Rozdział 2

3 0 0
                                    

Noah

- Ale mamo! To jest moje życie! Mam już 18 lat! Mogę decydować o swoim życiu i decyzjach sam! - wrzasnąłem na całe gardło, uderzając przy tym pięściami o blat biurka

- Synu 18 masz dopiero za 2 miesiące, mógłbyś chociaż raz się nie kłócić?- odrzekła spokojnym tonem, przymrużając powieki i krzyżując ręce

- Kurwa tato! Powiedz coś

- Noah hamuj się i licz się ze słowami. - powiedział to tym swoim stanowczym tonem który już od kilku lat nie robi na mnie żadnego wrażenia i tylko przekręciłem oczami

- Dlaczego wszyscy moi koledzy mogą jechać a ja nie?

- Grozi ci nie zdanie do następnej klasy Noah! Czego ty nie rozumiesz? Była umowa, że jak poprawisz oceny, możesz jechać, ocen nie poprawiłeś co wiąże się z tym, że nigdzie nie jedziesz.- czułem, że moja matka była już na skraju wybuchu ale ojciec przerwał jej

- Kochanie idź się połóż, ja z nim porozmawiam- pocałował ją w policzek i wzrokiem odprowadził po schodach w stronę sypialni

Myślałem, że wtedy naprawdę wyjdę z siebie. Rozmowa z ojcem na temat szkoły nigdy nie kończyła się powodzeniem a tylko pogarszało sytuacje i zawsze kończyło się na kłótni po której nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka dni. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać na temat moich ocen i ogólnie o mojej sytuacji w szkole. Gdy tylko zostaliśmy sami pośpiesznym ruchem ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych w między czasie wyciągając telefon aby zadzwonić do przyjaciela

- Noah natychmiast tutaj wróć! - wrzasnął zdenerwowany

Nie zamierzałem się go słuchać i tylko przyśpieszyłem tępo aby jak najszybciej stamtąd wyjść, a wychodząc trzasnąłem drzwiami ze zdenerwowania. Po kilku sygnałach w końcu odebrał i on.

- Haloo czego dusza pragnie? Hmm...czekaj uprzedzę  pytanie NIE! Nie mam zioła. - słyszałem jego głosie rozbawienie i napewno wtedy uśmiechnął się tym swoim zawadiackim uśmieszkiem.

- Oh skończ, już nie mogę zadzwonić do najlepszego przyjaciela pod słońcem aby zaproponować mu wyjście na miasto bo już jestem oskarżany, że dzwonię po zioło? Bardzo mnie to zabolało Harry.- złapałem się wtedy ręką klatki piersiowej udając jakby faktycznie mnie to zabolało chociaż nie mógł tego zauważyć.

- Kurwa Noah po pierwsze zawsze do mnie dzwonisz tylko kiedy ci braknie zioła a po drugie mordo pytasz dzika czy sra w lesie? Kurwa oczywiście, że wyjdę z tobą na miasto. - wydarł się a następnie usłyszałem w tle huk

- Ja pierdolę ała! To gówno mnie zabije kiedyś. Sory brachu spadłem  z fotela.

No kurwa idiota

Uderzyłem się ręką w czoło i parsknąłem śmiechem pod nosem.

- Ty się o własne nogi na prostej drodze potrafisz wywrócić.

- Dobra spierdalaj. Gdzie ty chcesz się spotkać?

- Nie wiem, podejdę pod ciebie i coś wymyślimy ale na pewno musze się napić piwa. - odparłem czekając na jego odpowiedź

- Uuu piwo brzmi cudownie, już pędzę do ciebie.- rozłączył się zanim zdążyłem coś jeszcze dodać

Przechadzając się alejkami parku zauważyłem, że nie daleko grupa jakiś licealistów stoi nad jakimś dzieciakiem. Kiedy zobaczyłem jak jeden szybkim i sprawnym ruchem wyrwał chłopcu plecak z ręki i zaczął wysypywać z niego wszystko na ziemie a gdy znalazł portfel rzucił plecakiem w stronę chłopca i zaczął przeszukiwać portfel. Odrazu ruszyłem w tamtym kierunku.

Non-resistant heartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz