2: Wybawienie ma tylko jedno imię i wcale ci się to nie spodoba

5 1 0
                                    

Zasnął. Sny bulgotały gdzieś pod powierzchnią jego świadomości, nieokiełznane i dzikie. Znów pamiętał wszystkie te rzeczy, które niemal wypalił czarnym płomieniem. Przed oczami stała mu matka, tak podobna do jego brata. Ojciec, którego uśmiech rozgrzewał poddanych, skłaniał ich do śmiechu...

Znów trzymał Tian Tiana, różowe zawiniątko w jego nadal dość małych, smoczych łapkach. Czuł na nim zapach mleka i lawendy, którą mama wszędzie wieszała.

Magia, zatrzaśnięta w łańcuchach zaczęła mu się wyrywać. Paliła skórę na nadgarstkach. Zaciskała się wokół nich, zostawiając paskudne siniaki.

Xuebei cierpiał, a zarazem był tym cierpieniem. Umierał i był śmiercią. Płonął, niby pochodnia, którą ktoś przykrył kloszem. Zaraz miał się wypalić. A potem...

- Xuebei? - pytanie w głosie jego brata pomogło mu się obudzić.

- Tian Tian. Dobrze cię widzieć. - Xuebei uśmiechnął się ze znudzeniem. - Myślałem, że przyjdziesz trochę wcześniej, ale widać nawet ja się czasem mylę.

- Ja...

- Czyli co, jednak nie poradzisz sobie z potworem co? Nie zapanujesz nad nim beze mnie?

- Proszę? Ty... wiesz? - Tianteng spuścił wzrok. Jego czerwone oczy były matowe i niemal nie świeciły. Czyli rzeczywiście spróbował wszystkiego.

- Pieczęci Starych Bogów to nie przelewki. Ja byłem w stanie je utrzymać, ale ty... twoje płomienie nie są nawet niebieskie, o czarnych nie wspominając.

- Ale Bryxis powiedziała...

- Ta ruda sucz?

- Nie nazywaj jej tak! - warknął wściekle. Przypominał teraz raczej groźnego psa, niż wielkiego, rzeczywiście morderczego węża.

- Czyli tak. - Xuebei uniósł brwi. - Co ci powiedziała? Że twoje wielkie serce wystarczy? I że przyjaźń oraz miłość naprostują całe to piekło, które zostało z tego kraju? - Nie mógł powstrzymać śmiechu. - Doprawdy, dziecinne. Do rządzenia trzeba kompromisów i twardej ręki. Do utrzymania w ryzach boga nawet więcej.

Ich matka przewróciłaby się w grobie, gdyby usłyszała, w co wierzył jej młodszy z synów. Pewnie wysłałaby go na co najmniej 250 godzin dodatkowych lekcji z historii i jakichś 300 ze strategii, czy polityki. Xuebei przerabiał to parę razy w swoim życiu. Sam stosował tę metodę wobec brata, ale wreszcie zrozumiał, że bez skutku. Być może był dla niego za twardy, za mało miłosierny... Brakowało mu jej chaotycznej miłości dumnego, która napawałaby młodego chęcią do nauki. 

- Ty...! Ty wiedziałeś...?!

- Oczywiście, że tak. A myślisz, że jakim cudem do tej pory się nie przebudził? Przypadkiem? 

- Znalazłem notatniki mamy... - Tianteng spojrzał na niego z irytacją. Z jego palców wysunęły się pazury. Wreszcie zareagował tak, jak zwykle. Nie było nieśmiałego chłopca, ale prawdziwy książę. - Nie spytasz, co w nich było? 

- Nie muszę. Czytałem je wszystkie. - Xuebei prowokacyjnie oparł się o ścianę, a łańcuchy zagrzechotały, kiedy je pociągnął.

- I one mówią...

- Mama była walnięta, Tian Tian - stwierdził spokojnie. - Nie traktowałbym poważnie tych jej zapisków. 

- Ale teraz nie mamy wyboru...! - W oczach blondyna zapłonęła wściekłość.

- Ciekawe dlaczego, braciszku? No dalej, rusz głową, chociaż raz w życiu.

Tian Tian skrzywił się, a na jego policzki wstąpiła lekka czerwień. Było mu tu o wiele za gorąco. Miał może dziesięć, piętnaście minut, zanim cała jego skóra zmieni się w jedno wielkie oparzenie. Świadomość tego, jak słaby był w porównaniu do Władcy Ciemności widocznie kuła go w tył umysłu, bo zamiast udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi tylko syknął.  

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 01, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Niech żyje Władca Ciemności!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz