MY DEAR SATORU

356 45 9
                                    

Mój drogi Satoru,

     Jeśli czytasz ten konkretny, to znaczy, że nie żyję. Albo wyjątkowo szybko przeszukałeś całe liceum by znaleźć cokolwiek co po mnie pozostało. To nawet do ciebie podobne, to trochę głupie, ale wierzę, że poruszyłeś niebo a ziemię by coś znaleźć.
     Specjalnie napisałem ci na kopertach w jakiej kolejności powinieneś czytać moje wspomnienia. Ale nie grzeszę konsekwencją, tylko ten jeden list przetrwa. Napisałem ich kilka, ale wszystkie albo spaliłem, albo kazałem Shoko się ich pozbyć. Pewnie i tak tego nie zrobiła. Trzyma moje wypociny by potem się pośmiać. Ty się nie śmiej. Nie jestem romantykiem, więc musisz mieć choć trochę wyrozumiałości.

     Nie wiem co teraz robisz, ale w czasie, w którym to piszę, chrapiesz w swoim pokoju. Dziwnie mi tego sluchać, kiedy wiem, że jutro się nie zobaczymy, a jeśli kiedykolwiek mnie spotkasz, to nie w takich okolicznościach w jakich byś tego chciał.
     Głupio mi. Nawet nie wiesz jak mocno. Ale znalazłem cel i chcę do niego dążyć. Tak jak ty. Zrozumiałem, że nie ma już miejsca dla dwóch najsilniejszych po tej stronie. Kiedy napisałem te słowa, znowu zacząłeś mocniej chrapać. To oznacza, że się zgadzasz z moim pomysłem, czy nie? Biorę to za tak, jeśli masz inne zdanie, musisz się pogodzić z moim wyborem. Przykro mi.
     Wcale nie jest mi przykro.

     Teraz sobie uświadomiłem jak żałośnie zabrzmiałem wcześniej, wybacz.

     Chciałem tu o czymś wspomnieć. Ale jest późno, a ja nie mam pomysłu na kolejne wspomnienie, które wywołałoby na twojej twarzy uśmiech.
      O wiem. Pewnie zauważyłeś, że na kopercie jest liczba dwanaście. Tyle ich napisałem, chociaż dostęp masz do tylko jednego. To bardzo idiotyczne, ale wymyśliłem tę konkretną liczbę. Bo dwunastego dnia każdego miesiąca coś ważnego się wydarzyło. MAM NADZIEJĘ, ZE CZYTASZ TO DWUNASTEGO DNIA MIESIĄCA. WTEDY TRADYCJA DALEJ BY TRWAŁA. Jeśli nie. To twoja wina.

      Ten list jest strasznie chaotyczny. Stresuję się ucieczką. Zaplanowałem ją dokładnie o czwartej. Wtedy Shoko kończy nocnego papierosa, a nie chcę by widziała uciekiniera. Zwłaszcza z fajką w ręce. Jeszcze by mi ją zgasiła ją twarzy! Nie chcę potem widzieć twojej szczerzącej się mordy, bo mam czerwoną plamę na policzku.
       Wolę jak śmiejemy się we dwójkę z kogoś. Wtedy jest jeszcze smiejszniej. Kocham słuchać twój śmiech, wiesz? Wydaje mi się taki dźwięczny, chociaż Shoko mówi, że brzmi jak zdychający prosiak. Chociaż nie. Czekaj. Poplątałem się. Ja ciebie nie lubię. Ja ciebie kocham. I wiem, że nigdy nie pokocham nikogo bardziej od ciebie. NIGDY. Nie chcę w ten sposób wywierać presji, żebyś powiedział do kawałka papieru, że czujesz to samo. Jednak liczę, że to zrobiłeś. Mówiłem już, że jestem niepoprawny romantycznie? Chyba tak, ale dla pewności o tym pamiętaj. Bo obawiam się, że nigdy nie będę mieć szansy by co o tym przypomnieć.

      To najkrótszy z moich listów. W poprzednich pisałem tak długo, aż mnie nie rozbolala dłoń, a łzy nie skapywały na papier. Może dlatego nie chcę żebyś je czytał. Czułbym się żałośnie.

Kocham cię,

Twój Suguru. Pierwszy i jedyny.

MY DEAR SATORU | SATOSUGU ONE SHOTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz