Rozdział 7 zabawa w detektywa

234 15 1
                                    

Zaparkowaliśmy pod willa Collinsów cała droge od domu babci John nie odezwał się słowem, z powrotem również milczał. Chciałam dać mu czas, być może musi pozbierać kłebiące się myśli. Po chwili namysłu, zmieniłam jednak zdanie i już miałam się odezwać, gdy po prostu wyszedł z samochodu, chwycił jedynie moją torbę, pudełko, które zabrałam z domu i odszedł w stronę domu. Nie było to do niego podobne i zaczęłam się zastanwiać czy jest zły i próbuje nad sobą panować, czy jednk zbiera myśli. Noc była przyjemna, ku zaskoczeniu bardzo ciepła, stałam jeszcze chwilę na zewnatrz, po czym skierowałam się do willi. Panowała tutaj wręcz nienaturalna cisza, w końcu było już dość późno, pewnie większość domowników poszła spać. Skierowałam się do swojego pokoju, otworzyłam drzwi i zapaliłam światło, podskoczyłam zaskoczona, na skraju łóżka siedział John.

— chcesz mnie przyprawić o zawał?– zapytałam, uspakajając oddech.

Spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami, przeczesał włosy ręką.

— Nie chcialem Cię przestraszyc

— dlatego siedzisz  po ciemku? –zapytałam z przekorą

— chciałem.. – znów przeczesał włosy ręką – sam nie wiem, chciałem Cię prosić, żebys odpuściła to przyjęcie u Gallenów

Usiadłam obok niego i położyłam dłoń na jego dłoni.

— John, muszę tam iść, chce pomóc tej dziewczynie, będę ostrożna i z wami

— dlaczego z własnej woli narażasz się na niebezpieczeństwo? – zapytał z wyrzutem – nie chce nawet myśleć, że mogłoby Ci się coś stać

Patrzyłam w te jego piękne, szczere oczy i dostrzegłam w nich troskę.

— nie będę się narażać, to słodkie, że się o mnie tak martwisz i dziękuję, że zadzwoniłeś po Penelopy

— sądziłem, że w tamtym momencie potrzebujesz ich bardziej

— Penelopy bardzo mi pomogła, reszta też, dziękuję.    

John kiwnął głową i wstał, ja również się podniosłam

— nie przekonam Cię, żebys została w domu na czas przyjęcia? – zapytał błagalnie

— nie, pójdę tam, już postanowiłam

Nastała chwila ciszy, widziałam, że trapi go coś jeszcze, już chciał wyjśc, gdy jego dłoń zatrzymała się na klamce, odwrócił się i stanął bardzo blisko mnie. Przesunął kciukiem po moim policzku, intensywnie wpatrując się we mnie, czułam jak mój oddech przyśpiesza.

— Chce, żebyś wiedziała, nawet jeśli wybierzesz Anthonego, zawsze pozostaniesz  moja Sophie.

Odwrócił się i wyszedł, pozostawiając mnie w szoku. Ocknęłam się jakby z transu po krótkiej chwili, wzięłam chłodny prysznic i położyłam się do łożka, choć sen nie przychodził. Tłukłam się z boku na bok, przysypiałam na chwilę, ale koszmary, które mnie nawiedzały nie pozwalały odpocząć zmęczonemu umysłowi. Gdy zegar wybił 4 wiedziałam, że dłużej nie wyleże, ubrałam się i zeszłam na dół, najciszej jak potrafiłam, w kuchni świeciło się światło, podejrzewałam kto może tam być.

— kawy? –  zapytał, gdy dostrzegł mnie w progu

— tak, dziękuję

Anthony wstał, nalał mi duży kubek czarnego płynu, sam również sobie dolał. Usiadłam przy stole obok niego.

— nadal nie możesz spać?– zapytał

— niestety, Ty też nie sypiasz — to było raczej stwierdzenie

Zapach (Jaśminu) MakówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz