I. I'm still alive when everyone who loves me has died

59 9 41
                                    

And if there's a reason I'm still alive
When everyone who loves me has died
I'm willing to wait for it
I'm willing to wait for it

(Hamilton: An American Musical, 2015)

Dzień, na który Iwaizumi przygotowywał się od lat, nadszedł wcześniej, niż się spodziewał, a potem skończył się jeszcze szybciej. Jego sukces rozpoczął się od tragedii i skończył się również na tragedii. Właściwie, gdy się nad tym zastanawiał, każdy kolejny etap w jego życiu wymagał czyjejś śmierci, jakby każda zmiana musiała być okupiona ostatecznym poświęceniem. Może to nauczyło go myśleć, że sam będzie musiał oddać życie w jakiejś większej sprawie.

Iwaizumi miał dwadzieścia jeden lat, kiedy został pełnoprawnym członkiem Zakonu. Zakon strzegł rubieży państwa, gdzie z Przeklętego Lasu wylewały się klątwy i gdzie nadzorowali Zatrutą Ziemię. Nie było ich wielu, ich życie spędzone było albo w siodle, albo na odludziu, ale dla Iwaizumiego stanowili od lat rodzinę. Iwaizumi uczył się drogi miecza od dziecka, pierw od ojca, zaś z Zakonem trenował, odkąd miał lat jedenaście.

Gdy nadszedł jego wielki dzień, miał za sobą większą niż inni liczbę lat treningu, lecz Zakon nigdy nie spieszył się z powierzaniem swoim adeptom większej odpowiedzialności. Ich życie było wystarczająco niebezpieczne bez tego. I tak niewielu ich dożywało późnego wieku. Śmierć zawsze podążała o krok za nimi i zabierała ich z powierzchni ziemi niespodziewanie. Tak jak zabrała jego drugiego rodziciela.

Drugi z jego ojców był w Zakonie, odkąd Iwaizumi pamiętał; jego samego więc nie znał prawie wcale, aż nie został mu nikt inny. Służba rzadko pozwalała dawnym kochankom się spotkać -- Ryuta pozostał na zamku w służbie króla, a Iriya bez końca patrolował granice. Hajime tymczasem wiedział, jak wygląda jego ojciec, ale na tym mniej więcej kończyły się informacje na temat jego obecnej persony. Nawet gdy Ryuta opowiadał mu o swoim mężu, co nie było zbyt częste, to brzmiał, jakby opisywał tylko jego dawny charakter. Czasem, gdy wracał ze zbyt długich narad na dworze z przybitym wyrazem twarzy, zastanawiał się na głos, jak długo po wystygnięciu jego ciała dowiedzieliby się, że stracili Iriyę. Potem przepraszał syna za martwienie go i wychodził na długie spacery, aż mógł wrócić w bardziej typowym dla siebie, opanowanym stanie. Ryuta odszedł przed swoim mężem.

Iwaizumi zaś wspominał często dzień, w którym to on stracił Iriyę. Zastanawiał się, czy jego ojciec zrobił coś źle, czy też o wszystkim zdecydował przypadkiem. Z czasem miał dowiedzieć się, że okoliczności zwiastowały początek końca, ale czy przed śmiercią jego rodziciela były jakieś znaki? Nie wydawało mu się; była to mało ryzykowna wyprawa, jakich przedtem odbywali wiele.

Podróżowali do fortecy położonej daleko od granicy Przeklętego Lasu. Choć Przeklęty Las się rozrastał, byli jeszcze w bezpiecznej odległości od najdalszego punktu, od jakiego w dotychczasowym tempie mogła rozprzestrzenić się Skaza. Ze słonecznego gościńca dopiero co zjechali między pierwsze drzewa, z zaduchu w objęcia chłodniejszego leśnego powietrza. Hajime otarł pot z czoła, może rozluźnił się nieco, reszta też.

W lesie było cicho, ale nie nazbyt cicho. Nie ten rodzaj ciszy, który zwiastował lęk przed większym drapieżnikiem buszującym w okolicy. Rozpoznaliby to. Las był cichy w kojący sposób, nawet ptaki, ćwierkające ponad ich głowami, nic nie wyczuwały. Biorąc z nich przykład, paru adeptów wymieniło kilka słów. Hajime przymknął oczy, choć otworzył je zaraz, nie chcąc poddać się sennemu popołudniu, to pamiętał wyraźnie. Jego ojciec jechał z przodu kolumny, w ciszy, a Hajime zamykał ją, również nie wdając się w pogaduszki, nie mając na to ochoty bez żadnego większego powodu.

Jechali tak chwilę wydeptaną przez sam Zakon ścieżką, tak jak zawsze. Ścieżka była wąska, otoczona zdrowymi drzewami, które w swej okazałości zamykały ich dość szczelnie pod swymi koronami. Nie było w tym jednak nic więżącego; co mogło być strasznego w lesie, który znali tak dobrze? A jednak pod ziemią uśpione leżały nasiona końca.

Król // Haikyuu, IwaOiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz