Rozdział 1

47 2 12
                                    

Miko pov:

Jak zwykle był nudny dzień w szkole na lekcji matematyki.
Koleżanka z ławki o imieniu Fon (AN: Tak to ja jestem tą koleżanką) rysowała mi na ręce i w zeszycie siurki, które musiałem albo cenzurować, albo zmieniać ich wygląd, by wyglądały jak coś innego.
Nagle do klasy weszła wychowawczyni, a za nią był wysoki chłopak o dość długich włosach, z jego zapachu można było wyczuć, że jest alfą z krwi i kości.

– Dzień dobry, proszę przyjmijcie ciepło i powitajcie nowego ucznia o imieniu Massimo, jest on z Włoch, ale potrafi dobrze mówić po polsku-.

Powiedziała wychowawczyni, po czym wyszła z pomieszczenia, zostawiając Massimo na pastwę klasy.
Większość osób zaczęła go wypytywać o hobby, by powiedział coś po włosku albo jaka jest jego ranga. Widać było, że jest przytłoczony tymi pytaniami, ale odpowiedział na większość z nich bez problemu.
Nagle przypadkiem spojrzał w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały, a moje serce zaczęło dziwnie szybko bić. Massimo chyba zauważył i uśmiechnął się niecnie, po czym zniknął z mojego pola widzenia, kiedy się odwróciłem do tyłu zobaczyłem jego twarz zastraszająco blisko mojej, przez co poczerwieniałem jak burak, a on tylko szepnął.
Pod nosem

– słodkie-

po czym usiadł w ławce za mną.
Kiedy lekcja się zakończyła szedłem przez korytarz do następnej klasy, lecz, kiedy przechodziłem przy toaletach ktoś mnie złapał za ramię i pociągnął do łazienki. Był to nie, kto inny, niż mój były o imieniu Bartłomiej, z którym zerwałem po tym, jak spróbował mnie zgwałcić i oznaczyć bez mojego pozwolenia.

– Miko proszę wróć do mnie, zrobię wszystko-.

Powiedział a ja tylko spojrzałem na niego z obrzydzeniem, po czym przygwoździł mnie do ściany i znowu to powtórzył, lecz tym razem agresywniejszym tonem, przez który niejedna Omega, by się zgodziła.
Jednak nagle został ode mnie odepchnięty i przede mną stanął Massimo w obronnej pozycji.

– Ej nie przerywaj mojej rozmowy z moją Omegą!-.

Warknął Bartłomiej, a Massimo tylko spojrzał na niego z pogardą i odpowiedział:

– Nie widzisz, że on czuje się nieswojo i nie podoba mu się to, że go tak przygwoździłeś do ściany? A poza tym nie widzę na nim twojego oznaczenia, przez co nie możesz go nazwać swoją Omegą.-.

Powiedział spokojnym tonem Massimo, Bartłomiej tylko prychnął i odszedł z podkulonym ogonem.

– Hej, nic ci nie jest?-.

Spytał z troską w głosie Alfa

– Na szczęście nie, dziękuję, że mnie obroniłeś przed nim, bo gdyby tak dalej było, to nie wiem, co by mi zrobił-.

Powiedziałem, a Massimo wyjął z kieszeni obrożę i mi ją dał

– Masz, powinna cię ona ochronić przed niechętnym ugryzieniem-.

Powiedział, po czym odszedł.

Mój Włoski alfa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz