01

0 0 0
                                    

- Hej Kylie! - Krzyknęłam do słuchawki. Dlaczego wakacje zawsze tak szybko się kończą? Dopiero co byłam ze znajomymi w barze i popijaliśmy piwo, a teraz?

- Dziewczyno, czy ty wiesz co właśnie zrobiłaś? - Wydusiła z siebie niezadowolona Kylie.

- No co?

- Zadzwoniłaś w momencie gdy robiłam manicure. - Powiedziała z lekko drżącym głosem.

- Phi, i tak ładniejsza nie będziesz. - Prychnęłam.

Dziewczyna się rozłączyła.

- Przecież mówię tylko prawdę. - Powiedziałam do siebie. Nigdy nie rozumiem Kylie w tym temacie. Przecież ona powinna się cieszyć, że może przyjaźnić się z taką pięknością jak Morgan Stephanie Fox. Ale co tam, takiej zajebistości jak ja nie jest potrzebna, ani przyjaciółka, ani tym bardziej facet.

*

Przekraczając mury budynków poczułam okropny chłód. Nie rozumiem dlaczego zawsze tak jest, gdy przechodzimy przez te zasrane mury to zawsze robi się zimniej. Z moich rozmyślań wyrwała mnie przyjaciółka numer dwa.

- Hej lisku. - wymrukała pieszczotliwie blond włosa.

- Kukurydza. - Nie miałam zamiaru rozmawiać z nią, a przecież wiadomo, że mnie czyli królewny tej szkoły nie można wyrywać z rozmyśleń. Fakt. Lubiłam Vanessę, ale jej natarczywość była okropna. Gdy taka była nie zasługiwała na mnie, w przeciwieństwie do mnie. Ja zawsze na wszystko zasługuje.

Szłam sama w stronę budynku z założonymi słuchawkami. Starałam się ignorować tych nie wdzieczników, 
Powinni mi bić brawo za to, że w ogóle przyszłam do tego pierdolnika.

Podeszłam do woźnych, które dały mi mój klucz i czym prędzej ruszyłam do szatni.

- Kurwa to już ostatni pierdolony rok i koniec, kurwa koniec. - Powiedziałam sama do siebie.

- Panno Fox, słownictwo. - Wyłonił się zza mnie wysoki mężczyzna w garniturze.

- Ah tak, przepraszam. - Parsknęłam ironicznie. Dla Wilsona nie ma co się wysilać. Typ od historii, więcej gada o tym jakie nasze pokolenie nie jest chujowe niż faktycznie nas uczy, a nawet gdyby uczył i tak mam na to wyjebane.

- Przeprosisz to ty dyrektora. - Odparł chłodno.

Ledwo, co do szkoły weszłam, a już na dywanik.

Mężczyzna złapał mnie mocno za ramię i wyprowadził na korytarz. Oczywiście nie ominęły mnie wścibskie spojrzenia lasek, które mają na twarzy więcej kilogramów tapety, niż w ogóle ważą.

- Zapraszam. - Powiedział mężczyzna po czym otworzył drzwi.

W środku nic się nie zmieniło. Przysięgam, znam ten pokój lepiej niż swój. Chyba za często tu jestem.

W środku poza tym starym siwym zboczeńcem, który kazał nosić nam o wiele za krótkie spódniczki była jeszcze jedna osoba. To był chłopak. Nic wielkiego, pewnie jakiś kujonek z śmiesznymi okularkami.

- Oo, to znowu nasza mała Morgan.

- Oo, to znowu nasz kochany Pan Dyrektor. - Odpowiedziałam z wyraźną ironią.

- Co znowu zrobiła nasza kochana Panna Fox. - Odparł z jeszcze większą ironią w głosie.

- Używała słów wulgarnych. - Odparł Wilson nadal trzymający mnie kurczowo za ramiona.

- Jakich to słów używała nasza kochana Pani Fox? -

- Niech sama powie. - Odparł czarnoskóry.

- Kurwa, to już ostatni pierdolony rok w tej szkole i koniec, kurwa koniec. - Powiedziałam z wielką pewnością siebie.

N.A.R.C.Y.ZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz