Rozdział 3

1.3K 150 28
                                    

Chicago

Dwa dni później

O siódmej rano budynek One North Wacker świecił pustkami. Statystyczni mieszkańcy Chicago zaczynali pracę w biurach o godzinie dziewiątej. Zapełniali ulice, stali w kilometrowych korkach, pędzili na złamanie karku, aby punkt dziewiąta zająć miejsce przy swoim biurku.

Zachary Nielsen nie był jednak statystycznym mieszkańcem Chicago. W firmie zjawiał się przeważnie pierwszy, zazwyczaj wychodził ostatni. Mężczyznę charakteryzowały typowe syndromy pracoholika, lecz tylko on sam wiedział, jak jest naprawdę. Wypełnianie obowiązków traktował jako jedną z ważniejszych wartości w swoim życiu, jako rodzaj misji. Uważał, że na jego barkach ciąży obowiązek utrzymania firmy w jak najlepszej kondycji. Niestety z tym bywało różnie, a każda niedogodność, trudność czy porażka odbijały się na Zacharym ze zdwojoną siłą. Sądził, że nie daje z siebie wystarczająco dużo, że siedząc w pracy od białego świtu po zmrok w pewnym sensie rozgrzeszy swoje niepowodzenia.

Firma, którą odziedziczył po rodzicach, a ojciec rozwijał od podstaw, była jednocześnie jego spadkiem i przekleństwem. Sam doskonale wiedział, że tytuł CEO przed nazwiskiem dusi bardziej niż nałożone na niego obowiązki.

Siedziba „Aircraft" – korporacji projektującej oraz produkującej podzespoły samolotowe – zajmowała dwa ostatnie piętra pięćdziesięciokondygnacyjnego budynku. W ich rękach leżała kompleksowa obsługa, począwszy od pomysłu, projektu, poprzez wykonanie i wdrożenie. Swojego czasu stali się pionierem na rynku innowacji, prężnie pozyskując największych producentów samolotów pasażerskich. Dzięki niektórym rozwiązaniom zredukowano koszta eksploatacji silników, a co najważniejsze topologiczna optymalizacja części zwiększyła ich funkcjonalność.

Plany były dalekosiężne, a wejście na rynek wojskowy i zbrojeniowy coraz bardziej realne. Do tego firma potrzebowała już czegoś więcej niż tylko innowacyjność i zaawansowanych ścieżek produkcji. Potrzebowali kolejnych patentów, a przede wszystkim wygrania paru kluczowych przetargów. Niestety jak to bywa w biznesie i przy tak wrażliwych kwestiach, wystarczyło parę błędów, parę niedociągnięć, aby misternie budowana strategia rozwoju runęła niczym domek z kart. Jeden zerwany kontrakt z gigantem lotnictwa zapoczątkował równię pochyła, na której coraz ciężej było się utrzymać.

Mężczyzna zatrzymał się przy windzie, poprawił krawat, który dziś wyjątkowo nazbyt uwierał go w szyję, po czym skupił wzrok na metalowych ramach drzwi. Już miał wcisnąć przycisk przywołania windy, gdy tuż za nim rozległ się dynamiczny stukot obcasów o marmurową posadzkę.

Zachary uśmiechnął się niemal niedostrzegalnie. Znał tylko jedną osobę, która była na tyle szalona, by zjawiać się tutaj bladym świtem – jego asystentka.

– Chyba nigdy nie uda mi się być przed tobą – zagadnęła, uspokajająco wciągając powietrze przez nos.

– Dzień dobry – mruknął niby od niechcenia.

– Dzień dobry, panie prezesie, a zważywszy na pana urzędowy ton, jeszcze się okaże czy będzie dobry – skwitowała kąśliwie, na co Zachary przestąpił z nogi na nogę.

– Przecież nie wymagam, żebyś bywała tu o siódmej rano. To, że ja jestem popieprzony, nie oznacza, że każdy musi – podsumował sytuację mało wybrednym żartem.

W gruncie rzeczy był beznadziejnie kiepski w rozmowach z ludźmi, a nawiązanie luźniej, niezobowiązującej konwersacji, zwłaszcza z płcią piękną, przekraczało jego interpersonalne możliwości.

– Powiedzmy, że moje życie kręci się wkoło ciebie i firmy, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Standardowo twoja czekolada i ciastko. – Wcisnęła mu w dłoń kubek i małą torebkę z cukierni. – Nie wiem, co zrobię, jak kiedyś zaczną później otwierać ten lokal. Będę musiała chyba sama parzyć i piec – biadoliła, wyrzucając z siebie kolejne wyrazy niczym karabin maszynowy.

Przypomnij mi, kim byłeś (PREMIERA 15.11.2023)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz