Rozdział I

14 3 0
                                    

W królestwie jak zwykle panowała nuda, Margareta siedziała w swoim pokoju, który wolała nazywać jaskinią i po prostu rysowała jakieś bazgroły na kartce. Przez większość wolnego czasu właśnie tam przesiadywała, nigdy nie lubiła robić to co dziewczyny w jej wieku, nie kręciły ją suknie, zakupy czy rozmawianie o chłopakach, mimo jej statusu nie miała zbyt dużo znajomych z którymi mogła by gdzieś wyjść. W szkole, swoją drogą bardzo prestiżowej, była uważana za swojego rodzaju dziwaczkę. Zamiast jazdy konnej, wybrała szermierkę, co spotkało się z oburzeniem jej rodziców jak i kadry szkoły, bo przecież księżniczce nie wypada wojować z mieczem. Ciemnowłosa jednak nie przejmowała się opinią na swój temat, ludzi ze szkoły miała po prostu trochę gdzieś i tak gdy ją skończy to będzie chciała uwolnić się od tego całego cyrku dziejącego się w jej rodzinie. Nie raz zamierzała uciec, jednak po chwili zdawała sobie sprawę, że przecież nie ma gdzie się zatrzymać.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk zbliżających się do jej pokoju kroków, nie umiała ich rozpoznać dlatego, domyślała się, że być może jest to służba. Gdy ktoś zapukał powiedziała tylko wyraźne ,,wejdź" spoglądając na drzwi. Jej oczom ukazał się młody mężczyzna, którego od razu rozpoznała, był on królewskim listonoszem. Uniosła lewą brew do góry, jakby nie rozumiała co go tutaj sprowadza, była tą która nie często dostawała listy, a jak już to były one związane ze szkołą.
- Mam nadzieję, że to coś ważnego - mruknęła do blondyna, który tylko podał jej lekko różową kopertę i jak gdyby nigdy nic wyszedł z jej pokoju nawet się z nią nie żegnając. Per bo tak miał na imię miał to w zwyczaju, praktycznie nigdy się nie witał i nie żegnał, można śmiało rzec, że rzadko kiedy się odzywał, co dziewczynę coraz bardziej zaczynało irytować.
- No tak, wieczny brak szacunku - powiedziała do siebie pod nosem odkładając list, do przeczytania na potem. Jednak tak bardzo ją on zastanawiał, że nie mogła się powstrzymać i nożykiem do listów, otworzyła go. Kartka w środku była nieco złożona, po tym jak ją odwinęła zaczęła czytać, pismo było bardzo ładne, jak gdyby pisał to ktoś, kto bardzo długo ćwiczył kaligrafię. Droga Margareto
Pisze w zasadzie nie oczekując od Ciebie żadnej odpowiedzi. Nie pytaj skąd mam twój adres i wiem jak masz na imię. I tak Ci nie powiem.
Pewnie zastanawiasz się kim jestem, jednak nie teraz na to pora. No może zdradzę Ci jedynie moje imię - Annabeth jestem, miło mi Cię poznać. Wracając, wiem, że nie jesteś pierwszą do tronu i to nie do Ciebie powinnam się o to zwracać, a do twoich rodziców, których jak mniemam o tym poinformujesz, ale jestem chętna na poślubienie twojego brata. Słyszałam o nim naprawdę wiele dobrych rzeczy i śmiało mogę stwierdzić, że nadawał by się na mojego małżonka.
Z Poważaniem Annabeth Lidèn.
- Dziwne, że posiada Szwedzkie nazwisko, ale to imię, totalnie mi nie pasuje - powiedziała sama do siebie na głos. Mimo wszystko postanowiła narazie jej nie odpisywać oraz nie powiadamiać o niczym swoich rodziców, a w zasadzie nawet nie bardzo miała kiedy. Oboje ciężko pracowali by utrzymać społeczeństwo w ryzach, normalny szary człowiek z pewnością myślał, że panowanie jest czymś prostym, a królowie i ich rodziny tylko się lenią i całymi dniami nic nie robią. Tacy ludzie jednak bardzo się mylili, często były to bardzo ważne sprawy papierkowe, a niekiedy nawet wyjazdy do innych prowincji bądź łagodzenie sporów, nie tylko swojego ludu, a innych zaprzyjaźnionych państw i pilnowanie by nie wybuchła na świecie żadna wojna. Również bycie tą nieco mniej ważną częścią rodziny królewskiej nie było łatwe, każdy musiał być nienaganny, a każde potknięcie było zazwyczaj surowo karane. Ta cała sztuczna otoczka, która rozgrywała się na balach czy innych ważnych zgromadzeniach bardzo przytłaczała ciemnowłosą. Margareta chciała być po prostu sobą, a życie w takiej rodzinie jej to po prostu uniemożliwiało.
Dziewczyna po przeczytaniu listu zeszła na dół prowincji, była to pora obiadowa, więc podążyła do kuchni gdzie czekali już na nią rodzice i jej brat. Już od progu wiedziała, że się spóźniła, głównie po niezadowolonych minach jej rodziców.
- Nie patrzcie tak na mnie, mówiłam wam tyle razy, że w moim pokoju nie słychać dzwonka na obiad, ale jak zwykle nawet nic z tym nie zrobiliście- powiedziała i usiadła na swoim miejscu. Kątem oka spojrzała na Johana, którego chyba śmieszyła ta cała sytuacja.
- Co Cię tak śmieszy Johan? - spytała już teraz patrząc swoimi ciemnymi oczami wprost na swojego starszego brata. Rodzice zawsze go faworyzowali, to zawsze ich kochany Johan nie dostawał żadnych konsekwencji gdy zrobił coś nie tak. I to niby on miał panować krajem, taki buc jak on?
- Dzieci uspokójcie się, Marg proszę Cię, Johan nic przecież nie robi - powiedziała kobieta w średnim wieku, królowa Maria. Ojciec jak zwykle siedział cicho co nie było nowością. Niby był królem, ale jednak rzadko się gdziekolwiek udzielał. Dziewczyna postanowiła tym razem ugryźć się w język, zazwyczaj była wyszczekana, jednak kiedy do głosu dochodziła jej matka wolała się nie narażać. Wlepiła wzrok w talerz na którym leżał kurczak i jakieś warzywa. Jej myśli nieznośnie wracały do listu, nie mogąc zrozumieć dlaczego to właśnie do niej pisała ta dziewczyna prosząc o rękę jej brata i dlaczego miała tak obco brzmiące imię, a szwedzkie nazwisko. Po skończonym posiłku podziękowała i odeszła od stołu, poszła się przewietrzyć, ówcześnie zabierając ze sobą szkicownik. Usiadła na ławce w ogrodzie i zaczęła rysować kwiaty, tulipany, swoją drogą były to jej ulubione kwiaty. Gdy skończyła wróciła do pałacu, w pewnym momencie jednak na kogoś wpadła.
- Hej, hej, uważaj - usłyszała męski głos, a gdy spojrzała na chłopaka zobaczyła swojego przyjaciela.
- Lars - powiedziała z lekkim uśmiechem i przytuliła się do niego. Larsa znała od dziecka, praktycznie razem się wychowywali. Blondyn kiedyś był przy kości, ale z wiekiem stał się dość przystojny i teraz miał dobrze zbudowaną sylwetkę. Był on synem pokojówki Margarety, właśnie dlatego tyle spędzała z nim czasu. Rodzicom z początku nie podobała się ich znajomość jednak po latach zrozumieli, że są nierozerwalni. Dziewczyna mimo wszystko wiedziała, że nie zgodziliby się aby go poślubiła i to nie tak, że chciała, nie miała takich zamiarów. Lars był dla niej tylko i wyłącznie przyjacielem, nie patrzyła na chłopaków w sposób romantyczny, nie do końca to rozumiała jednak nie przeszkadzało jej to.
- W całej okazałości, jak się miewa moja ulubiona księżniczka? - spytał z czarującym uśmiechem, który został ozdobiony przez jego dołeczki.
- Chyba jedyna księżniczka chciałeś powiedzieć, przypominam, że nie poznałeś innej - zaśmiała się dając nu kuksańca w ramię. Lars był dla niej jak brat, można powiedzieć, że w pewien sposób zastępował jej Johana.
- Co tu robisz tak de facto? - powiedziała po chwili. Na jej słowa chłopak się zaśmiał, miał przyjemny i zaraźliwy śmiech, więc i Marg zaczęła się śmiać.
- Przyszedłem do mojej przyjaciółki, wiem, że nie powinienem być w tej części zamku, ale dla Ciebie wszystko - stwierdził po czym wziął ją za rękę i poprowadził do wyjścia poza pałac.
- Gdzie mnie ciągniesz? - spytała niemal za nim biegnąc.
- Zobaczysz - stwierdził, a gdy wyszli z zamku skręcił w jedną z alejek.

Dziesięć listów panienki Annabeth Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz