Kinda venting TW! Jeśli szukasz czegoś weselszego, poszukaj w memeszkach na Wattpadzie. Miałam zły humor, okej??
- - - -
"Nie znasz życia, jeśli nie posłuchałeś tych trzech piosenek pod rząd!". Opis wideo razi w oczy automatycznym tłumaczem strony. Boli mnie głowa, gdy zaczyna grać Fish in a Birdcage. Usiłuję to zniwelować, podgłaśniając dźwięk, ale tym razem to nie pomaga. Ogólnie, to często umieram, leżąc na łóżku, podłączona do słuchawek jak do kroplówki, utrzymującej mnie przy życiu. Wybieram tylko to, co wpada mi w ucho, nie przywiązuję się do wielu autorów. Gdy mi się znudzi, odstawiam na pół roku, umierając z ciszy, po czym znów zaczynam się męczyć. Patrzę przez okno, szare chmury zasłaniają niebo, za którym bardzo tęsknię. Jaki to rodzaj? Stratocumulusy? Nimbostratusy? Nie wiem, nauka chmurologii znudziła mi się tydzień temu. Myślę, jak bardzo to wszystko szybko leci. Za może półtora miesiąca wakacje, w szkole zaczyna się nawał sprawdzianów przed końcem drugiego półrocza. Teraz muszę wytrzymać tylko jedną kartkówkę z hiszpańskiego, i będzie majówka. Odwracam się na drugi bok, ale "szare" światło omiata cały pokój, dając wrażenie niezmiennego i zatrzymanego w czasie. Mruczę coś pod nosem, burkliwie i pretensyjnie, po czym zmieniam kartę i puszczam sobie Bad Liar od Imagine Dragons. Męczyłam to już tak wiele razy, że ma się wrażenie, że jest przeżute i wyplute. Wciąż jednak lubię naginać teksty piosenek, które znam, do mojej rzeczywistości. "It was a terrible year". Kiedy tak sobie tutaj leżę, czuję się, jakbym była tu od roku. Więc to się zgadza, to był okropny rok. "Trust me, darling". No właśnie, mi się nie powinno ufać. A ludzie i tak to robią. Jakby się nie bali, że się nimi znudzę. Jak piosenkami, którym zaczynam rzygać, gdy mi się już nie podobają. Zamykam oczy, tu jest za dużo znaczeń, których nie rozumiem. Dan Reynolds rozwiódł się z żoną, wrócili do siebie. Taki był sens tej piosenki. Czemu miłość boli, zadaję sobie pytanie. Znam odpowiedź. Bo ludzie, zyskując dostęp do serca drugiej osoby, mogą ją zniszczyć. Mogą kliknąć "anuluj" i patrzeć, jak ktoś się załamuje. No i nie tylko dlatego, jest dużo czynników zewnętrznych. Tylko że klikając "anuluj" w kompie, to nie boli. Ta sprawa z sercem, jeszcze jak. Boli, że mogę skrzywdzić kogoś, chcąc zrobić dla siebie przysługę. Nie chcąc całować, mówić "kocham cię", krzywdzimy ją, a czując się za to winnym, krzywdzimy samych siebie. Dlatego uważam, że wolę się nie zakochiwać. To jest fajne tylko wtedy, kiedy obie osoby czują to samo. Ale już na późno, trzymam guzik pierdolonej zagłady w ręce.
Znowu zmieniam kartę. Nie chcę o tym myśleć. Chyba pora odstawić tę playlistę, stwierdzam. Już i tak mi się znudziła, jeśli mam utrwalić na tych piosenkach dobre wspomnienia (niczym zgrać je na płytę) z obozu żeglarskiego, muszę o nich na chwilę zapomnieć. Tak to działa na mnie, tak ostatnio w muzyce zakodowałam radość, zauroczenie i euforię z Tygodnia Językowego. Tydzień z moimi przyjaciółmi odbija się echem w Renegades i Riptide. To ludzie, z którymi straciłam kontakt, widzimy się raz na pół roku, piszemy tylko trochę częściej. Czasami się zastanawiam, czy nie tworzę sobie przez takie wspomnienia typowych androidów tych ludzi. Mają wgrane tylko te cechy, które w nich polubiłam. Pamiętam tylko te najlepsze wspomnienia, co daje mi ukochany obraz, który wprowadza w odpowiedni nastrój. Turlanie się po trawie z Kamilem. Uciekanie przed okropnym Oliwierkiem z Karoliną i wypłakiwanie się Martynie, mimo że wcześniej uważałam, że jest wredna. Słuchanie Melanie Martinez i na wpół poważne rozkazywanie Filipowi, żeby podał mi to, wytarł tamto podczas sprzątania pokojów. On, słuchający się mnie i też nieco żartem salutujący. Pisanie piosenek z Kasią. Matkowanie Amelii. Mówienie "capybara" o trzeciej nad ranem i duszenie się ze śmiechu. Światło dnia, grające na fotelach autokaru i dzielone z innymi słuchawki. Lubienie kogoś ten pierwszy raz. Tydzień Językowy był fajny. Widać, że takie wspomnienia są raz na całe życie. To okropne, bo strasznie za nimi tęsknię. Po zmianie szkoły wszystko zrobiło się mniej kolorowe, rok szkolny i nowe standardy wyssały to wszystko ze mnie.
Czy ja wciąż potrafię być taka, jak kiedyś? Mały dzieciak, paplający o Percy'm Jacksonie, biegający z kijkiem po ogrodzie, pochłaniający nowe książki. Mały dzieciak, zbierający kwiatki i co chwilę znikający z domu na rowerze. Mały dzieciak, usiłujący napisać fanfiki i kreujący postacie w mgnieniu oka. Mały dzieciak, który lubił to, co robił i nie krytykujący się. Mały dzieciak, który jakoś stał się mną. Przeglądającą Pinteresta leniwą osobą, która nie jest do końca pewna niczego.
Czy jest dla mnie kolorowa przyszłość w tej martwej chwili?
- - - -
Notka: to było przed przerwą majową, miałam bardzo złe i szare popołudnie. Uznałam jednak, że jest to wszystko prawdą i że tekst jest sensowny. Poza tym, ładny. Przypomina, że mam wrócić do moich korzeni. Dla mnie są one najbardziej radosne. Publikuję więc, aby dać zadość ciszy konta 🥰
YOU ARE READING
❝𝐊𝐫𝐲𝐩𝐭𝐮𝐬𝐢𝐚 𝐝𝐨𝐞𝐬 𝐭𝐡𝐢𝐧𝐠𝐬❞
Humor❝𝙊𝙋𝙄𝙎❞ 𝐓𝐨 𝐳𝐚𝐬𝐚𝐝𝐧𝐢𝐜𝐳𝐨 𝐤𝐬𝐢ąż𝐤𝐚 𝐳 𝐦𝐨𝐢𝐦𝐢 𝐜𝐡𝐨𝐫𝐲𝐦𝐢 𝐭𝐞𝐨𝐫𝐢𝐚𝐦𝐢 𝐬𝐩𝐢𝐬𝐤𝐨𝐰𝐲𝐦𝐢, 𝐫𝐨𝐳𝐤𝐦𝐢𝐧𝐚𝐦𝐢, 𝐩𝐫ó𝐛𝐚𝐦𝐢 𝐤𝐫𝐞𝐚𝐭𝐲𝐰𝐧𝐞𝐠𝐨 𝐩𝐢𝐬𝐚𝐧𝐢𝐚 𝐜𝐳𝐲 𝐣𝐚𝐤𝐢𝐞ś 𝐳𝐚𝐣𝐞𝐛𝐢𝐬𝐭𝐞 𝐦𝐞𝐦𝐲 𝐳𝐚𝐜𝐡...