- Lucy podaj do mnie! - Krzyczała na mnie Skarlet. Szybko podałam do niej piłkę , a ona rzuciła w mojego wroga - Miranda.
- No dobra to teraz zemsta - uśmiechnęła się szyderczo.
Minuta ciszy i Miranda rzuciła piłkę wprost na mój brzuch. Złapałam się mimo wolnie, za zranioną część ciała i wolnym krokiem poszłam do higienistki. Lekcje wychowania fizycznego mogą być takie brutalne... A szczególnie jak gramy w zbijaka...
Higienistka zadzwoniła po moją mamę. Zanim się zorientowałam stała już pod szkołą.
- Do widzenia! - rzuciłam.
Wsiadłam do samochodu na tylnie siedzenie, po czym zamknęłam drzwi.
- Skarbie bardzo Cię boli? - Zapytała z troską mama.
- Nie, już lepiej.
Resztę drogi milczałam... Chyba nie był to mój najlepszy dzień.
W końcu wróciliśmy do domu. Od razu udałam się na górę do mojego pokoju i rzuciłam plecak koło szafy. Położyłam się i wzięłam telefon z szafki, która stała tuż przy moim łóżku. Podłączyłam słuchawki i włączyłam moją ulubioną piosenkę. Odpłynęłam. Na reszcie mogłam chodź na chwile oderwać się od pytań które wciąż krążą mi w głowie.
- Lucy! Chodź na chwilę - od relaksu odciągnęła mnie mama.
Zeszłam na dół do kuchni. Taty nie było jeszcze w domu... To znaczy był, ale w biurze a stamtąd nigdy nie wychodzi aż do 16.
- No wreszcie jesteś. Za minutę jadę do cioci Heleny. Mam nadzieję że brzuch cię już nie boli, bo chciałam abyś pojechała ze mną - uśmiechnęła się mama.
- Pffff... No dobra, pojadę - powiedziałam.
Chwilę później znowu wsiadłam do auta po czym zapięłam pas bezpieczeństwa. Do cioci jechało się 30 minut, więc przez ten czas bawiłam się telefonem; zmieniając tapety bądź słuchając piosenek.
- Lucy jesteśmy.
Otworzyłam drzwi po czym otworzyłam szeroko buzię. Tuż przy domie mojej ciotki stała stajnia oraz padok, na którym stała kasztanowata klacz. Zdziwiłam się. Nikt mi nie powiedział, że ciocia Helena ma konia.
Chwilę późnej odwróciłam wzrok i zauważyłam postać, która wychodziła z drewnianego domku. Oczywiście była to ciotka.
- Witajcie moje drogie! Nie spodziewałam się waszej wizyty - krzyknęła radośnie.
Ciocia Helena miała czarne, krótkie włosy i piwne oczy. Była dość chuda, jak na osobę która miała 42 lata. Ale była i tak bardzo w "dobrym" stanie.
Zanim doszła się przywitać, wzięła wiszącą na płocie "linkę".
- To co Lucy? Chcesz pojeździć na Fantazji?
Zamurowalo mnie. Nigdy nie jeździłam konno i tak szczerze nie przepadałam za końmi. Ta klacz była bardzo ładna, ale coś mnie do niej zniechęcało.
- no... Dobra - zkrzywilam się.
- Chodź za mną - uśmiechnęła się ciotka.
Chwilę później zaprowadziła mnie do miejsca zwanego "siodlarnią". Było tam nie za czysto i co chwilę uważałam żeby w coś nie wejść. Helena podała mi kask, który zaraz złożyłam na głowę. Był ciutke nie wygodny...
Gdy poszłyśmy na padok ciocia zgarnela siodło i ogłowie z siodlarni i tak nałożyła Fantazji. Oczywiście przed tem dokładnie ją wyczyściła.
Ugięłam jedną nogę, drugą włożyłam w strzemie, a ciocia złapała mnie za drugą kończyne dolną i odbiła mnie, tak abym usiadła w siodle. Następnie przywiązała do ogłowia tą "linkę" która potocznie nazywała się lonża. Koń zaczął krążyć w okół cioci, a ja starałam się złapać równowagę. W końcu się udało siedziałam w siodle już trochę pewniej. Cały czas jechałam stępem, ale to i tak było dla mnie dużo. Na koniec poklepałam konika w szyję i w zad.
- Pora zasiadać - powiedziała ciocia.
Kazała mi wyjąć obie nogi ze strzemion i zarzucić prawą nogę w lewą stronę, nad siodlem. Oczywiście z moim szczęściem upadłam na tyłek. Po chwili wstałam i otrzepałam się. Ciocia zręcznie rozsiodłała konia, omawiając mi wszystko dokładnie, ale... I tak nic nie zrozumiałam. Przynajmniej udało mi się odprowadzić ją do boksu.
- Proszę, daj jej - Helena podała mi marchewkę.
Podałam je tak jak powiedziała moja ciocia. Klacz napluła mi na nią resztkami owocu.
- O fuuu.... Ble - skrzywiłam patrząc na obleśną rękę.
Nie byłam przyzwyczajona. I raczej nie potrafilabym się przyzwyczaić. Szybko pobiegłam do łazienki, aby umyć ubrudzoną dłoń.
CZYTASZ
Niby nic, a jednak wszystko
AventuraLucy to 13 letnia dziewczynka, która została adoptowana. Nie ma przyjaciół od serca, a w szkole jest raczej szarą myszką. Jednak w życiu Lucy ma zagościć ktoś wyjątkowy. Czy Dziewczyna otworzy się choć trochę na świat?