Od pewnego czasu Kima i Vegasa łączyła pewna nić porozumienia, która dla innych wciąż pozostawała tajemnicą...
Vegas zmierzał właśnie do domu głównej rodziny, by załatwić kilka spraw dla swojego ojca. W progu drzwi natknął się na Kima.
Kim: Hey! Co Ty tutaj robisz?
Vegas: To raczej ja powinienem zadać to pytanie Tobie. Jestem tu częściej od Ciebie. Ty rzadko kiedy pojawiasz się w domu.
Kim: Nieważne... Chodziło mi bardziej o to, dlaczego nie dałeś mi wcześniej znać że będziesz.
Vegas: Miałbym mówić Ci o wszystkim co robię? Kochaniutki, nie jesteśmy po ślubie... My się ze sobą tylko pieprzymy.
Kim: Jesteś pewien, by odzywać się do mnie takim tonem?
Vegas: A dlaczego by nie? Co mógłbyś mi zrobić?
Kim: O wiele więcej niż myślisz. Jestem synem głównej rodziny. Bez problemu mógłbym Cię zastrzelić tu i teraz i nikt nie kwestionowałby mojej decyzji.
Vegas: Oh, naprawdę? To jest to czego tak właściwie pragniesz? Możesz wpakować we mnie kulkę i mnie tym uśmiercić albo ja... zapakuje go w Ciebie tak jak to zrobiłem zeszłej nocy. Co wybierasz?
Kim: Ty sukinsynie... Tą rozmowę, zabierzmy ze sobą lepiej do łazienki. Spotkamy się tam za dziesięć minut.
Vegas: Skarbie... Wiedziałem że wybierzesz kutasa.
Kim: Zamknij się do cholery i chodź ze mną!
Dwójka mężczyzn ruszyła szybkim krokiem w kierunku łazienki...
Kim: Niech to szlag! Nie mamy gumek.
Vegas: Kto powiedział że nie mamy? Bez obaw, zawsze mam przy sobie paczkę.
Kim: Jesteś popieprzony.
Vegas: Czy to właśnie nie jest to, co tak bardzo we mnie kochasz?
Kim: Oh! Zamknij się już i podejdź bliżej.
Vegas: No dobrze już, dobrze... Spróbuj być cicho... Hamuj głośne jęki, bo inaczej któryś z ochroniarzy może nas usłyszeć.
Kim: Czyżby? A co by było, gdyby ktoś nas usłyszał? Mógłby dołączyć? A co gdyby to był... Pete? Zauważyłem, że od pewnego czasu nie możesz oderwać od niego wzroku.
Vegas: Mmm... Czyżbyś był zazdrosny? Ależ oczywiście! Jedyne o czym marzę, to żeby do nas dołączył. Czy Ty widziałeś jego tyłeczek? Mogę się założyć, że smakuje wybornie...
Vegas postanowił podroczyć się trochę z Kimem, składając delikatne pocałunki na jego szyi.
Kim natomiast złapał za jądra chłopaka ściskając je mocniej niż powinien. Krzyk Vegasa odbił się echem po ścianach.
Kim: Oho... I kto tu niby głośno jęczy?
Vegas: Przysięgam na Boga, że już jesteś martwy.
Vegas przyszpilił ciało Kima do ściany, zsunął z siebie spodnie i nałożył prezerwatywę by móc zacząć napierać na wejście Kima swoim penisem.
Kim: Po prostu go włóż! Nie zniosę tego dłużej.
Vegas wślizgnął się do wnętrza swojego kochanka.
Kim: Uhhh! Kurwa mać! Mówiłem Ci wiele razy, abyś używał lubrykantu! Moja dupa to nie puszka z tuńczykiem idioto!
Vegas: Mogę być delikatny, ale wiem że lubisz ostro.
CZYTASZ
Daddy Porsche ♡ 18+ (PL)
Fanfiction*** "Proszę przestań, nie mam nad tym kontroli." "Ale ja mam." "Błagam, miej litość." "Już Ci mówiłem, jest prawidłowy sposób i jest też mój sposób." "Ale Twój sposób mnie zabija." "Nie chciałbyś umrzeć w moich ramionach?" "Wolałbym żyć przy Twoim b...