ミ★ Rozdział 1 ★彡

6 3 0
                                    

     Słońce rozgarniało swoimi długimi i gorącymi promieniami rzadkie chmury. Temperatura powietrza z każdą minutą rosła, co dla wielu było ciężkie do zniesienia, nawet dla małych kurcząt z kurnika w ogrodzie kotki Felicji. Była ona sąsiadkom Brzoskwini, mieszkała zaledwie dwa gniazda od niej. Dzieliło je jeszcze jedno lokum, dom Duni i jej dwójki kociąt: Kabanosa oraz Ludwiga van Beethovena.
     Brzoskwinia rozciągała się na parapecie, tym samym obserwując swoje dwie pociechy, które tak samo jak ona korzystały z pogody. Niecałe pięć tygodni temu, w burzliwą i wietrzną noc na świat przyszli jej dwaj synowie. Sporych rozmiarów, silny i głośny Burzyk oraz drobny, słabszy od brata Długi. Swojemu pierworodnemu nadała imię po porze, o jakiej raczył przyjść na świat. Długi został nazwany przez dwunogów kotki. Nie rozumiała, jakie to miało znaczenie dla nich, jednak ona odbierała to pod pretekstem jego długiego ogonka.
       Teraz dwójka jej synów ogrzewała ochoczo swoje futerka w blasku słońca. Długi, czarny point kocurek, spał w wyższej trawie niczym zabity. Gdyby nie jego co jakiś czas machający ogon, matka na pewno by go nie dostrzegła. Burzyk na przekór bratu leżał od niego dalej, dokładnie na środku ich podwórza. To właśnie tam słońce przekazywało swoją całą moc w samo południe, a on nie miał zamiaru marnować tego szczodrego daru. Co jakiś czas tylko się obracał, a to z jednego boku, na drugi. Chciał wygrzać się całkowicie, więc nie mógł pominąć najmniejszej plamki jego czarno-białej sierści.
     Gdy obracał się w stronę wschodnią ich ogrodu, przez przymróżone oczy dostrzegł niewielki ruch pod krzewami ich żywopłotu. Co to było? Od kiedy tylko pamiętał ten ogród był ich. Czyżby ktoś się wprowadził do jego gniazdka? Podniósł łeb i już miał unieść swoje ciałko na łapy, gdy nieznana moc naskoczyła na niego i przeturlała się z nim ogon na zachód.
- Mam cię łamago! - Parsknął głośno śmiech tuż nad nim. - Wiedziałam, że jesteś powolny, ale że aż tak?

     Burzyk nadto dobrze wiedział, do kogo należał ten paskudny śmiech, przywiany smród oraz piskliwy głos. Była to Kabanos, kotka w jego wieku mieszkająca po sąsiedzku.
- Co ty wyprawiasz? Złaź ze mnie! - Krzyczał i wiercił się pod nią, szukając drogi ucieczki spod jej ucisku. - Będziesz miała nieźle przechlapane, gdy tylko się moja mama dowie.
- Nie bądź płaczusiem, Burzyku. - Wtrącił się nowy głos, dochodzący z miejsca, w którym kocurek widział wcześniej dziwne poruszenie. - Nawet Długi nie zawodził tak głośno, gdy była jego kolej na bycie ofiarą.
     Oj, jak w nim się gotowało! Doskonale znał tą dwójkę. Kabanos i Ludwig, najgorsze kociaki w okolicy, a zarazem jego najbliżsi przyjaciele. Byli starsi od niego oraz Długiego o zaledwie dwa tygodnie, a rządzili się jak kogut Felicji. Dwójka młodych sąsiadów nie była specjalnie lubiana w sąsiedztwie. Zawsze głośne, niegrzeczne i takie brzydkie! Kabanos i jej brat byli sfinksami, za czym szło minimalne posiadanie sierści. Okropnie pomarszczone, chodzące patyki do nieodróżnienia.
- Widziałeś, jak na ciebie naskoczyłam? Nawet się nie spodziewałeś! Gdyby Ludwig nie narobił tego szumu pod krzakami to na pewno posiusiałbyś się ze strachu po tej napaści. - Parsknęła dziarsko koteczka.
- Gdyby Van umiałby od początku dobrze chodzić, nikt nie miałby teraz takich problemów. Nawet szczeniaki psów są cichsze od niego. - Dopiekł mu dodatkowo Burzyk, jednak Ludwig nie zwrócił na to uwagi. - Skąd w ogóle znasz taki ruch? Czyżbyś znowu widziała "Ich"?
     Po tych słowach cała trójka powoli odwróciła łebek w stronę parapetu, na którym lekko pochrapywała Brzoskwinia. Temat "Ich" był w najbliższych domostwach zakazany, jednak kim byli "Oni"? Dokładnie to nikt nie wie. Kabanos raz opowiadała, że gdy wstała jeszcze przed kogutem Felicji, to ujrzała jak na jej podwórko zakradały się trzy koty. Nie poznała ich, bo było za ciemno, ale poruszali się bardzo dziwnie. W ogóle nie przypominali swoimi krokami pociech dwunogów! Przyglądała się im jeszcze przez dłuższą chwilę, póki hałaśliwy pies mieszkający po drugiej stronie płotu Felicji ich nie przegonił.
     Kabanos od momentu ich spotkania nie przestaje o nieznajomych ględzić, lecz gdy tylko ta historia doszła do ich mam, te zakazały poruszać kociakom temat i wychodzić z gniazd przez najbliższe parę dni!
- Nie, jeszcze ich nie przyłapałam. Nasza mama od tamtego dnia pilnuje nas dokładnie i śpi na parapecie od ogrodu. - Wyburczała mała kotka ewidentnie niezadowolona myślą. - Ale Felicja pokazała mi wczoraj parę "Ich" ruchów. Ona mówi, że to nie są koty dwunogów, że przychodzą zza waszych krzaków po kurczęta jej kwok.
- Może powinniśmy to sprawdzić? Co jeżeli ukradli jakieś pisklę? - Głos Burzyka był przyciszony, ale przepełniony entuzjazmem.
- Jeżeli tylko wychylicie nosy poza krzaki, zawołam mamę. - Mruknął niepewnie nowy głos, który należał dotąd do śpiącego Długiego. - Tam jest niebezpiecznie. Nie pamiętasz historii, Burzyku?
     Wszyscy skierowali swoje niezadowolone oraz gniewne spojrzenia na kocurka, który dołączył. Długi był zawsze boi-myszką, ale kociaki nie twierdziły, że aż taką! Jednak Burzyk poddał się naleganiom braciszka. Znał go za dobrze i wiedział, że ten robi to wyłącznie z troski. On i Długi też byli pewnego rodzaju bliźniakami, tak jak Kabanos i Van. Tyle że nie byli podobni z wyglądu, dopełniali się raczej charakterami.
- Masz rację. Wybacz Kabanosie i Ludwigu, ale nie możemy bez zgody. - Słowa zgadzały się z ich wcześniejszym właścicielem, ale ton nadal protestował. - Najwyżej wybierzemy się tam, gdy tylko dorośniemy, a przecież to już niebawem! Zobaczcie tylko moje pazury!
     Czarno biały podniósł lewą łapkę i siłując się z nią tylko chwilę pokazywał w swojej całej okazałości szponki. Z każdym dniem stawały się większe i twardsze, można pomyśleć, że to za prędko, ale było inaczej. Korzenie dwójki kocurków doskonale im na to pozwalały, co ich przyjaciele bardzo w nich szanowali, ale i im zazdrościli.
     Brzoskwinia opowiadała im kiedyś, jak to ich ojciec jest wielkim kocurem, który o niedolo mieszkał daleko ze swoimi dwunogami. Burzyk zawsze pragnął go całym sercem spotkać, ale nie było mu to nigdy dane. Mama się nie zgadzała. Musiał się z tym pogodzić, lecz przynajmniej nadal posiadał coś, czym mógł się bez trosk chwalić.
- Tymi cudeńkami już za księżyc będę mógł rozerwać każdego szczekacza! Będę was bronił, ale oprócz ciebie, Ludwigu. - Mówił z taką radością, póki nie imię przyjaciela. - Jesteś brzydki i niemiły. Najwyżej lisy cię zjedzą, a my płakać nie będziemy, prawda Długi?
     Szybko odwrócił się do braciszka i wymienili zgodne kiwnięcia głową. Ludwig van Beethoven najeżył się i skrzywił mordkę.
- Przynajmniej nie jestem tak gruby, jak ty. Mały, tłusty- - Urwał swoje posykiwania.
     Z drugiej strony rozrośniętego krzewu jeżyn dobiegło ich uszu głośne i srogie wołanie Duni. Kotka doskonale wiedziała, co jej syn planował powiedzieć. Czuwała centralnie obok przejścia pod gęstwiną i nawet jeżeli nie widziała kociąt to pilnowała nasłuchując ich. Wymienione imiona Kabanosa i Ludwiga van Beethovena miały świadczyć o zakończonych odwiedzinach oraz porze na kolację. Jedynie biała sfinks koteczka wydawała się niezadowolona tą myślą. Jej brat pędem uciekł w stronę swojego ogrodu, a ta jeszcze zanim ruszyła jego ścieżką pożegnała się z Burzykiem lekkim dotykiem nosów.
- Do zobaczenia jutro Burzyku i dobrego wieczoru Dugi! - Zawołała entuzjastycznie i zniknęła pod chrustem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 06, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Osąd Burzowej Gwiazdy - Wojownicy AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz