Wracałam do domu z książką i zauważyłam, że jest czyste niebo.
Książka była po części tylko wymówką, żeby nikt nie wiedział, że idę zapalić. Choć tak naprawdę każdy wiedział, że słowo 'wychodzę' łączy się z paleniem. Mama wiedziała. Siostra wiedziała. Ja też wiedziałam.
Czasem mi smutno z tego powodu. Że od kiedy zaczęłam palić, w oczach wielu osób stało się jedną z moich głównych cech, nawet, jeśli staram się tego przy nich nie robić.
Czasem smutno mi też, że ludzie się dziwią, że w ogóle zaczęłam palić. Mam na myśli, że nie zauważają, że coś jest nie tak, skoro przez 18 lat swojego życia byłam chodzącym anty-palenie, a nagle sama po to sięgnęłam. Po prostu zaczynają mnie krytykować, że się na mnie zawiedli, jestem głupia, niszczę sobie zdrowie i marnuję pieniądze. Zgadzam się z każdym z tych 4 stwierdzeń.
Wstyd mi. Naprawdę mi wstyd, ale już nie ma odwrotu, przynajmniej nie teraz, gdy powód, który skłonił mnie do palenia, wciąż trwa.
Myślałam ostatnio o tym, ile rzeczy w moim życiu, we mnie, zdążyło się zmienić i doszłam do wniosku, że to wszystko ma to samo podłoże. Palenie, którego nienawidziłam, spowodował ciągły przez wiele lat stres, którego żadna metoda, żadne leki nie były w stanie złagodzić. Uzależnienie od energetykow i ogólnej kofeiny wzięło się od zmęczenia, bo przez stres nie mogłam spać. Praktykowanie witchcraftu, który kiedyś uważałam za bzdurę, zaczęło się przez sprawdzanie każdej możliwej metody na złagodzenie stresu, żebym w końcu, choć raz od lat, mogła się wyspać.
Stres i zmęczenie. Oba te stany stworzyły osobę, którą teraz jestem, ale sama nie wiem, co je wywołało.
Jedyne, co daje mi trochę spokoju, to właśnie to czyste niebo, które zobaczyłam. Śmieszny paradoks, jeśli pomyślimy o tym, że kosmos jest jedną wielką tajemnicą, której nigdy nie rozwiążemy.
Jeśli nie możemy czegoś poznać, oznacza to, że nasze poszukiwania na ten temat nigdy się nie skończą. Chyba to mnie uspokaja. Myśl, że nawet gdyby wszystko, co mi zostało, skończy się, odkrywanie kosmosu nie skończy się nigdy.
Ludzie z natury boją się nieznanego. Może ja wcale nie jestem człowiekiem. Może z pierwszym dymem w moich płucach i pierwszą kofeiną w żyłach przestałam nim być. Może dlatego się na mnie zawiedli.
CZYTASZ
A home for flowers (dead)
LosoweLubię mówić do roślin, ale boję się, że to właśnie moje słowa je zabiły.