Six

75 11 2
                                    

- Jay no daj mi łyka coli!.- krzyknął zdenerwowany yang chcąc popić wódkę.
- to chodź tu Yangie.- odpowiedział spokojnie klepiąc udo i czekając aż usiądzie.
- Boże umrę zaraz.- powiedział siadając mu na kolana.- to dasz?- jay wziął łyka powstrzymując śmiech i przybliżając się twarzą do yanga.- nie ma takiej opcji! Sam se do ryja pluj!.- zawył yang próbując zabrać colę na co drugi wybuchł śmiechem niechcący plując na yanga.- kurwa do nosa mi wpadło!- krzyknął yang odruchowo uderzając go w ramię.

- nie chce wam przeszkadzać ale my też tu jesteśmy.- oznajmił obrzydzony Niki głaszcząc włosy Sunoo.
- Chociaż będzie co pokazywać ich dzieciom nie marudź.- sunoo dodał wywracając oczami.
- mówisz to jakbyś się wcale z Sunoo po kątach nie lizał.- zaśmiał sie Jay.
- wypraszam sobie chociaż nie robię tego przy was!- odpowiedział oburzony.
- a szkoda.- wymamrotał cicho Sunoo.
-co?- zapytał zdziwiony Niki.
- twoja mama pijmy a nie!- krzyknął sunoo uciekając od tematu.- ej ale ja chce wiedzieć!-zawył niki ciągając go za poliki.-później pogadamy.- stwierdził sunoo nalewając wszystkim do kieliszków.

- mi już chyba starczy.-wymamrotał niewyraźnie Jake ledwo kontaktując próbując się wygodnie ułożyć na dosyć nie wygodnym siedzisku.Hoon widząc to przysunął się aby Jake na spokojnie mógł oprzeć głowę na jego ramieniu.

Skończyli pić koło godziny czwartej. Hoon i Jake wyszli godzinę wcześniej.Heeseung leżał nieprzytomny na podłodze, Sunoo z Nikim zniknęli nawet nikt nie pamięta kiedy.
Jedyny trzeźwy został Jay który starał się wszystkich ogarnąć mimo iż nie było to łatwe z yangiem przyklejonym do jego ramienia mamroczącym nie zrozumiałe zdania.

Wszyscy oprócz Jaya wstali po godzinie czternastej.Jay jako prawdziwy ojciec grupy zdążył ogarnąć całą altanę na której pili oraz przyszykować każdemu po szklance wody na kaca.Gdy już miał spokojnie usiąść i napić się kawy usłyszał głośny huk z pokoju obok chwile później zza drzwi wyszedł yang odrazu dreptając w stronę jaya aby usiąść mu na kolana.

- zrobiłeś se coś skarbie?- zapytał zmartwiony Jay przytulając go.
-mhm nie to tylko heeseung jebnął o szafkę i nawet się nie obudził biedny będzie miał tory na czole.- wymamrotał yang przecierając oczy.- głowa mnie boli.
- nie dziwie się . - zaśmiał się Jay.- chyba z sześć razy razem z nikim powstrzymywaliśmy ciebie i Sunoo przed przelizaniem.- powiedział Jay nie ukrywając nuty zazdrości.- Boże tylko nie to, nie złość się proszę .- zawył yang przyklejając się jak mucha do lepy.- jestem spokojny jak nigdy.- zaśmiał się ponownie Jay głaszcząc udo yanga.

- kurwa tylko nie w mojej kuchni.- powiedział Niki łapiąc się framugi drzwi.- przypomnieć ci co ostatnio odwaliłeś?- zaśmiał się yang.- dobra zamilcz!- zawył Niki.- pierdole jednak wrócę do Sunoo dobranoc.
- jest czternasta.- powiedział Jay śmiejąc się.
- Dobranoc!.- powtórzył Niki wracając z powrotem do pokoju.

- mogę buziaka?.- zapytał cicho yang.
- to nie ty się może walnąłeś?- zapytał zdziwiony Jay.
- jestem miły i dalej narzeka nie to nie !- oburzył się yang udając obrażonego.
- przecież wiesz ,że żartuje słodziaku.- zaśmiał się ciągając go za poliki i całując po całej twarzy jak zawsze.
- dobra dobra starczy!- pisnął yang. - gdzie z tym jęzorem po twarzy!. Krzyknął yang próbując uciec gdy myślał ze już mu się uda Jay przytrzymał go za biodra.- nie ma takiej opcji nie ma uciekania.
- to nie liż mnie po twarzy!- krzyknął ponownie yang patrząc na niego jakby conajmniej rodzine mu wybił.
- wolisz gdzie indziej?.- zapytał śmiejąc się .
- Matko boska zboczeniec pomocy!.- pisnął yang wbijając mu palce w żebra.
- kurwa mówiłem tylko nie w mojej kuchni mam wstać i wam wyjebać czy co!- odkrzyknął Niki zawinięty niczym kokon leżąc na tyłku sunoo.
- przypomnę ci ,że to kuchnia twoich rodziców a nie twoja gówniarzu!.

Cofając się kilka godzin wstecz do wyjścia Hoona i Jake'a...

- Jake błagam cię stoimy na tym chodniku od dobrych dziesięciu minut jest ciemno jak w dupie dodatkowo pizga i cały się trzęsiesz, ślimak jak ślimak taki już jego los.- powiedział załamany hoon pomagający iść Jake'owi do momentu aż przypadkiem Jake (nie) zgniótł ślimaka i zaczął użalać się nad jego żywotem.
- ale on miał tyle życia przed sobą jeszcze pewnie miał rodzinę. - mówił ciągiem Jake ze łzami w oczach co chwile pociągając nosem.
-ehh okej okej wszyscy wiemy a teraz do domku.- powiedział hoon wiedząc ze po dobroci nie da rady i w ten oto sposób doniósł go aż do jego sypialni.

- ale ślimaczek on mógł jeszcze żyć.- wymamrotał Jake będąc na granicy płaczu.
- Hej szczeniaczku spójrz na mnie.- poprosił hoon łapiąc go za poliki.- ślimaczek pewnie teraz pełza po tęczowym moście i ma się bardzo dobrze, skąd wiesz może uratowałeś go przed drastyczniejszą śmiercią.Nie smuć się już dobrze?-wytłumaczył spokojnie hoon.
-dobrze honnie.- odpowiedział cicho Jake pociągając nosem.- mogę twoja bluzę?- zapytał równie cicho.
- a bierz nie pytaj.- zaśmiał się hoon.- brązową jak zawsze?
- tak!- zapiszczał ucieszony jakby wcale przed chwila nie przeżywał śmierci i tak martwego ślimaka.

Ilość słów: 779
Hejo hehe
Przepraszam za tak długa nieobecność ale niestety nie jestem wstanie pisać systematycznie z powodów psychicznych jak i innych mam nadzieje ze rozumiecie <3
Rozdział delikatnie odklejony hehe
(nie sprawdzony bo jestem zbyt leniwa 🫡)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Counting Stars| JaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz