- Savinni, kurwa! Zaraz rozjebiesz ten worek.
Przestaję kontrolować uderzenia. Potrzebuję się wyżyć. Potrzebuję bólu. Na moment, jeden pieprzony moment straciłem kontrolę i za daleko przesunąłem granicę. Jak? Kiedy? Czuję się cholernie dziwnie z myślą, że mogłem przesunąć ją jeszcze dalej. Czy zaczynam szwankować? Chciałem ją sprowokować, by zobaczyć choć ułamek jej prawdziwej twarzy. Tej, którą myślałem, że widziałem, gdy wyciągałem ją w półprzytomną z wanny.
A ona widziała twoją prawdziwą twarz?
Kurwa, przecież tu nie chodzi o pocałunek, a o to, że...
- Nocowałeś tu? Jesteś czerwony, jakbyś całą noc pił - ciągnie dalej Sergiusz. - Nie, żebym mówił, że to coś złego. Nie śpisz. Nie ćpasz. Twój kutas tylko zbiera kurz, więc jedyne co ci pozostało to alkohol.
A co, jeśli nawet on nie daje mi już ulgi?
- Sergiusz, możesz się w końcu zamknąć? - warczę, przecierając rękawicą spocone czoło.
Wywraca oczami na moje słowa i wraca do zajadania się frytkami. Od zawsze pochłania ogromne ilości jedzenia. Nie mam pojęcia, w jaki sposób pozostaje w tak dobrej kondycji, ale o sprawiedliwości, w jakiejkolwiek kategorii tego świata, przestałem już dawno się łudzić.
- Chciałem ci tylko przypomnieć, że zrobiliśmy tę siłownię dla wszystkich, a nie pod twoje napady agresji - mówi, przeżuwając głośno jedzenie.
Wymierzam kolejny cios, chcąc zagłuszyć tego gada. Tak, siłownia w Blazehouse miała być ułatwieniem, żebym nie musiał się stąd ruszać, ale w planie miałem być tu sam, a w praktyce słyszę gdakanie Sergiusza.
- O której jedziemy do Todt Hill? - pyta. - Zaraz będzie moja pora obiadowa. Może zajedziemy po drodze do jakiejś knajpy?
Nie mam dziś mocy na konfrontację, ale z drugiej strony musimy dopiąć jutrzejszy bankiet na ostatni guzik. Po ostatnich wydarzeniach istnieje duże ryzyko, że będzie chciał zjawić się ktoś, kogo lista gości nie obejmuje.
- Masz przed sobą cały talerz frytek z serem - przypominam, nawet na niego nie patrząc.
- Mówię o prawdziwym jedzeniu, stary. Może kuchnia włoska? - Zamyśla się na moment. - Albo nie. Chcę coś wietnamskiego z podwójną porcją wołowiny. Znam dobre miejsce. - Wrzuca do ust kolejną porcje frytek. - Ale będziemy się jutro bawić, co nie?
Bawić. Cokolwiek to znaczy.
- Jeszcze słowo, a zamienię to - wskazuję rękawicą na worek treningowy - na twoją twarz.
- Stary zrzęda - odpowiada wydymając usta. - Też mógłbyś coś zjeść, a najlepiej niech to będzie cipka jakiejś nieprzyzwoicie seksownej dziewicy. Tylko legalnej - dodaje, unosząc wskazujący palec.
- Seksownej i dziewicy w jednym zdaniu? - Chwytam z podłogi butelkę z wodą i upijam kilka dużych łyków.
Nie czuję, abym potrzebował kobiety, jakiekolwiek. Seks nie jest dla mnie metodą na wyżycie się, szukanie ulgi, czy wyzwolenie serotoniny. Wydaje mi się to nawet trochę banalne? Lub po prostu na mnie to nie działa.
Bo dla ciebie nie ma antidotum.
- Może zająłbyś się czymś pożytecznym? - zwracam się do Sergiusza, gdy do moich uszu znowu dociera jego głośne mlaskanie.
Obserwuję, jak otwiera kolejną saszetkę z keczupem. Widzę po nim, że po prostu się nudzi. Nie wróciłem na noc do mieszkania, a mu samotność z pewnością nie sprzyja.
CZYTASZ
Bractwo Omerta [1] - Atak (ZAKOŃCZONE)
Misterio / SuspensoPierwsza część Trylogii Bractwa Omerta. [+18] *** Będę Twoim prześladowcą, zemstą, bólem i trwogą. Żałujcie za grzechy i porażki. Podążajcie za mną, a będziecie ocaleni. Nie Bóg Was ocali... lecz ja. Zgaśmy światło. Wyłączmy słońce i szczęście. Nie...