Maks zajmował tylne siedzenie samochodu, a jego ciemne oczy ze smutkiem żegnały mijany krajobraz dużego miasta. Serce przepełniał żal i wściekłość, ale nie mógł nic na to poradzić. Miał dopiero osiemnaście lat, ale nie cieszył się z zakończenia roku szkolnego.
Gdyby nie muzyka dobiegająca z głośników radia, jechaliby w zupełnej ciszy. Spojrzał na matkę kierującą pojazdem. Nie miał ochoty na rozmowę, ale jej milczenie było tak bardzo abstrakcyjne, że czuł jak ściskało go w piersi. Ten cały pomysł wyjazdu zdawał się być bezsensowny, a jednak właśnie teraz, ciemną nocą jak uciekinier – zmierzał do Głębinowic.
Za oknem zasnuty mrokiem krajobraz rozświetlony został promieniami sztucznego światła latarni. Rozproszone promienie marnie imitowały gwiazdy.
Maks spojrzał na miejsce pasażera obok matki, intencjonalnie usiadł z tyłu, żeby uniknąć jej przenikliwego spojrzenia, ale atmosfera w samochodzie zagęszczała się z każdą sekundą. Skoczna muzyka przeszkadzała im obojgu, ale przynajmniej skutecznie zagłuszało własne myśli, póki co żadne nie podjęło tematu podróży.
– Wyjazd dobrze ci zrobi. - Głos był delikatny, ale stanowczy.
Maks ze wszystkich sił unikał podjęcia rozmowy, ale kiedy matka ściszyła radio wiedział, że konfrontacja jest blisko. Skulił się na siedzeniu i wpatrywał w przednią szybę z taką intensywnością, jak gdyby miała pomóc mu w rozwiązaniu wszystkich problemów.
Zapach odświeżacza zawieszonego na tylnym lusterku działał hipnotyzująco. Wanilia była słodka, wręcz dusząca i wdzierała się jego nozdrza z agresywną lubością. Niewielki flakonik kiwał się na boki, niczym pijak idący ulicą do monopolowego.
– Maksymilianie Foryś – zaczęła – na pewne rzeczy nie mamy wpływu.
– Mamo, proszę... – próbował ją zatrzymać.
Wyraźnie czuł, że matka przycisnęła mocniej pedał gazu, gdy wbiło go w fotel. Znał ją zbyt dobrze i wiedział, że nie miała w zwyczaju się poddawać. Postanowiła ciągnąc tę niewygodną dla nich obojga rozmowę.
– Przecież to nie twoja wina, kochanie – mówiła, a jej głos wprawiał go w zakłopotanie.
Oczy mu wilgotniały, ale ze wszystkich sił powstrzymywał pierwsze srebrzyste krople.
Radio na powrót zaczęło głośniej grać, a Maks odetchnął z ulgą i znów wpatrywał się beznamiętnie w szybę samochodu. Krajobraz za oknem zmieniał się nie do poznania, a on z każdą chwilą był coraz bliżej celu podróży, w której nie chciał brać udziału.
Pomimo swojego wzrostu miał wrażenie, że się kurczy. W tym ogromnym suwie był zaledwie elementem zbędnego wyposażenia. Nie mógł nazwać się pasażerem, a jeśli już to takim na gapę.
Mimowolnie przymknął ciężkie powieki. Przed oczami wirowały mu fraktale, starał się odpłynąć, nie myśleć, ale ostatnie wydarzenia na dobre pogrzebały spokój w jego sercu, umyśle i duszy. Zaledwie tydzień wcześniej, ubrany w czarny garnitur, trzymając w dłoni czerwoną różę, stał razem z innymi w kościele nad trumną Witka. Każdy zadawał sobie w myślach to samo pytanie: dlaczego?
On też nie znał odpowiedzi i to bolało najbardziej. Pytanie zadawane sobie każdego dnia nie przybliżało go do poznania sensu tego działania. Gdy dowiedział się, że Witka nie ma już na tym świecie było za późno. Doświadczył najbardziej przerażającego uczucia jakiego zaznał w swoim młodym życiu. Z Witoldem dzielił każdą chwilę. Był jego jedynym, prawdziwym przyjacielem do zabawy i do śmiechu, czasem nawet i do łez. Nie tak dawno temu narzekali na głupią babeczkę z matmy, która notorycznie robiła niezapowiedziane kartkówki, a teraz? Pozostała pustka i masa pytań.
CZYTASZ
Po drugiej stronie jeziora
Mystery / ThrillerWakacyjny wyjazd do domu babci miał być dla Maksa ukojeniem po stracie przyjaciela, ale już od pierwszych chwil wszystko zaczęło się komplikować. Małe miasteczko skrywa tajemnice, które zaczynają go przerażać. Dziwne wydarzenia splatają się wokół ni...