-Lewku!-Złoty kocurek usłyszał głos swojej matki, Wiewiórczego Lotu.-Wracaj tu!
Lewek jednak nie zamierzał wracać do matki. Uśmiechnął się tylko i pobiegł dalej przez obóz. Nagle zdał sobie sprawę że leci na stertę zwierzyny. Nie zdążył wychamować i uderzył w nią. Sterta zleciała na niego. Na jego nieszczęście, nie dość, że przygniotła go zwierzyna, to jeszcze wbił mu się kolec. Zachlipiał. Chwile później został wyciągnięty przez Wiewiórczy Lot spod sterty.
-I teraz wiesz, czemu powinieneś słuchać się dorosłych-Warknęła
-Przepraszam mamo-Powiedział kociak i spuścił głowę.
-No dobrze maluchu, poczekaj tutaj. Idę po Liściastą Sadzawkę. Napewno wyciągnie ten kolec.
Kociak kiwnął głową i czekał. Pręgowana medyczka chwile później pojawiła się w wejściu do legowiska medyczki, niosąc jakieś zioła. Liściasta Sadzawka podeszła do niego.
-Pokaż, co sobie zrobiłeś.
Lewek przewrócił się na bok, pokazując kolec, wbity głęboko w jego plecy.
-Tyle zamieszania z powodu małego kolca!-Narzekała Liściasta Sadzawka.
-Ale boli!-Marudził kociak.
Liściasta Sadzawka tylko westchnęła i przyłożyła zioła do skóry kociaka Wiewiórczego Lotu. Brat Lewka, Sójek, podszedł do niego.
-I po co uciekłeś z żłobka?
-Łatwo ci mówić-Syknął Lewek-Ty nigdy nie zostaniesz wojownikiem!
Sójek cały się zjeżył. Wysunął krótkie pazurki i wbił się w ziemię. Lewek poczuł się źle z tym, że wytknął jego ślepotę.
-Czyli jestem bezużyteczny! Tylko dlatego że jestem ślepy?!-Syknął kocurek.
-Nie... Przepraszam... Nie chciałem....-Zaczął się tłumaczyć.
-Ta... Nie chciałeś!-Warknął, odwracając się.
Lewek patrzył na to smutno na swojego brata, odchodzącego do żłobka.
-Lewku!-Usłyszał głos swojej matki kocurek-Pora wracać.
Złocisty kocur powoli poczłapał do żłobka. Ostrokrzewinka leżała zwinięta w kłębek w kącie żłobka, Sójek jak tylko Lewek wszedł do żłobka, poczłapał w kierunku Wiewiórczego Lotu. Lewek podszedł więc do swojej siostry.
-Co się stało Sójkowi?-Spytała bez ogródek Czarna kotka.
-Emmm.
-Co jest? Borsuk wyrwał ci język?-Warknęła siostra
-Powiedziałem mu że i tak nigdy nie zostanie wojownikiem-Powiedział że smutkiem
Ostrokrzewinka przewróciła oczami i skuliła się z powrotem do snu. Skulił się obok niej do snu.
***
Ostrokrzewinka spojrzała na Paprotkową Chmurę. Jej kociaki, Lisek i Lodowatka, leżały wtulone w nią. Odkąd się urodziły, w żłobku zaczęło robić się tłoczno, tym bardziej, gdy kociaki się bawiły.
-Nie mogą pobawić się na dworze?!-Spytała samą siebie kotka.
Ona, Lewek i Sójek mieli już po pięć księżyców, lada dzień mieli zostać uczniami. Oby to szybo zjeciało-Pomyślała Ostrokrzewinka.
-Hej! Ostrokrzewinko!-Usłyszała słowa swojego brata, Lewka.
Kocur bawił się z Sójkiem w wojownika i mysz.
-Im nas będzie więcej, tym weselnej będzie!-Uśmiechnął się kocur
Ostrokrzewinka pobiegła do obu jej braci. Ustalili, że Lewek będzie wojownikiem, a ona i Sójek, myszami. Ostrokrzewinka pobiegła i schowała się za legowiskiem wojowników i kątem oka zobaczyła, że Sójek biegnie za legowisko medyczki.
-Mam cię!-Krzyknął Lewek.
Ostrokrzewinka rzuciła się do ucieczki, jednak wpadła w gałęzie cierni. Wszędzie jej się powbijały.
-Idę po Liściastą Sadzawkę!-Krzyknął Lewek.
Ostrokrzewinka nie odpowiedziała. Chwilę później usłyszała odgłos kroków i medyczka wyciągnęła ją z cierni. Szybko uwinęła się z cierniami, jednak Ostrokrzewinka miała zostać w legowisku, na wypadek wdania się zakażenia. Słyszała rozmowę wojowników.
-Musimy pozbyć się tych cierni, inaczej więcej kotów w nie wpadnie-Powiedział Obłoczny Ogon
-Dobrze.-Odparł Jeżynowy Pazur-Zajmie się tym Jesionowe Futro, Paprociowe Futro...
Ostrokrzewinka wyłączyła się i poszła spać. Wiedziała, że już za niedługo zostanie uczennicą. I zastanawiała się, kogo na mentora przydzieli jej Ognista Gwiazda.
YOU ARE READING
Historia Wiewiórczego Lotu
FanficInaczej co by było gdyby Wiewiórczy Lot była matką Sójczego Pióra, Ostrokrzewiastego Liścia i Lwiego Płomienia. Wiewiórczy Lot, młoda matka, córka przywódcy klanu, Ognistej Gwiazdy, ciszy się narodzinami swoich kociąt. Jednak nie wie że mają moc, kt...