Obudziłam się gwałtownie i zaczerpnęłam powietrze. Przez chwilę byłam zdezorientowana, ale po pustym korytarzu szpitalnym zdałam sobie sprawę, co się działo. Kurwa, nie mogłam stracić ani sekundy.
Spojrzałam na zegarek. Dziesiąta dwanaście. Dodałam szybko dziesięć minut i poderwałam się.
Biegnąc, rozglądałam się po całym korytarzu, jednak nie było na nic patrzeć. Nie było w nim absolutnie nic. Zrozumiałam, że było to pierwsze piętro.
Serce biło mi szybko, oddech miałam urywany, ale... ale dobrze było to czuć. Bo to było normalne, że męczyłam się w trakcie biegu. Brakowało mi tego. Kolejny raz przeleciałam dłonią swoje rude włosy i uśmiechnęłam się do siebie. Jezu, tęskniłam za nimi.
W końcu zauważyłam jakieś śmietniki. Bez wahania zatrzymałam się przy nich i zdjęłam z nich pokrywy, zerkając do środka. Zagryzłam wargi. Nic.
Spojrzałam na zegarek. Dziesiąta piętnaście. Coraz mniej czasu.
Poczułam większe ukłucie strachu. Zostało jakieś siedem minut, a ja nic nie znalazłam.
Westchnęłam, zła na siebie. W dzieciństwie często bawiłam się ze znajomymi w odnajdowanie rzeczy. I nie chwaląc się, byłam najlepsza w swojej drużynie. Skup się, do cholery.
Zaczęłam biec dalej. Nie wiedziałam, czego miałam szukać i to chyba było najgorsze. Minęłam puste biurko pielęgniarki. Nie było na nim żadnych rzeczy, ale postanowiłam przeszukać szuflady. Z mocno bijącym sercem zaczęłam to robić. Kątem oka zerkałam, czy nigdzie go nie ma. Mówił, że mam dziesięć minut, ale czemu miałabym mu ufać? Nie chciałam, aby mnie zaskoczył.
Otwierałam i zamykałam szuflady. Nie było w nich nawet jakiegoś długopisu, nic. Z wściekłością popchnęłam jedną szufladę do przodu, jednak nie zabrałam na czas drugiej ręki.
- AŁ! - krzyknęłam, kiedy szafka przycięła moją dłonią. Wyciągnęłam rękę i spojrzałam na nią. Była czerwona. Pomachałam nią parę razy w powietrzu z krzywą miną.
Piekło strasznie, ale musiałam wziąć się w garść. Zostały cztery minuty. Wbiegłam do pokoju pielęgniarek, jednak nic tam nie było. Wybiegłam, nie tracąc więcej czasu.
Obok była łazienka tylko z jedną kabiną. Wpadłam do środka i ku moim oczom ukazała się kartka. Leżała na ziemi, obok toalety, tekstem do dołu. Chwyciłam i odwróciłam ją. Poczułam ukłucie w żołądku. Od razu wiedziałam, co to było.
Moje wyniki.
Przełknęłam ślinę. Przypomniałam sobie, jak weszłam tutaj, zamknęłam drzwi, usiadłam na toalecie i w końcu wybuchłam płaczem. Nie chciałam, aby lekarze widzieli mnie w tym stanie, mimo że na pewno byli do tego przyzwyczajeni.
I wtedy też kartka wypadła mi z dłoni i spadła właśnie na ziemię.
Potrząsnęłam głową. Powrót do rzeczywistości. Zgięłam kartkę i wcisnęłam ją do kieszeni spodni. Nie musiałam zerkać na zegarek, aby wiedzieć, że zostało mi bardzo mało czasu.
Albo wcale.
Wybiegłam z toalety. Biegłam korytarzem dalej. Otwierałam po kolei drzwi każdej z sali, jednak były absolutnie puste. Nie było w nich nawet łóżka. Mimo to nie chciałam pominąć ani jednego pokoju. Nie mogłam przegapić innego przedmiotu.
W końcu sprawdziłam wszystkie drzwi i zauważyłam schody na następne piętro. Słyszałam bicie swojego serca, a brzuch tak mnie bolał, że myślałam, że zemdleję. Wbiegałam jednak po schodach, wskakując po dwa schodki naraz. Szybko znalazłam się na drugim piętrze. Biegłam i czułam, jakbym miała ogień w płucach, ale się nie zatrzymywałam. Nagle zauważyłam ławkę, a pod nią błysk czegoś małego. Zatrzymałam się przed nią i zajrzałam. Pod spodem zauważyłam mały pierścionek. Chwyciłam go w dłonie. Zaręczynowy.
CZYTASZ
Kiedy śmierć daje ci szansę
ParanormalŚmierć nie jest miłościwa. Nie zlituje się. Jednak, kiedy daje ci szansę na przeżycie paru miesięcy dłużej - podejmiesz wyzwanie? Aleksandrze nie zostało dużo czasu i dziewczyna dobrze o tym wie. Jednak kiedy przychodzi pora, Śmierć proponuje jej gr...