We Dwie: Pomoc Naprawdę Potrzebna (2/2)

14 4 2
                                    


Trzy dni później Vanessa ponownie pojawiła się w pracy. Ostatni dzień przerwy spędziła głównie na odbieraniu telefonów od szefa, znajdującego się w stanie istnej furii. Wymówka o ,,nagłym ataku przeziębienia" zdawała się nie dawać rezultatów. Ku uldze dziewczyny obyło się bez większego rabanu. Udawała też przed Louisem, który potrafił jeszcze bardziej wątpić we wszystko co powiedziała, niż jej szef, ale chłopak tym razem zaskakująco szybko jej uwierzył i więcej nie wspominał o sprawie. Pytał się tylko, czy niedawno nie miała żadnych trudnych sytuacji w życiu prywatnym lub problemów, o których chciałaby pomówić. Vanessa domyślała się, że kolega usłyszał, jak mówiła w przestrzeń i podjął podstawowe w takiej sytuacji środki.

Teraz Vanessa czekała, aż wpuszczą ją do pokoju betatesterów, myśląc o różnych rzeczach. Oczywiście największym problemem wydawała się tajemnicza istota z gry, ale to pociągało dziewczynę do innych rozważań. Choćby takich, że nic z tym nie zrobiła. Opowiedziała innym zmyśloną historyjkę i odłożyła temat tam, gdzie nie będzie jej męczył. Lora na jej miejscu już poszukiwałaby odpowiedzi na dręczące ją pytania, wiedziałaby, czym jest ta istota, ba, nawet by ją już zniszczyła i została bohaterką.... prawda? Jednak czy ona rzeczywiście została bohaterką, czy może raczej... ofiarą? Z drugiej strony, ona naprawdę coś odkryła i to coś, co było kluczowe dla sprawy. Vanessa pamiętała niepozorną, brązową teczkę, z którą w ostatnich dniach Lora się prawie nie rozstawała. Co było w tej teczce? Zapewne coś, co nawet nie przyszłoby do głowy dziewczynie, w której życiu najpoważniejszą sprawą był rozwód rodziców, a przy zagadkach była ostatnią.....

- Stop! - pomyślała - Przesadzasz z tym użalaniem się nad sobą. To stanowczo za wiele, a ty masz dużo bardziej przyziemne rzeczy do roboty.

***

Rozglądając się po wirtualnym świecie dziewczyna spostrzegła szybko zmianę. W znacznie oddalonych od niej drzwiach ujrzała lśniące purpurowe oczy, spoglądające na nią jakby z ciekawością. ,,Malhare" - pomyślała. Właśnie w tej chwili zdała sobie sprawę, że temat tajemniczej istoty istniał w jej pracy dłużej, niż myślała. Praktycznie kiedy tylko Jeremy rozpoczął.... no, świrować, wśród współpracowników pojawiło się sporo plotek na temat o czym że ich kolega tak ochoczo rozprawia. Imię ,,Malhare" było dowcipem Lory, która to orzekła ,,Mamy już jakieś doświadczenie z koniami trojańskimi, ale ono nie sprawdzi się w przypadku zająca trojańskiego, prawda". W sumie, czy ona naprawdę go tak nazwała, czy może powiedziała, że on sam kazał tak na siebie mówić? To była jedna z ich ostatnich rozmów ale wtedy Vanessa o tym jeszcze nie wiedziała, z resztą nie miała zbyt wielkiej ochoty słuchać przyjaciółki potwierdzającej, o zgrozo, słowa Jeremy'ego.

,, I znowu ta gra... czemu się zgodziłam? Czy nie mogłam po prostu powiedzieć, że chcę pracować na innym stanowisku?"

***

Kiedy po jakiś czterdziestu minutach dziewczyna wróciła do menu, miała wrażenie, że coś się zmieniło. Obróciła się do tyłu i ujrzała wyraźny zarys postaci, jakby królika. - ,,Rzeczywiście, Lora mówiła, że jest to królik." - powstrzymała w sobie zaskoczenie. Wytężyła wzrok i spróbowała wypatrzyć więcej szczegółów. Po krótkich oględzinach zauważyła parę istotnych szczegółów. Po pierwsze, nie był to animatronik. Przypominał wyglądem przerośniętego pluszaka, albo kostium, ale taki kostium, który nie był ani luźnym strojem, ani realistycznym przebraniem udającym konkretne zwierze. To była jakby maskotka, z której usunięto całe wypełnienie i nałożono na człowieka. Po drugie, królik upiornie się uśmiechał i machał do niej, jakby chciał, aby podeszła bliżej. Mówiąc szczerze Vanessa miała całkowicie odmienne zdanie i odsunęła się tak, jak tylko mogła w ciasnym pokoiku beta testerów.

We Dwie |||| FNaFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz