2.

4.7K 168 112
                                    

JAYDEN

Po treningu czekałem na Rexa, który ogarniał się po swoim. Chłopak trenował futbol i nigdy nie dał się namówić, by dołączyć do drużyny koszykarskiej. Zresztą on z takim samym skutkiem próbował mnie zwerbować do futbolistów. Ale ja kochałem koszykówkę. Gra w nią sprawiała mi dużo radości. Poza tym to był jedyny sposób na oczyszczenie umysłu i skierowanie myśli w jednym, konkretnym kierunku, bo zazwyczaj krążyły wokół tego, czemu naprawdę nie chciałem ich poświęcać.

– Jay, możemy porozmawiać? – zapytała uprzejmie Esme, podchodząc do mnie.

– Co tam?

– Nora płakała w łazience... – zaczęła niepewnie. – Coś się między wami stało? Wyglądała na bardzo roztrzęsioną.

Cicho westchnąłem i przymknąłem oczy. Naprawdę się rozryczała, bo przerwałem jej nieudolnego loda? Przecież zadzwonił dzwonek na lekcję, drzwi do sali zaraz by się otworzyły i ktoś by nas nakrył. A ostatnie, czego potrzebowałem, to wylądować u dyrektora i patrzeć, jak dzwoni do mojego ojca.

– Pogadam z nią później – mruknąłem, żeby Esme dała mi spokój.

– Jay, nie kłam. Nie zrobisz tego.

– Czego ty ode mnie oczekujesz, Esme?

– Jeśli jej nie kochasz, to jej to powiedz – wypaliła stanowczo. – Bo takie wykorzystywanie jej nie jest w porządku.

– To ona się do mnie klei. Ja jej nie wykorzystuję – broniłem się.

– Proszę cię, JJ.

Uśmiechnąłem się, słysząc to przezwisko. Tylko ona tak na mnie mówiła, zwłaszcza jeśli chciała mnie do czegoś przekonać. Zmierzwiłem jej długie blond włosy przy akompaniamencie pisków i krzyków. Odsunęła się i zaczęła je szybko poprawiać.

– Prosisz mnie, żebym zerwał z twoją przyjaciółką, kuzyneczko?

Właściwie nie byliśmy rodziną. Nasze mamy się przyjaźniły, a my, z racji tego, że urodziliśmy się w podobnym czasie i mieszkaliśmy obok siebie, wychowywaliśmy się razem. Esme Black była dla mnie najważniejszą kobietą. Często wspierała mnie w trudnych chwilach i spędzała ze mną mnóstwo czasu, gdy tego potrzebowałem. Mieliśmy nawet swoją tajną miejscówkę, o której nie wiedział nikt inny. To znaczy nikt oprócz Rexa, bo Esme zabierała go tam, odkąd zaczęli ze sobą chodzić. A ja mimowolnie zastanawiałem się, czy Reevie też spodobałoby się to miejsce.

– Proszę cię, żebyś z nią szczerze porozmawiał. – Spojrzała mi w oczy. – I przestał ją oszukiwać.

– Dobra. Ale przygotuj się na to, że będziesz ją pocieszać. Strata takiego faceta jak ja będzie bardzo bolesna.

– Yhm. Zwłaszcza że ledwo na nią patrzyłeś, nie mówiąc już o prawdziwej uwadze, takiej, jaką ona poświęca tobie.

– Wiem.

– Mam nadzieję. A teraz powiedz mi, o co chodzi z Reevą. – Szturchnęła mnie łokciem.

Spojrzałem na nią zdziwiony, bo zazwyczaj o niej nie rozmawialiśmy. Esme wiedziała, jak wygląda sytuacja, i wiedziała też, że nic się w naszych stosunkach nie zmienia. Ewentualnie mogłem tylko wszystko pogorszyć nagłymi atakami frustracji – takimi jak ten, gdy dziewczyna wychodziła ze szkoły.

– Widziałam, że siedzieliście razem na biologii – dodała, gdy jedynie wzruszyłem ramionami. – I oboje się uśmiechaliście. Czyżby topór wojenny został zakopany?

– Jeśli nawet tak było, to znów wszystko spieprzyłem.

Esme uderzyła mnie w ramię, po czym wyrzuciła ręce do góry, dokładnie w ten sam sposób co Rex. To trochę przerażające, jak bardzo się do siebie upodobnili, spędzając tyle czasu razem.

The Reverse [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz