Rozdział 1

56 12 0
                                    

"W krainie bólu każdy jest pozostawiony samemu sobie."

Za jego zamkniętymi oczami zawsze jest ktoś, kto płacze.
To pierwsza rzecz, którą Harry słyszy, gdy budzi się rano — cichnący płacz. Czasem jest to przejmujący, szarpiący za serce szloch, czasem zawodzenie, a jeszcze kiedy indziej ciche, samotne kwilenie.
Dziś to tylko zwykłe pociąganie nosem, jak gdyby tajemnicza postać nabawiła się paskudnej grypy. Dźwięki zlewają się z deszczem, stukającym o szybę niczym tysiące palców. W budziku z radiem emitują audycję UK Top 40, w tym właśnie momencie gra jeden z zespołów, którego wokalista brzmi jak dziewczyna i Harry przyłapuje się na myśli, że to piosenka z rodzaju tych, które nigdy się nie kończą.
— Doprawdy — mówi do siebie niemal surowo — życie nie byłoby tak dobre, gdybym nie żył.
Stwierdza, że to jego pierwsza Radosna Myśl Dnia, a potem zdaje sobie sprawę, iż mówi do siebie niczym szaleniec, a to jest już Niezbyt Radosna Myśl.
Próbuje się z niej otrząsnąć. Tego ranka czuje się szczególnie pusty. Nie pomaga fakt, że położył się do łóżka bez kolacji. Być może to dlatego, iż znowu miał jeden z tych snów, które wydają się być tak realne, próbują przekonać, że to twoja własna rzeczywistość, ta, do której należysz, nawet jeśli starasz się wmawiać sobie, że tylko śnisz. Ciągle czuje zapachy ze snu, a na skórze pozostaje wspomnienie dotyku. Dziś nie śnił o niczym niewiarygodnym ani perwersyjnym.
Tym razem był to dobry sen, z rodzaju tych, które wypełniają cię ciepłą przyjemnością i jest tak idealny, że aż rozrywa serce. Rozchodzi się po ciele jak gorąca herbata z cynamonem. Tuż po obudzeniu czuje się czegoś pozbawiony, ale lepiej starać się nie przypominać sobie niczego — dobre sny, takie jak ten, są absolutnie najgorszymi z możliwych.
Wie, że większość ludzi myśli, iż jego sny są mroczne, pełne pełzających pająków z długimi nogami, wężowych języków, zwłok i krwi. Niemalże oczekuje tego od nich, przynajmniej może przewidzieć ich pytania. (Cóż, w środy śnią mi się pająki, w czwartki o trzeciej nad ranem budzę się z krzykiem z powodu przebłysków wojennych, a każdej niedzieli śnię ten dziwny sen o wielkiej grzance, która przedtem jakimś sposobem wydostaje się z brytfanny.) Minęło już dużo czasu, od kiedy dzielił się tym z kimkolwiek. Zazwyczaj jego znajomi nie lubili tego słuchać, choć nigdy nie zebrali się na odwagę, żeby mu o tym powiedzieć, przybierali tylko zmartwiony wyraz twarzy. Spojrzenie Hermiony. To ona zasugerowała, że być może powinien się z kimś zobaczyć. ZSP, tak to nazwała. Zespół stresu pourazowego.
— Miewasz przebłyski z przeszłości? — zapytała. — Koszmary?
Wymieniła całą litanię pozostałych symptomów. Odrętwienie emocjonalne, zaniechanie aktywności, porzucenie zainteresowań. Drażliwość, trudności z zasypianiem i koncentracją, unikanie kontaktów z innymi ludźmi, zaburzenia uwagi.
(Mów o Hermionie co chcesz, ale przynajmniej nigdy nie straciła swojej pasji do wkuwania tekstów na pamięć.)
— Oczywiście, że nie — odpowiedział. — Skąd ci to przyszło do głowy?
Istnieje cała lista Zdecydowanie Nieprzyjemnych Myśli i znajdują się na niej pozycje, które psują Harry'emu nastrój.
Pod prysznicem odkręca gorącą wodę. Uwielbia niemal bolesne ukojenie, jakie ze sobą niesie. Obserwuje, jak skóra przybiera czerwoną barwę. Szybko myje włosy i przeklina, gdy szampon dostaje mu się do oczu. Jego ręce wędrują w dół umięśnionego torsu, powoli i leniwie dotyka porannej erekcji. Gdy dochodzi, stara się o niczym nie myśleć. Plama bieli na kafelkach wygląda jak jakieś zwierzę. Być może to koza albo pies, w każdym razie coś z uszami i czterema nogami. Nie jest pewien, czy to Radosna Myśl czy może znów ta Szalona?
Stworek przyrządził śniadanie: dwa perfekcyjnie wysmażone jajka z żółtkami jak złote oczy, tosty z marmoladą i nawet wędzone śledzie. Harry je, jakby zaraz miał umrzeć z głodu, dziabiąc widelcem jajka, z których wycieka żółta ciecz, zalewając cały talerz. Nie przywiązuje uwagi do tego, że może utyć. Spędził całe życie będąc głodnym, nie tylko w dosłownym znaczeniu tego słowa.
Przynajmniej on i Stworek dogadują się całkiem nieźle, a "całkiem nieźle" oznacza, iż Harry nie boi się, że skrzat zamorduje go we śnie, a potem przywdzieje jego skórę jak pelerynę superbohatera. Stworek przygotowuje mu smaczne posiłki, które zjada ufając, iż nie ma w nich żadnych „dodatkowych" składników. Wierzy w to na dziewięćdziesiąt dziewięć procent, a ten jeden pozostały to po prostu paranoja i folgowanie jego Nadzwyczaj Obrzydliwym Myślom.
Przeważnie, stwierdza.
Czasami podczas śniadania przegląda Proroka Codziennego. Jego nazwisko nie figuruje już na pierwszych stronach gazety. Oczywiście nie tęskni za tym ani trochę, teraz tylko od czasu do czasu, podczas spaceru ulicą, zdarza mu się usłyszeć prośbę o autograf. Raz podpisał się dziewczynie na piersi (na jednej, nie na dwóch), ale na tym poprzestał — nie miał pojęcia, że tak daleko może się to posunąć i zanim się obejrzy, ludzie będą wypinać w jego kierunku przeróżne części ciała.
Dziś zatrzymuje go mężczyzna w prochowcu i przysłaniającym oczy kapeluszu. Przez chwilę Harry myśli, że to jakiś ekshibicjonista i zaskakuje tym samego siebie, ale tylko trochę, bo wydaje mu się, że to właściwie Radosna Myśl. Nie żeby Harry był jakimś zboczeńcem, ale miło by było choć raz zostać zaskoczonym nie przez kogoś, kto chce go zabić, ale przez kogoś, kto chce zrobić coś tak niewinnego, jak pokazanie kawałka ciała. W końcu mogłoby to przełamać ponurą monotonię.
Mężczyzna niestety nie jest ekshibicjonistą, zamiast tego chce, aby Harry podpisał kolekcję zdjęć z nim w roli głównej, które mogłyby rywalizować z fotografiami robionymi przez Colina Creeveya.
— Komu mam je zadedykować?
— Nikomu — odpowiada szorstko mężczyzna. Harry nauczył się nie zadawać pytań na temat tego, co ludzie mają zamiar robić z jego zdjęciami.
Składa autograf dla nikogo. Myśląc o martwym, drobnym ciele Colina, Harry wciąż i wciąż bazgrze swoje imię na zdjęciu własnej twarzy, aż powstaje coś, co wygląda jak doprawione wąsy lub broda. Robi to, dopóki nie drętwieje mu ręka i nie może już dalej pisać.

Nightingale ||DRARRY||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz