- Fray. Proszę cię - rzuciłem błagającym tonem, składając ręce jak do modlitwy. - Jesteś moją ostatnią nadzieją.- No nie wiem, Yu. Nie wydaję mi się, że to było zajęcie dla mnie. Próbowałeś poprosić o to kogoś innego? - alfa nawet nie rzucił spojrzenia w moją stronę, zbyt zajęty szorowaniem brudnej miski w zlewie.
Głośno westchnąłem i ze zmęczeniem opadłem na pobliskie krzesło. Niestety byłem w dosyć ciężkiej sytuacji. Musiałem znaleźć kogoś, kto mógłby odrobinę skrócić moje włosy i zupełnie tego nie popsuć. I mówiąc odrobinę naprawdę miałem na myśli odrobinę. Nie więcej niż kilka centymetrów. Nie potrzebowałem jakiejś drastycznej zmiany. Chciałem tylko pozbyć się rozdwojonych końcówek.
- Niby kogo? Tatę? Błagam cię. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, z czym bym skończył na głowie - wcale nie dramatyzowałem. Naprawdę wolałem o tym nie myśleć. Zbyt mocno kochałem swoje włosy by zrobić im coś takiego.
Fray nawet nie zawracał sobie głowy, ukrywaniem uśmiechu.
- Troszeczkę przesadzasz.
- Wcale nie. Mój ojciec jest nieobliczalny. W ogóle nie rozumie, jak ważne są dla mnie moje włosy. Dlatego wiem, że zrobiłby to na odpieprz, a potem tłumaczyłby mi, że "E odrośnie, co się przejmujesz" - wyjaśniłem, udając głęboki głos mojego taty.
- Hmm... - blondyn mruknął ze zgodą, aby dać mi do zrozumienia, że mnie słuchał, pomimo mycia naczyń.
- Co prawda ma rację. Odrośnie. Ale to ja - wskazałem na siebie palcem - będę musiał chodzić z tym na głowie przez dłuższy czas.
Alfa odstawił już umytą miskę do ociekacza, a następnie oparł dłonie o blat, wreszcie spoglądając mi prosto w oczy.
- Dobrze, rozumiem. Twój tata nie. A Diane?
- Diane? - powtórzyłem z niedowierzaniem. - Bez jaj. Ona jest nawet gorsza od niego. Jak raz podcinała mi włosy, to o mało co nie skończyłem łysy.
Okej. Odrobinę przegiąłem. W żadnym wypadku nie skończyłem łysy. Jednak moje włosy nie wyglądały tak jak chciałem. Były za krótkie. Zdecydowanie ZA krótkie. Nie na to się wtedy umawiałem. I skoro kobieta już raz, zrobiła mnie w chuja, to nie mogłem znowu na to pozwolić.
- Łysy? - chłopak dopytał z niedowierzaniem, marszcząc swoje jasne brwi. Przez dłuższą chwilę przyglądał się mojej czuprynie, zapewne usiłując wyobrazić sobie mnie kompletnie łysego. Strasznie okropna myśl.
- Fray, przysięgam. Nigdy tak okropnie nie wyglądałem. Nie mogę pozwolić, żeby znowu zrujnowała mi włosy.
- Bzdura. Jestem pewny, że z włosami czy bez, nadal byłeś piękny - usiłował mnie pocieszyć i szczerze mówiąc, nieźle mu to wychodziło, bo poczułem nagły gorąc na policzkach. Niesamowite, że jeszcze niedawno nie miałem żadnego problemu z rumienieniem się. A teraz co? Jeden durny komentarz i koniec. Zamieniam się w jebanego pomidora. Jeszcze trochę i skończę w warzywniaku na półce.
- Tak. Bardzo piękny - odparłem sarkastycznie. - To co? Pomożesz mi? Bardzo ładnie proszę?
- Dlaczego ja? - alfa wydawał się zaskoczony, że nadal nalegałem. Na jego twarzy w szybkim tempie pojawił się niezadowolony grymas.
- Bo tylko tobie na tyle ufam - odparłem szczerze.
- Nie chcę zabrzmieć dziwnie, ale dlaczego? - chłopak uniósł brew, lekko zmieszany.
- Jesteś moim chłopakiem, pamiętasz? I nie dałeś mi jeszcze powodu, żebym ci nie ufał.
- Nie dałem? Było kilka pewnych kwestii, w których nie byłem do końca szczery.