Rozdział 17.

3.5K 317 62
                                    

Veira

Nie sądziłam, że przyjdzie w moim życiu taki moment, w którym ktoś dobrowolnie zaproponuje mi zajmowanie się jego dzieckiem. Przez całe życie byłam typem osoby, od której każdy się odsuwał. No, poza tymi, którzy byli zaangażowani w mój upadek, oni byli jak najbardziej przysunięci. Ale to nie o tym chciałam.

Zena Vercetti zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem. Zena Vercetti pierwszy raz w życiu do mnie zadzwonił. Potem się grzecznie przywitał i zapytał, co u mnie słychać. Bo ostatnie dni, a może nawet tygodnie spędziliśmy na przygotowywaniu naszego lokalu i szkoleniu ludzi do akcji pt. „Steven Mory". Osiem lokali było monitorowane od tygodnia i na podstawie tych ośmiu punktów dowiedzieliśmy się, że zaproponowane przez Kellera dwa tygodnie to o wiele za mało. Chcieliśmy zrobić to szybko, ale zrozumieliśmy, że czas ma ogromne znaczenie. Steven Mory był ścierwem, które miało na rękach upadek setek kobiet. Albo nawet setek tysięcy, wcale bym się nie zdziwiła. Był doskonały w swoim fachu i ja, będąca w gorącej wodzie kąpana nie mogłam postawić żadnego nieprzemyślanego kroku. Musieliśmy działać powoli i z głową. Dlatego byliśmy zajęci pracą, a nie spotkankami rodzinnymi, na które nalegała Verina. Jednak wracając do Zeny — zadzwonił tak naprawdę z pytaniem czy nie byłabym tak dobra i czy nie zechciałabym zająć się jego córką. Z butów mnie wywaliło. Jak stałam w swojej kuchni z talerzem pełnym jedzenia, tak aż usiadłam z wrażenia. Bo Zena Vercetti mi ufał.

— Ja mam się zająć Fianką? — zapytałam z niedowierzaniem.

— Tak, Fianna bardzo cię lubi, Keller ci pomoże, bo często towarzyszy Verinie podczas kąpania małej i nie raz już ją karmił. Ale wolałbym żeby ten pojeb nie siedział z nią sam, bo nauczy ją czegoś popieprzonego zanim zacznie porządnie chodzić.

— Kiedy byś potrzebował pomocy?

— Jutro od rana do późnej nocy — odparł. — Zabieram Verinę na wycieczkę.

Więcej szczegółów nie potrzebowałam. Miałam gdzieś to, co mieli zaplanowane. Ale skoro mini Verina mnie potrzebowała, to oczywiście, że rzuciłam wszystkie plany w kąt i zgodziłam się nią zająć. Przebłysk pozytywu był dobry. Nauczyłam się tego w ciągu ostatnich kilku miesięcy, klimatyzując się w projekcie „rodzina". I dobra, często miałam odruch wymiotny, gdy myślałam o tych wszystkich miłych pierdołach, ale też nauczyłam się je doceniać. Gdy byłam dzieckiem lubiłam to, co miłe. Potem, gdy przejął mnie ojciec straciłam jakiekolwiek przejawy dobra w swoim życiu i doświadczałam jedynie okrucieństwa, które na dobre zakorzeniło się w moim krwioobiegu. Byłam złym, przesiąkniętym nienawiścią i żądzą krwi potworem bez litości. I nagle BUM! zderzenie czołowe z ciężarną Veriną, szansa na dorwanie mojego ojca i mój nowy początek. Doceniałam to. Po czasie i ciężkich mozołach, ale w końcu zrozumiałam, że te pozytywne emocje też są do przeżycia. Że nie samą nienawiścią i bólem człowiek żyje.

No, więc w taki oto sposób stałam aktualnie przy stole w jadalni Vercettich i przyglądałam się jak Verina instruuje Kellera odnośnie drzemek Fianny. Młoda była w tym momencie w ramionach swojego starego, który tulił się do niej jakby co najmniej wyjeżdżał na drugi koniec globu. Tak przynajmniej na resztę życia. Nie mogłam już patrzeć jak ją głaszcze, całuje, szepcze jakieś chujostwa, których ona nie rozumie i w ogóle migdali się jak złamas.

— Możecie już jechać? — zapytałam w końcu, podchodząc do tego łamiącego mózg pożegnania ojca z córką. — Zaraz zaczniesz płakać a tego bym nie chciała widzieć. Już mam cię za wystarczająco dużą pizdę, Vercetti.

— Nigdy nie będę się wstydził miłości, do mojej córeczki — odparł, miażdżąc twarz Fianki między swoim policzkiem a ręką. — Za długo na nią czekałem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 17, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ruby. Bloody Valentine +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz