Prolog

3 1 0
                                    




Płomień rozprzestrzeniał się szybciej niż nam się wydawało, a niebezpieczeństwo było coraz większe. Nasze życia były zagrożone.

Usłyszałam głos gdzieś zza korytarza, więc szybko odszukałam wyjścia z pomieszczenia. Chciałam już jak najszybciej uciec. Teraz, nie mamy nikogo komu możemy ufać.

Odnajdując wzrokiem drzwi które pomogłyby mi uciec, pobiegłam w ich stronę, ale zanim się obejrzałam, kawałek sufitu upadł mi niemalże na głowę.

Natychmiastowo rzuciłam się do tyłu zasłaniając rękami głowę, co spowodowało że straciłam uwagę i runęłam na podłogę.

Sufit rozleciał się z trzaskiem i trzęsieniem.

Gdzieś pomiędzy rozsadzającym bólem głowy a pieczeniem nadgarstków, poczułam dłoń na swoim ramieniu, szczelnie je obejmując. Zapiszczałam, kiedy zabolało bardziej.

Nie widziałam, ani nie czułam nic oprócz ulatniającego się dymu pożarowego. Moje oczy piekły jak diabli, a nos szczypał od środka.

W uszach mi piszczało. Gdzieś jakby za szybą słyszałam odgłosy ludzi. Jęki bólu i płacz, a gdzieś dalej sygnał pożarowy.

Odgarnęłam włosy z głowy, a ręka na moim ramieniu zaczęła mnie prowadzić w zupełnie przeciwną stronę, niż w którą zamierzałam iść. Zaczęłam się szarpać i ciągnąć w przeciwną stronę, ale to na nic. Nie wiedziałam kto gdzie mnie prowadzi, ale ta osoba zdecydowanie była minimalnie trzy razy silniejsza ode mnie, a ja sama nie zdołam postawić na swoim.

W końcu ścisk ulżył. Nim się obejrzałam, brutalnie zostałam rzucona na zimnie, pokruszone kafelki jakiegoś pomieszczenia. Ściany za moimi plecami kruszyły się w pył gdy tylko się ruszyłam. Czułam, że zdarłam sobie kolana, plecy i dłonie.

- Ta dwójka?- Z tego dziwnego transu wybudził mnie jakiś głos. Był dość spokojny jak na całe zamieszanie.

Dłonią przetarłam twarz, zostawiając na niej cienką smugę krwi, i otworzyłam oczy po raz pierwszy od dłuższego czasu. Promienie słoneczne gdzieś zza firanek od razu we mnie uderzyły.

Przede mną stały dwie, raczej męskie postacie. Nie wiedziałam dokładnie, bo stali pod światło.

- Ta, ta dwójka. - Odpowiedział ten drugi.

Ich głosy były opanowane, ale wrogie. Wiedzieliśmy, że nie mają dobrych zamiarów. Oh, nie. Byli źli jak diabli. Coś czułam, że nie wiele im brakuje do nagłego wybuchu emocji.

Moje oczy przyzwyczaiły się do jasności. Dwóch mężczyzn patrzyło na mnie z zimną, kamienną twarzą, co trochę wprowadziło mnie w zakłopotanie, ale nie dałam sobie po tego poznać.

Ich wzrok powędrował na postać obok mnie. No tak.

Obok mnie. Ciemnowłosy chłopiec, z wyrazistymi brwiami, zdartymi kolanami i łokciami. Z nosa leciała mu krew, która dostała mu się do ust. Jego wzrok był wrogi. Marszczył brwi i patrzył na dwójkę przed nami jakby to on miał przewagę. On się nie bał. Wiedział co zrobił, nie żałował.

- Weź ich do samochodu. - Odezwał się jeden mężczyzna, po czym wyciągnął telefon, próbując się z kimś skontaktować, pozwalając temu drugiemu nas dopaść.

Niestety, byłam pierwsza w kolejce. Ktoś złapał mnie za koszulkę i pociągnął do góry.

Nie bałam się. Strach zeszedł ze mnie już na samym początku. Wiedziałam, że już jest za późno na strach, żałowanie czy jakiekolwiek inne emocje, ale czułam, jak moja energia jest za wyczerpaniu. Znów zaczynało się piekło.

Dziewiąty krąg piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz