Rozdział 10 Więzy nie krwi

178 12 1
                                    

Nigdy nie wiedziałam Malcolma tak zdenerwowanego. Jego niebieskie oczy pociemniały, oparł dłonie na biurku.

— to kogo znaleźli przed klubem?– zapytałam

— akurat, gdy odbywał się poker, policja wpada do klubu – mężczyzna potarł brodę 

— myślałam, że masz wtyki w policji?

— jakiś młody policjant, chyba wziął tą sprawę licząc na awans, nie mam do niego dostępu — pokręcił głową — ta zaginiona niszczy mi interesy

— chyba nie prosiła się, żeby zostać porwana – odpowiedziałam zdenerwowana

Malcolm zmierzył mnie swoim lodowatym spojrzeniem, którego dawno nie widziałam.

— nie wybiegaj za daleko, może wcale nie została porwana

— co masz na myśli?

— bywasz w tym klubie, widzisz jak niektóre małolaty kleją się do nadzianych gości

—  żartujesz?! –krzyknęłam – to nie ma znaczenia, nawet jeśli się kleiła, ktoś mógł ją porwać!

— martwisz się o jakąś nastolatkę, zamiast zając się interesami! – Malcolm jedną ręką zrzucił szklankę z alkoholem z biurka – nie cały świat kręcisię wokół Ciebie ptaszyno!, to że jesteś centrum wszechświata Collinsów nie znaczy, że każdy krąży wokoło Ciebie!

Jego słowa mocno mnie uraziły, nigdy nie miałam się za taką osobę

— nigdy tak nieuważałam...

Turner wziął głęboki oddech

— ten klub to jedyne co zrobiłem sam, podniosłem go, gdy chylił się ku upadkowi, bez pomocy ojca, poker miał podnieść trochę finanse, ostatnio kiepsko idzie.

Podeszłam do niego, usiadłam na biurku i położyłam dłoń na jego ręce.

— zadzwonię do Prestona, dowiem się co to za dziewczyna i czy policja łączy to z klubem, a wieczorem zorganizuj pokera, ja się zajmę resztą.

Uśmiechnął się nieznacznie.

— tak, to niezły pomysł

Pukanie do drzwi, przerwało chwilę niezręcznej ciszy. Rosły mężczyzna pojawił się w progu.

— szefie, jakieś małżeństwo chce z Tobą rozmawiać O'Nelli

— to rodzice Abigail –zdziwiłam się

— świetnie jeszcze ich tu brakowało – skwitował Turner

— na Twoją korzyść będzie jeśli z nimi porozmawiasz – stwierdziłam

— dobrze, niech wejdą

Malcolm usiadł za biurkiem, ja stałam obok, do pomieszczenia weszło małżeństwo. Kobieta w spiętych rudych włosach z zapłakanymi oczami stała za mężem. Jego wzrok przedstawiał determinację.

— słucham – zaczął Malcolm – w czym mogę państwu pomóc

— chodzi o naszą córkę– odezwał się mężczyzna – gdzie ona jest?

— skąd miałbym wiedzieć? — zapytał, podnosząc się zza biurka.

Doskonale wiedziałam, że był zdenerwowany, a to nie wróżyło niczego dobrego.

— była widziana tutaj... ostatnio – dodał mężczyzna lekko bujając się na boki. Był niespokojny i trochę jakby przestraszony.

— nie wiem gdzie jest i nic mnie to nie obchodzi – dodał Turner

Zapach (Jaśminu) MakówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz