Rozdział 4

101 8 4
                                    

Layla

Rozsadzający ból w skroniach zaczął wybudzać mnie powoli z błogiego snu. Czułam każdy mięsień w moim ciele i miałam wrażenie, że jeżeli ruszę się o chociażby milimetr to połamie sobie jakieś kości. Dawno nie upiłam się aż do takiego stanu i czułam się jednocześnie spełniona i zła. Uchyliłam powieki i rozejrzałam się po pokoju Abby szukając wzorkiem dziewczyn. Dostrzegłam tylko Vanessę, ale widząc na zegarku godzinę 12 postanowiłam zebrać się i jechać do domu.

Po dziesięciu minutach byłam już na dole z informacją, że moja taksówka czeka pod domem mojej blond przyjaciółki. Kiedy przeszłam z korytarza do salonu zauważyłam pełną energii panią Stewart, która podrygiwała biodrami do muzyki. Dom Stewartów zawsze wypełniała pozytywna atmosfera, a każdy z rodziny był sobą w każdym możliwym procencie. Uwielbiałam przychodzić tutaj za dzieciaka, kiedy w domu zaczynało się robić nieprzyjemnie. Nie mówię, że nasz dom był nie wystarczający czy nie odpowiedni dla dziecka, jednak przez profesje mojej rodziny wiele rzeczy ominęło moje dziecięce lata i wielu musiałam również unikać, na prośbę mamy czy dziadka. Nigdy do końca nie wnikałam w rodzinny biznes i nie zamierzałam przejmować go kiedy będę już dorosła, mimo że wiedziałam, że jest na mnie przepisany.

Prędko pozbyłam się tych myśli z głowy, kiedy moje spojrzenie spotkało się z wzrokiem mamy Abby, a wystraszona kobieta upuściła szpatułkę do naleśników. Kobieta złapała się za klatkę piersiową, a ja podbiegłam do niej szybko pełna poczucia winy.

—Jejku najmocniej panią przepraszam, nie chciałam pani przestraszyć— tłumaczyłam się ścierając z kafelek resztki ciasta po naleśnikach. Kobieta zaśmiała się dźwięcznie i odebrała ode mnie przedmiot, po czym pomogła mi wstać.

—Nic nie szkodzi kochanie, to tylko trochę masy, zaraz się tym zajmę— zapewniła mnie i sięgnęła po mopa, którym od razu wszystko pościerała na błysk.

Odetchnęłam lekko i poprawiłam swój płaszcz, po czym zaczęłam zakładać buty, które stały równiutko ułożone w przedpokoju. W tym domu pedantyczność była cechą wrodzoną i otrzymywał ją każdy członek rodziny, a głową tego wszystkiego od zawsze była mama mojej przyjaciółki. Nie miała problemu ze sprzątaniem, lubiła to, a kiedy któraś z nas lekko natrudziłam, z uśmiechem na ustach po nas sprzątała. Zawsze było mi głupio, kiedy kobieta musiała coś po mnie poprawiać czy ścierać, ale ona zawsze zapewniała mnie, że jej sprawia to przyjemność.

—Przepraszam, jeżeli wczoraj nabrudziłyśmy i byłyśmy głośno. Wiele się wczoraj wydarzyło— poinformowałam kobietę i uśmiechnęłam się szeroko widząc jej piękny uśmiech.

—Przestań za wszystko przepraszać dziecko. Cieszę się, że wróciłaś— uśmiechnęła się, a moje serce zalała fala całej tej dobroci jaką mi okazywała.

—Ja też się cieszę, a teraz niestety muszę lecieć, bo taksówka na mnie czeka. Do widzenia pani Stewart— pożegnałam się przyjaźnie co od razu odwzajemniła i szybkim krokiem ruszyłam w stronę samochodu, który na podjeździe Stewartów czekał już od dwudziestu minut.

Przeprosiłam mężczyznę od razu na wejściu jednak ten nie poczęstował mnie ani jednym spojrzeniem i od razu wyjechał spod domu ruszając w wyznaczoną przeze mnie stronę. Spoglądałam przez okno, wpatrując się w te wszystkie miejsca, które tak bardzo przypominały mi dzieciństwo i uśmiechnęłam się nostalgicznie pod nosem. W tym samym momencie jednak pomyślałam o Nate i nie mogłam dłużej żyć w takiej niepewności. Wyciągnęłam telefon, który był już na skraju wyładowania i od razu ujrzałam tapetę, na której chłopak trzymał mnie w ramionach i całował namiętnie na oczach ludzi, na koncercie, o którym oboje od zawsze marzyliśmy. Wtedy byłam szczęśliwa.

Secret of murder Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz