Rozdział trzeci

34 0 0
                                    

Alicja słyszała, że Marta coś do niej mówi, ale w tej chwili jej myśli zaprzątało coś zupełnie innego. Patrzyła na kogoś i nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Żadne słowa nie zostawały w jej głowie na dłużej, dlatego też nie układały się w logiczną całość, którą, nawet po chwili milczenia, mogłaby jakkolwiek skomentować.

- Nie słuchasz mnie, prawda? - spytała w pewnym momencie Marta i dopiero to wyrwało Alicję z zamyślenia.

- Słucham - skłamała.

- To co przed chwilą powiedziałam?

- Spytałaś, czy cię słucham - odparła ze śmiechem. Miała nadzieję, że ta wymijająca odpowiedź sprawi, że dziewczyna odpuści, ale tak się nie stało. - Sorry, zamyśliłam się - dodała przepraszającym tonem.

- Zdążyłam zauważyć - odparła z ironią. - Co tym razem tak bardzo cię zajęło? Czy raczej, kto? - dodała, widząc rozmarzony wzrok koleżanki.

Alicja patrzyła na nowego nauczyciela. Wyglądał na jakieś trzydzieści lat, może nieco więcej. Na pewno nie był świeżo po studiach, niemniej miał młodą, lecz jednocześnie poważną i dojrzałą. Nosił okulary o czarnych oprawkach, za którymi ukrywał zielone oczy. Na szkła opadała mu czasem grzywka brązowych włosów, która kolorystycznie pasowała do jego ubrań. Nosił się na brązowo albo czarno, co dodawała mu elegancji. Całość obrazu przełamywał młodzieżowym plecakiem.

Większość nauczycieli wyglądała na gburowatych, nosili tandetne skórzane teczki, buty z połyskującymi czubkami i nie traktowali uczniów zbyt poważnie, a na pewno nie na równi. Tymczasem profesor Jakub Wilk był sympatyczny, ale potrafił być też stanowczy, dlatego zyskał szacunek uczniów. Był tu dopiero od miesiąca, ale już zdążył się zaaklimatyzować.

- Znowu obserwujesz Wilka? - zainteresowała się Marta, która nie rozumiała fascynacji koleżanki. Musiała przyznać, że nauczyciel był naprawdę przystojny. Miał delikatny, kilkudniowy zarost i przyciągający wzrok stylem, ale to wszystko. Tymczasem Alicja wyglądała na niesamowicie zauroczoną, a przecież on nawet by na nią nie spojrzał. Była uczennicą drugiej klasy. On miał zapewne żonę i dwóję dzieci. Tymczasem Alicja śliniła się na jego widok i nie zamierzała przestać.

- Tylko patrzę. Co, nie można? - spytała, widząc zdegustowaną twarz Marty.

- Tego nie mówię. Po prostu to obleśne.

- Bo?

- Bo lepiej znaleźć sobie chłopaka w swoim wieku - odparła, chociaż doskonale wiedziała, że to nie prawda. Chłopcy z liceum bywali skrajnie niedojrzali. Nie potrafili rozmawiać z dziewczynami, obchodzić się z nimi, rzucali idiotycznymi komentarzami, nie byli czuli, romantyczni, potrafili tylko się śmiać z kolegami i opowiadać o rzeczach, które byłyby nie do przyjęcia nawet po alkoholu. Gdy wypiło się piwo albo dwa, hamulce nieco puszczały, człowiek był bardziej zrelaksowany, odprężony i mógł rozmawiać o wszelkich głupotach. Oni jednak przekraczali wszelkie granice absurdu i żenady, dlatego Alicja nie zamierzała spotykać się z nikim w swoim wieku. Marta to rozumiała, ale sama po prostu wolała zaczekać na lepsze czasy, niż uganiać się za facetami w średnim wieku.

- Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz - odparła Alicja, a Marta tylko wzruszyła ramionami.

Obie odprowadziły wzrokiem profesora Wilka, a zaraz potem po korytarzu przetoczył się dźwięk dzwonka. Dziewczyny wstały, żeby skierować się do klasy, ale nagle zamarły, bo usłyszały, jak ktoś zaczyna głośno szlochać.

- O co chodzi? - spytała Marta, lecz Alicja nie mogła jej odpowiedzieć. Obie nie miały pojęcia, co się mogło stać. Szybko poszły w stronę źródła dźwięku, obawiając się, że komuś stała się krzywda. Okazało się, że płakała jedna z ich koleżanek. Nie były ze sobą zbyt blisko, ale dość często rozmawiały w czwórkę na korytarzu. One dwie, płacząca teraz Agnieszka i Dominika, która nie pojawiła się dziś w szkole.

Gdy Marta przeniosła się do Warszawy, jeszcze w wakacje, nie potrafiła odnaleźć się zarówno w tym mieście, jak i przetaczających się przez ulicę tłumach. Dlatego przez dwa miesiące nie spotkała nikogo, z kim mogłaby się zaprzyjaźnić. Dopiero podczas rozpoczęcia roku poznała Alicję. Usiadła na samym końcu sali, podczas gdy wszyscy pchali się, żeby usiąść jak najbliższej podestu, na którym miała się za chwilę pojawić pani dyrektor. Ale zarówno Alicji, jak i Marcie nie zależało na tym, żeby zostać zauważonym przez nauczycieli i innych uczniów. To je do siebie zbliżyło.

Po kilku tygodniach wpadły na dwie inne, równie wycofane dziewczyny i w ten sposób stworzyły paczkę, w której miały szansę zrodzić się silne więzi. Gdyby tylko nie tragedia, do której właśnie doszło.

Liceum Dantego. PiekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz