyje?
- Pracuje dla twojego ojca od dawna. Zdążyłem już poznać go na tyle dobrze, że wiem, do czego jest zdolny.
- Jakie wyciągnąłeś wnioski?
- Zgodnie z filozofią Doña Rodrigo ten śmieć jest już martwy.
- O jeden problem mniej.
- To co idziemy Cassandro?
- Tak idziemy - powiedziałam.
Wysiadłam z samochodu. Ruszyliśmy w stronę płyty lotniska. Tata rozmawiał z pilotem. Podeszłam do ojca.
- Wszystko dobrze Cassandro?- zapytał tata
- Tak jest w porządku - odparłam.
- Zapraszam na pokład Doñ Rodrigo - powiedział mężczyzna. Weszliśmy na pokład. Zajęłam miejsce naprzeciwko taty. Obok mnie usiadł Daniel.
- Czyli tak to ma wyglądać? - spytałam.
- Cassandro Cornelio de Sánchez.
- Ja nic nie powiedziałam.
- Nie rozumiem cię Cassandro chce abyś była bezpieczna. Wybrałem dla ciebie ochroniarza,z którym jak mi się wydawało powinnaś się dogadać.
- Ja przecież,nie powiedziałam nic złego. Nie mam żadnych zastrzeżeń chciałam tylko zapytać czy Daniel ma być jak mój drugi cień?
- Tak Cassandro Daniel ma być jak twój cień- powiedział tata.
- W porządku - odparłam spokojnie.
- Jeszcze jakieś pytania dziecko?
- Czy jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć?
- Tak Cassandro masz dwóch starszych braci.
Spojrzałam na ojca.
- Co będzie jeśli oni mnie nie zaakceptują?
Tata popatrzył na mnie.
- Zaakceptują cię Cassandro jestem tego pewien - powiedział tata.
- Czyli nie mam powodów by się martwić?- spytałam.
- Absolutnie żadnych - rzekł tata.
Usłyszawszy to mogłam odetchnąć. Przez kilka kolejnych minut panowała cisza.
- Tato jest jeszcze coś - powiedziałam.
- O ci chodzi Cassandro?
- Chodzi o to, że ja bym chciała chodzić do szkoły takiej normalnej.
Tata zamyślił się. Siedziałam jak na szpilkach czekając na odpowiedź ojca.
- Zastanowię się nad tym Cassandro.
- Dobrze tato ,bo jest jeszcze taka jedna naprawdę mała rzecz.
- Co takiego Cassandro?
- Zawsze chciałam mieć psiska,ale matka się nie zgadzała.
- W porządku. Powiedz tylko jakiego, a ja ci go kupię.
- Nie chce rasowego, chcę kundelka ze schroniska.
- Dlaczego nie rasowy?
- Tato w schronisku jest cała masa psiaków, które najbardziej na świecie pragną odrobiny miłości.
Tata spojrzał na mnie,a po chwili uśmiechnął się
- Dobrze córeczko jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa, zgadzam się.
- Dziękuję tatusiu - powiedziałam uśmiechając się.
- W takim razie jutro pojedziemy do schroniska i wybierzesz sobie takiego psiska jakiego tylko będziesz chciała Cassandro - powiedział Daniel.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się.
Dalsza część podróży minęła względnie spokojnie.

ROZDZIAŁ POPRAWIONY

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 13, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Córka Mafii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz