snö drottning (j. szwedzki) – królowa śniegu
Decyzji o opuszczeniu mieszkania tego wieczoru żałuję już w chwili, w której zamówiony przez nas Uber, wjeżdża ulicę Eagleson. To właśnie w północno-wschodniej części kampusu zlokalizowanych jest najwięcej domów bractw studenckich. Chłopacy otrzymali członkostwo w Kappa Alpha w chwili, gdy dołączyli do uniwersyteckiej drużyny hokejowej. Nigdy jednak nie traktowali zbyt poważnie zasad, które wiążą się z byciem częścią organizacji. Zamieszkali w tej części miasta właściwie tylko dlatego, żeby zawsze znajdować się w centrum zamieszania.
W trakcie drogi obserwuję przez szybę przemierzających chodnikiem ludzi. Wszyscy tworzą razem jedną, wielką, biało-czerwoną plamę. Topy z logiem uczelni, koszulki z napisem „Uniwersytet Indiana", bejsbolówki z literą „I" na piersi i wiele innych.
Początek roku na kampusie zawsze wygląda tak samo. Ja ubrałam obcisłą, czerwoną sukienkę tylko dlatego, że Kenzie mnie do tego zmusiła. Gdy oznajmiłam, że jestem już za stara, żeby brać udział w tym cyrku i zaczęłam wciągać na tyłek swoje ulubione jeansy z rozszerzanymi nogawkami, była bliska użycia siły, byle tylko je ze mnie zedrzeć. Uległam jej, bo wyjście dziś z domu w kolorze innym niż te charakterystyczne dla naszej uczelni, faktycznie nie byłoby zbyt rozsądnym pomysłem. Zwłaszcza, jeżeli nie zamierzam wyróżniać się w tłumie.
Auto parkuje pod jednym z domów o eleganckiej, jasnobeżowej elewacji, który na pierwszy rzut oka wygląda, jakby na co dzień zamieszkiwała go typowa amerykańska rodzina: wysypany grafitowym kamieniem podjazd, równo przystrzyżony trawnik i połyskująca w świetle księżyca skrzynka na listy. Cały ten obraz rujnują jednak zgromadzeni przed wejściem ludzie, nad którymi unoszą się kłęby gęstego dymu papierosowego, migające w oknach światła stroboskopu oraz... machający nam spod drzwi najebany Callum.
– Dlaczego on jest pijany? – pytam Kenzie, gdy wysiadamy z samochodu i ruszamy wyłożoną brukiem ścieżką w kierunku drzwi wejściowych. Co za szczęście, że postanowiłam założyć swoje ulubione białe adidasy, a nie koturny, do których namawiała mnie przyjaciółka. Wbrew pozorom wraz z białymi, sięgającymi kolan skarpetami wykończonymi czerwonymi paskami prezentują się... całkiem seksownie.
– Bo przyszedł na kacu na pierwszy trening w sezonie i trener uznał, że za karę najbliższy mecz przesiedzi na ławce. Ale najwidoczniej zamiast wziąć się w garść i przemyśleć swoje zachowanie, postanowił przejebać sobie jeszcze bardziej i spędzić na ławce resztę sezonu – oznajmia rozczarowana, ściszając głos z każdym krokiem zbliżającym nas do blondyna. – Cześć, Cal. Chyba potrzebujesz kolejnej gadki moralizującej.
Chłopak ściska nas na przywitanie.
– Dobrze was widzieć! – mówi, posyłając nam nienaturalnie szeroki uśmiech, który uwidocznia jego równiutkie, śnieżnobiałe zęby. – Hej, Bri! Co u ciebie?
– Wspaniale, ale rozmowy zamierzam zacząć prowadzić dopiero po pierwszym drinku – oznajmiam, przyglądając mu się sceptycznie spod lekko zmrużonych powiek. – Wejdziemy do środka? – proponuję, na co oboje skinają głowami.
Cal zaciąga się ostatnim buchem papierosa, którego trzyma między palcami, po czym rzuca go na ziemię i przydeptuje peta podeszwą buta.
– Znowu palisz? – pyta Kenzie. Chłopak wzrusza ramionami i bez słowa wypuszcza dym z płuc. – Trener nie będzie zadowolony.
– Huxlay może się pierdolić. Nie jest moim ojcem, choć czasami ewidentnie mu się tak wydaje – wyrzuca zirytowany, po czym otwiera przed nami drzwi i staje swoim wielkim cielskiem w progu, przepuszczając nas przed sobą.
CZYTASZ
The Science of Temptation. Dylogia Science #1 | WYDANE
RomantikBriana Larsen właśnie rozpoczęła kolejny stopień nauki na Uniwersytecie Indiana. Kiedy pojawia się na wykładzie z psychopatologii - przedmiotu, który uchodzi za najtrudniejszy na całym kierunku - okazuje się, że za sprawą nowego profesora, pierwszy...