Prolog: jak oka w głowie

1.1K 133 48
                                    

Prezes wpatrywał się we mnie, w milczeniu pocierając siwą brodę. Nie potrzeba było szczególnie rozbudowanej wyobraźni, by widzieć pracujące pod wysokim czołem trybiki, które właśnie rozważały wszelkie za i przeciw.

A było co rozważać, chociaż moim zdaniem sprawa należała do tych z kategorii prostych. Pomysł, by na licytację na rzecz hospicjum wystawić obiad ze mną, był mój i nikt go na mnie nie wymusił. Klub darował już kilka przedmiotów — klubowe gadżety, karnety czy koszulki z autografami oprawione w ramę. Pojawiło się też kilka bardziej unikatowych rzeczy, jak na przykład kubki ręcznie malowane przez naszych zawodników.

Jako stosunkowo młody rozgrywający*, w dodatku spędzający większość meczy w kwadracie*, nie miałem niczego szczególnego do zaoferowania, może poza swoim towarzystwem. I jeśli dwie godziny z obcą osobą mogły sprawić, że na konto hospicjum wpłynie jakieś paręset złotych, to czemu nie? Zwłaszcza, że lubiłem ludzi i nie miałem problemu z nawiązywaniem z nimi kontaktu, w szczególności, gdy podobnie jak ja, lubili siatkówkę. Jeśli trafię na kogoś, kto śledził Ekstra Ligę, czas szybko zleci i kto wie, może nawet będzie przyjemnie.

— To może się udać — odezwał się nieoczekiwanie kierownik drużyny, Marek, na co Prezes popatrzył na niego uważnie. — Kamil ma ponad dwadzieścia tysięcy obserwujących na Instagramie. Na pewno są pośród nich ludzie, którzy będą chcieli wziąć udział w licytacji.

Korzystając z tego, że Prezes znowu pogrążył się w swoich rozmyślaniach, pokazałem w kierunku kierownika uniesiony w górę kciuk. Tylko wspólnymi siłami mogliśmy przekonać Papcię, by się zgodził.

— W to nie wątpię — mruknął pod nosem Prezes, odchylając na krześle. — Martwi mnie inna kwestia. — Teraz popatrzył na mnie, a ja zassałem policzki do środka, doskonale zdając sobie sprawę, do czego pił.

— Nic się nie stanie — odezwałem się pewnym tonem. — To będzie kulturalny obiad w miejscu publicznym. W dodatku nie będę tam sam, bo na pewno pójdzie ze mną Marek albo Michał, żeby zrobić kilka fotek na klubowego Instagrama. — Skrzyżowałem ramiona na piersi, wytrzymując ciężkie spojrzenie Papcia.

Niektórych młodszych zawodników traktował jak swoich synów — cóż, pewnie i mógłbym być jego synem, patrząc na kryterium wieku. Nie tylko wytrwale zagrzewał nas do gry, czy dopingował w treningach, ale potrafił poklepać po plecach, kiedy mecz nie poszedł tak, jak powinien czy zwyczajnie gasł entuzjazm. A teraz najpewniej się martwił — nie tylko o reputację klubu, ale też o mnie, jako człowieka. To było nawet miłe i poniekąd niespodziewane.

— Nie jestem Tadeuszem Frycałem — powiedziałem uspokajająco, przywołując chyba najsłynniejszego siatkarza na naszym polskim podwórku. — Nie mam żadnych szalonych fanek.

— Albo zwyczajnie o nich nie wiesz.

— A nawet jeśli, co się stanie? Jakaś babka rzuci się na mnie w miejscu publicznym? — Wzruszyłem ramionami, kręcąc głową dla wzmocnienia efektu. — Chyba nikt nie byłby tak zdesperowany. — Uśmiechnąłem się półgębkiem. Nie byłem wybitnie przystojny, ale brzydkim też bym siebie nie nazwał. To, czego mi brakowało, nadrabiałem charyzmą oraz dobrą gadką. Niemniej, miałem rację — tłum nastoletnich fanek nie skandował mojego imienia, jak i nie biegał za mną z plakatami, na których widniał napis Kamilu dasz mi swoją koszulkę?

— Kibice Kozłów są wielką rodziną. Nikt nie seksualizuje zawodników, nikt nie narusza ich przestrzeni osobistej. Sam Prezes o tym wie — poparł mnie szybko Marek, najwidoczniej bojąc się, co jeszcze mogłem powiedzieć.

— Jesteś pewien?

— Absolutnie — zapewniłem natychmiast, czując jak mocno biło mi serce.

— Będziesz go pilnował? — Jasne oczy Papcia skupiły się na naszym kierowniku drużyny.

— Jak oka w głowie.

— Niech wam będzie — zgodził się w końcu niechętnie Prezes, a ja dopiero zdałem sobie sprawę, w co też takiego się wpakowałem. Jednak teraz nie było już odwrotu. Poza tym... dla tych dzieciaków byłem w stanie zrobić wszystko.

Rozgrywający — pozycja na boisku; niekiedy nazywany „mózgiem" zespołu; decyduje o tym, do kogo zagrać piłkę

Kwadrat — miejsce w hali wyznaczone dla graczy rezerwowych

Ja serwuję Ci rozdział, Ty zaserwuj mi tweeta z #ZaserwujęCiMiłość albo komentarz/gwiazdkę ;>

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ja serwuję Ci rozdział, Ty zaserwuj mi tweeta z #ZaserwujęCiMiłość albo komentarz/gwiazdkę ;>

Zaserwuję ci miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz