Rozdział 1.

1 0 0
                                    

Mijałam właśnie nie zasiedlone pola i łąki, niedaleko był też las. Znałam ten teren bardzo dobrze, za dzieciaka często tu przyjeżdżałam, ale później już trafiałam tutaj tylko raz w roku, albo nawet i wcale.

Cóż, dziadkowie za bardzo to mnie nie kochali.

Myślami wróciłam do wczorajszego dnia.

Pogrzeb mamy i Dalii.

Mocno zacisnęłam powieki, kiedy przed oczami znowu miałam roztrzaskany samochód, a później dwie trumny osuwające się na grubych i ciężkich linach.

Spojrzałam na profil taty, który w skupieniu prowadził auto. Wiem, że śmierć żony i córki nie zrobiły na nim wielkiego znaczenia. W końcu teraz będzie mógł sprowadzić kochankę do domu, a o Dalii zawsze powtarzał, że nie będzie z niej żadnego pożytku i najlepiej będzie, jeśli szybko się wyprowadzi z rodzinnego domu.

Całkiem inne postrzeganie oczywiście miał na temat mojego brata, a jego syna. Leo jest idealnym synem i złotym dzieckiem, oczywiście w oczach ojca. On wszystko potrafi zrobić, ze wszystkim mu pomaga i jak się jego o coś poprosi, to on to zrobi. Trzeba po nim sprzątać, gotować i podstawiać wszystko pod nos, bo przecież on jest mężczyzną i nie może robić takich rzeczy.

Dlatego właśnie, żeby nie iść w ślady matki, z własnej woli wyprowadzam się do dziadków.

Podkreślam, z własnej woli.

Mamo miej mnie w opiece proszę.

Dojeżdżaliśmy na miejsce, widząc jak wjeżdżamy w las. Na jego początku w małym drewnianym domku mieszkają Ramona i Claus Exardov. Para wybitnie pojebanych ludzi na świecie.

Wjeżdżaliśmy na podwórko, przez wysoką i masywną metalową bramę, taką samą jak ogrodzenie. Claus ostrzył swoje noże, a Ramona paliła papierosa na drewnianej huśtawce, w okół wszystko było w jakiś krzakach i kolorowych badylach w ogródku.

Ktoś by powiedział, że to jest urocze, ale jakby poznał historię, to już dawno by uciekał.

Wysiadłam z czarnego jeepa, otrzepując przy okazji swoje spodnie, rozciągnęłam się trochę, bo spędziłam w samochodzie sporo czasu bez ruchu, przez co moje kości wydały charakterystyczny dźwięk.

-Zlituj się Lilith.- Przymknęłam oczy z irytacji, przez ten skrzeczący głos.

Wzięłam głęboki wdech, na swoją twarz przybrałam szeroki uśmiech i odwróciłam się w stronę dziadków, którzy teraz stali na przeciwko nas.

Nie miałam szans im czegoś zrobić, bo Claus trzymał nóż w ręce.

-Oh dziecko, jaka ty piękna, strasznie szybko wyrosłaś wiesz? Wyglądasz zupełnie tak jak ja, kiedy byłam w twoim wieku.- Babcia wzięła mnie w objęcia, a ja się trochę przeraziłam.

-Skoro wyglądam teraz tak jak ty, to absolutnie nie chce być stara.- Trochę ją zlustrowałam wzrokiem, kiedy się ode mnie odsunęła.

Jej pomarszczona już twarz, jeszcze bardziej się zmarszczyła, teraz to ona była zirytowana, a ja byłam zadowolona.

-Czarna owca rodziny się w końcu pojawiła, witamy pannę serdecznie.- Claus pod koniec swojej wypowiedzi wywrócił oczami, po czym się poprostu od nas odwrócił i poszedł gdzieś z ojcem.

Wspominałam już, że rodzina mnie nienawidzi?

-Na ile zamierzasz tu zostać?- Usłyszałam pytanie tej starej prukwy, która znowu odpalała papierosa.

Ja pierdole, to nawet ja tyle nie palę.

-Aż ojciec mnie z powrotem przyjmie do domu.- Zabrałam swoją dużą torbę z bagażnika samochodu i zaczęłam iść w kierunku wejścia do domu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 24 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

When I Was Alone Again Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz