Nie był pewien, jak długo tam stali, skuleni ignorując świat. Na pewno wystarczająco długo, aby ich czoła spotkały się pośrodku, delikatnie przyciśnięte do siebie, gdy dzielili oddech i udawali, że mogą zostać tam na zawsze. Ale tak bardzo, jak Liam pragnął, aby ta chwila mogła trwać wiecznie, tak bardzo, jak Stiles który trzymał się ostatniej frytki w pudełku, wiedział, że nie może. Czas będzie mijał bez względu na to, jak bardzo będą chcieli go zatrzymać.
I Theo też o tym wiedział; jego ręka rozluźniła się na szyi Liama, jego usta przesunęły się wzdłuż ust Liama delikatnie je muskając, co nawet nie zaspokoiło pragnienia które miał Liam, zanim ten się odsunął. Podszedł do ognia, zostawiając dłonie Liama sięgające rozrzedzonego powietrza i z sercem w gardle.
- Więc co teraz zrobimy? - Theo zapytał, a jego oczy płonęły żarem i wróciły do prawdziwego świata. Czas płynął, wodospad szumiał a Liam wiedział, że Theo wiedział, że ma rację. Że tak bardzo, jak nienawidził pomysłu pożegnania się, to było najlepsze. Mimo świadomości, że to zwycięstwo, ostatecznie na jego korzyść, nie mógł się z tego powodu zbytnio cieszyć. Był pewien, że wygrana nie powinna sprawiać bólu.
- To znaczy, nadal chciałbym podwózkę z powrotem do Beacon Hills. - powiedział sucho Liam. Usta Theo wykrzywiły się w uśmiechu, delikatnym i małym. - W końcu jesteś moim szoferem.
- Oczywiście. - Theo skinął głową. - Najlepszy cholerny szofer, jakiego kiedykolwiek miałeś, prawda?
- Och, zdecydowanie. - Liam uśmiechnął się. Theo podniósł wzrok, by spojrzeć mu w oczy, i to złamało uśmiech na jego twarzy, wyraz twarzy opadł, gdy jego oczy przemknęły po Liamie, jakby patrzyły po raz ostatni.
- Chcesz zostać, prawda? - zapytał Liam.
- Tak. - powiedział Theo, westchnienie wymknęło mu się z ust, gdy jego oczy wróciły spowrotem w stronę ognia. Liam wyciągnął rękę z bransoletą wciśniętą w jego dłoń, koraliki błyszczały w świetle ognia.
- Więc zostań. - powiedział Liam. Theo przełknął ślinę, wpatrując się w bransoletkę i palcami stukając w bok, zanim powoli sięgnął w górę. Liam próbował zignorować przeszywający go ból, gdy Theo podniósł rękę, palcami biorąc bransoletkę z dłoni Liama. Liam zdławił gulę w gardle, gdy Theo wsunął bransoletkę na jego nadgarstek, wyrażając cichą zgodę.
- Wiesz, jeśli chcesz robić to na odległość to będziesz musiał być lepszy w wysyłaniu mi wiadomości niż z twoją mamą. - powiedział cicho Theo.
- Co...mój Boże. - Liam pisnął, czując, jak krew odpływa mu z twarzy, gdy zdał sobie sprawę, jak dawno nie rozmawiał z rodzicami.
- Cholera, ona mnie zabije. Muszę… - Liam odsunął się od Theo, starając się wyciągnąć telefon z kieszeni.
- Nie robiłbym tego. - powiedział Theo spokojnie, jakby świadomie nie prowadził Liama do domu na rzeź od Bóg wie jak długo. - Powiedziałem jej, że zepsułeś telefon.
- Co zrobiłeś?
- Wysyłam jej aktualizacje od pierwszego razu w Idaho. - powiedział Theo, wyciągając własny telefon i przeglądając absurdalnie długi wątek tekstowy, żeby Liam mógł zobaczyć niezliczone zawstydzające zdjęcia, które Theo wysłał do jego mamy. - Jestem prawie pewien, że masz szlaban do dwudziestego pierwszego roku życia za to, że nie dzwoniłeś do niej tak długo.
- Dlaczego, do cholery, mi nie przypomniałeś?
- Chciałeś uciec od Beacon Hills. Pomyślałem, że łatwiej byłoby to zrobić, gdybyś nie martwił się, że będziesz musiał przekonywać rodziców, że nic ci nie jest i nie będziesz musiał wracać do domu za kilka godzin.
CZYTASZ
♡ Airplanes ♡ THIAM (POLISH VERSION)
FanfictionPo rozprawieniu się z Anuk-ite i łowcami, Liam potrzebuje przerwy. Theo i wycieczka samochodem. - Liam powinien spodziewać się, że nie będzie spokojnie. Cześć! Ponieważ uważam, że to opowiadanie zasługuje na uwagę, a jest ono po angielsku uznałam, ż...