- I wtedy. - Pierdolenie Wilsona zakończył dzwonek.
- Ej mogę na chwilę pożyczyć twój zeszyt od fizyki? - Zapytała mnie Rose.
- Okej. Dziewczyna wyjęła z mojej torby zeszyt.
- To ja pójdę do kibla. - Zawołała i udała się w tamtą stronę.
Wtedy ku moim oczom pokazał się ten sam chłopak z gabinetu dyrektora.
Po chwili namysłu postanowiłam go zaczepić.
- Muller, racja? - Podeszłam do bruneta z charakterystycznym kolczykiem w uchu.
- Tak, możesz mówić mi po imieniu. Lewis jestem.
- Chuj mnie twoje imię, lepiej powiedz czemu to zrobiłeś? - Powiedziałam zdenerwowana.
- No to.. - Zdanie przerwał mu nadchodzący z nad przeciwka chłopak.
- Oo, braciszek sobie laskę przygruchał. - Powiedział najwidoczniej brat tego całego Lewisa. Chłopak był bardzo podobny, czyli prawdopodobnie bliźnięta. Jedyne co ich różniło to sposób ułożenia fryzur. Lewis miał je przylizane i widać, że zadbane. Natomiast ten cały brat miał je rozwalone po całej głowie w bardzo nieschludny sposób. W dodatku wyróżniał się tatuażem na szyi.
- Ej ty. - Odezwałam się od razu.
- Nie wiem kim jesteś i szczerze mam to w dupie, ale jeśli się teraz nie odpierdolisz ode mnie to źle skończysz.
- Gabriel Muller, dziewczynko. Nie wiem czy widzisz, ale nic mi nie zrobisz, ledwo sięgasz mi do ramion.
- Morgan Stephanie Fox, chłopczyku. - Powiedziałam na tyle głośno, aby cały korytarz mnie słyszał. Oczywiście wszyscy zwrócili na nas uwagę.
Przez kilka sekund zabijaliśmy się wzrokiem. Jego niebieskie oczy wlepiały się we mnie, a moje piwne wlepiały się w niego.
Po chwili przerwałam niezręczną ciszę i kopnęłam go z całej siły w krocze. Chłopak zwinął się z bólu i zaczął wymlaskiwać jakieś słowa pod nosem. Jedyne, które usłyszałam to "Przeklęty Rudy Lis". Nie ukrywam, poczułam satysfakcję. Kilka sekund później zauważyłam jak podbiega do nas nauczycielka.
- Boże Święty, co mu jest? - Zapytała przerażona.
- Wkurzył mnie, więc kopnęłam go w krocze. - Odrzekłam z kpiarskim uśmieszkiem.
- Do dyrektora. - Krzyknęła po chwili krótkowłosa.
Świetnie. Nie dość, że prawie mnie wyjebali dzisiaj rano to teraz wpadłam za jakiegoś tępego zjeba.
- Oo, Nasza kochana Panna Fox i.. Pan Muller. - Powiedział ironicznie dyrektor.
- No Dzień Dobry.
- Auum.. Dzien Dobry. - Jęknął chłopak.
- Po co się tutaj zjawiliście moi kochani? - Pytał podlewając roślinkę na parapecie.
- No ona mnie kopnęła i tyle.- Powiedział leniwie brunet.
- Po pierwsze Morgan, ewentualnie Stephanie. - Prychnęłam.
- Po drugie najpierw mnie sprowokowałeś.
- Jak sprowokował cię Pan Muller? - Zapytał Dyrektor.
- Gdy rozmawiałam z tym no.. Lewisem Mullerem, on do niego podszedł i zaczął gadać coś o mnie i nazywać mnie laską.
- No bo myślałem, że mój brat wyrwał sobie dziewczynę jakąś.
- Ja go nawet nie znam, ogarnij się.
- Spokój. - Krzyknął dyrektor zmęczony naszą dziecinną kłótnią.
- Panno Fox, przeprosisz Pana Mullera. - Dodał, a chłopak cwaniacko się uśmiechnął.
- A Pan Muller przeprosi Pannę Fox. Uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Przepraszam. - Wymamrotałam ironicznie.
- Ja też.
- Panie Muller, może więcej Pan powie?
- Przepraszam. - Wymamrotał.
- Przeprosiny nie przyjęte. - Odparłam po czym wyszłam z gabinetu.
Szłam przez chwilę sama błąkając się w tłumach szarych, zwykłych ludzi. Gdy nagle podbiegła do mnie koleżanka numer cztery.
- Hej Morgan. - Krzyknęła z ekscytacją
- No hej, co tam Miriam?
- No jak to co?
- Widziałam waszą kłótnię. Twoją i tego chłopaka.
- No i co?
- Mam sprawę.
- No?
- Umówisz mnie z nim? - Powiedziała w bardzo szybki sposób.
Od razu po tych słowach dostałam napadu śmiechu.
- To co? - Wytrzeszczyła wielkie zielone oczy.
- My się nie lubimy.. niby jak mam cię umówić z nim?
- No podchodzisz do niego i hej jest sprawa, wpadłeś mojej koleżance w oko.
- nie, sama do niego zagadaj.
- Ale, ja jestem nie śmiała.
- Chuj mnie to. - Powiedziałam po czym poszłam w stronę sali, w której miałam mieć lekcje.
- Pod salą siedziała Rose zaczytana w książkę od fizyki.
- Nie uwierzysz. - Powiedziałam po czym usiadłam obok niej.
- Niech zgadnę, miałaś aferę z Mullerem?
- Tak, skąd wiesz?
- Wiesz, pół szkoły na niego leci.
- Na takiego zjeba?
- Ludzi pojebało. - Skwitowała.
*
Wchodząc do stołówki od razu pokierowałam się do stolika dla nauczycieli. Miejsca jeszcze puste, ale podpisane kubki stoją. Odnalazłam kubek z napisem "David Wilson" i wlałam substancję do herbaty. Później wróciłam do kolejki i zajełam miejsce obok Rose.
Chwilę późńiej zobaczyłam jak Pan Wilson bierze kubek do dłoni i przechyla ku górze. Czekałam wraz z Rose pięć minut, dziesięć, piętnaście i nic.
- Czy ktoś pozmieniał fiolki? - Zapytałam Rose.
- Raczej nie.. niby kiedy? i po co?
CZYTASZ
N.A.R.C.Y.Z
Teen FictionGdy w szkole, w której rządziła narcystyczna, złośliwa i zawistna Morgan pojawia się nowy uczeń o równie podłym i samolubnym charakterze życie dziewczyny zamienia się w nieustanną rywalizację. Czy nowy uczeń zdoła przejąć władzę nad szkołą?