Następnego dnia
07.09.2023Obudziłam się coś koło godziny 10. Świeciło słońce, co oznaczało że możemy na spokojnie z Arturem iść do parku.
Na śniadanie zjadłam serek Jarek Darek, a w radiu znowu puścili "Duże bimbały". To jedna z moich ulubionych piosenek, muszę ją pokazać dla Mickiewiczusa!
Ubrałam się, spakowałam, i zaczęłam zmierzać w stronę drzwi do mojego mieszkania. Przed wyjściem powiedziałam do siebie "Mr. Tadzio", ponieważ to hasło zawsze przynosi mi szczęście.
Mieszkałam z mamusią koło parku, więc szybko dotarłam na miejsce. Usiadłam na ławce, na której miałam spotkać się z 225 letnim poetą, ale "młodzieńca" (tak kazał na siebie mówić, podobno nie lubi być nazywanym starym) nigdzie nie było.
W czasie gdy czekałam, odpaliłam sobie na telefonie stronę croppa i zaczęłam robić slander nowej kolekcji. Mam tylko nadzieję, że jak Arturek zabierze mnie na shopping to nie postanowi kupić sobie ubrań w takim stylu. Przeszły mnie ciarki, gdy wyobraziłam go sobie w bluzie z jakimiś gacha oczami.
Minęła godzina 11. Na chodyzoncie zobaczyłam Artura z kawusią, którą wygląda na to że kupił w... starbaksie? Dziwne. W naszym nowoczesnym mieście nie ma starbaksa. Pomachałam mu.
- Najmocniej przepraszam za spóźnienie. Widzi panienka, ostatniej nocy postanowiłem wybrać się na wycieczkę do Warszawy. Spotkałem tam mojego przyjaciela, Tadzia Zawadzkiego. Polecił mi tą o to kawę.
Wszystko jasne. Ale jakim cudem spotkał Zośkę? Przecież on też powinien nie żyć.... Czekam aż spotka Orszulke albo Dżana Kodżanowskiego.
- Nie ma problemu. - odpowiedziałam.
- Jak panience mknęła noc panienko?
- Wyśmienicie młodzieńcze. - postanowiłam odpowiedzieć mu w podobny sposób, a ten odpowiedział śmiechem.
Zaczęliśmy pracować nad następnym rozdziałem naszej powieści.
Po trzech godzinach, postanowiliśmy zrobić sobię przerwę. Prawie skończyliśmy drugi rozdział i muszę przyznać, że wygląda zajebiście.
Poszliśmy na pizze na rynku. Ja zamówiłam salami, natomiast Artur poprosił o hawajską. Chyba mu posmakowała. Skąd wziął pieniądze żeby postawić nam pizze, kupić bilet na pociąg, statbaksa i inny shit? Ciężko powiedzieć...
Po posiłku postanowiliśmy udać się na shopping do juro. Mickiewiczus kupił sobie cały komplet sygnetów, a ja kupiłam drugi tom "Rewanżu" Olka Fredry. Poeta był zachwycony dosłownie wszystkim. Ciągle coś zapisywał, szkicował, rymował. Może to była ta insporacja której potrzebował?
Poszliśmy do H.Makdonald i zamówiliśmy szejki. Ponownie nie mam pojęcia skąd on ma na to pieniądze. Usiedliśmy koło przeszklonej ściano-szyby, z pięknym widokiem na parking. W między czasie, wytłumaczyłam mu zabawę w żółty samochód. Little did I know jaki ten trup jest silny. Będę miała siniaki fest.
Postanowiliśmy, że właśnie tutaj zaczniemy pisać trzeci rozdział. Tak też zrobiliśmy. Jako że autor "Mr. Tadzia" zgromadził nadmiar inspiracji, wykorzystaliśmy zebrane przez niego notatki. Poszło nam nawet szybciej niż wcześniej.
- Gdzie się jutro spotykamy panienko?
- Ajajaj nie mam pojęcia Mickiewiczusu. Jutro mam szkołę.
- Szkołę panienka powiada? Może udam się tam z tobą? Mógłbym udzielić paru wykładów na twoich lekcjach.
Kurwa niegłupi pomysł. Ewcia byłaby zachwycona, więc nie byłoby lekcji. Pokażcie tą książkę komuś kto nie wierzy, że przyjaźń z dwu setnym poetą się nie opłaca.
- Jasna sprawa! Akurat omawiamy "Mr. Tadzia". Masz jakieś dokumenty żeby faktycznie potwierdzić dla Zagórskiej, że jesteś prawdziwym Arturem?
- Coż to za pytanie moja droga. Noszenie przy sobie dokumentów to podstawa. Zwłaszcza jeśli podróżuje się komunikacją miejską.
- Hmm ma Pan rację.
Wyjaśniłam Mickiewiczusowi o której i gdzie ma się zjawić. Ja muszę tylko powiadomić o tym nauczycieli, a on zaoferował że zajmie się całą resztą. Nie będę narzekać, seksowna oferta!
- Racja prawie zapomniałem! Powinienem powiedzieć panience, iż niejaki Jan Matejko zgodził się zaprojektować okładkę dla naszej powieści.
- Jan Matejko??? Arturze skąd ty ich wszystkich bierzesz!
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i się rozeszliśmy. Zauważyłam, że Mickiewiczus szedł w stronę Zielonych Wzgórz. Czy to możliwe, że mieszka z Kerfusiem? A może idzie go odwiedzić?
CZYTASZ
Artur Mickiewiczus
PoetryPewien poeta respi się w kociej kawiarni, i pomaga głównej bohaterce w pisaniu powieści. Kto wie (Walec wie), może ta historia potoczy się dalej (szczerze w to wątpię)?