2

22 1 0
                                    

- Mamo proszę.- jęknęłam cicho gdy po raz setny tego wieczoru sprawdziła dłonią moje czoło. Jej martwienie się wiele mi przypominało.

- Skarbie ja się tylko martwię. - Broniła się mama odchodząc na chwilkę by podać mi szklankę wody.

Westchnęłam ale usiadłam by się napić. Niestety wczorajszy spacer o 5 nad ranem nie był najlepszym pomysłem. W nocy zaczęłam gorączkować a dziś cały dzień spędziłam na leżeniu w łóżku. Kleks siedział przy łóżku i skomlał jakby martwił się , że to jego wina. Mały głuptas. Przynajmniej rodzice nie zrobili mi awantury o tą jedynkę z matematyki. Chociaż chwilami czuje że tatę czasami korci by mi to wypomnieć.

- Skarbie jest sprawa.- powiedziała cicho mama.

Spojrzałam na nią lekko się do niej podsuwając. Mama rzadko była taka.....roztargniona. Tym bardziej , że dzisiaj cały dzień nie objawiła choćby cienia stresu lub zakłopotania.

- Jutro będę musiała pojechać do pracy na szkolenie. Przyjeżdża do nas jakiś zagraniczny lekarz.

Tak. Moja mama pracowała jako lekarz w szpitalu. Nawet fajnie. Chociaż ma dla nas bardzo mało czasu. A ojciec? Pracuje jako księgowy ale często wyjeżdża nie wiadomo po co. Zawsze się tłumaczy. " Wyjazd służbowy wybacz skarbie " Ale czy księgowy ma takie wyjazdy? No nie wiem ja tam się nie znam.

- Nie przejmuj się mamo. Poradzimy sobie. - uśmiechnęłam się do niej układając się wygodniej na poduszce.

- Na pewno? Pamiętaj , że taty też w domu jutro nie będzie. - zamartwiała się.

- Rozumiem spokojnie. - byłam już zmęczona jej martwieniem się. - Poradzimy sobie z Sarą. A teraz wybacz mi ale jestem zmęczona i chętnie bym się położyła.

- Ach jasne. Dobranoc skarbie.- pocałowała mnie w czoło i odeszła.

Od razu gdy drzwi się zamknęły a na korytarzu zgasło światło otworzyłam oczy i zacmokałam do Kleksa.

- Chodź olbrzymie.

Nie minęła chwila a poczułam jak materac się ugina a na moich nogach ląduje wielkie ciało mojego psa. Pogłaskałam go po łbie i ponownie zamknęłam oczy. Brak rodziców oznacza wolność. Może nawet uda mi się wyjść na spacer. Moje myśli błądziły jeszcze chwile w tym temacie gdy zmorzył mnie sen i nie wiadomo kiedy zasnęłam.

***

Poczułam jak czyjaś dłoń gładzi mnie po głowie. Rozejrzałam się ale nikogo nie widziałam. Ponownie poczułam czyjąś obecność tym razem przez cichy śmiech przy uchu. Jednak i tym razem nikogo nie zastałam. Te uczucie mnie frustrowało i od razu zdałam sobie sprawę że już je kiedyś czułam. Kiedyś gdy mieszkałam jeszcze w Nowym Jorku. Wiele razy to mówiłam rodziców ale oni mnie olewali. Myśleli że zwariowałam .To był główny powód przeprowadzki do Hiszpanii.

Nagle poczułam straszny chłód a przed moimi oczami stanął ciemny mroczny las. Pomimo że było to miejsce bardzo często przeze mnie odwiedzane nie poznawałam żadnego z drzew. Nie było słychać wiatru ani  zwierząt. Unosiła się tam mroczna aura i jak choroba rozprzestrzeniała się po wszystkim czego dosięgnęła.

Chciałam odejść gdy wstrętny zapach do szedł do mnie ale nie mogłam. Moje nogi stały w miejscu.  Przez chwilę poczułam straszny strach. Mimo wszystko niemożliwa ucieczka lub nawet ruch jest jak odcięcie od któregoś z zmysłów. A to jest troszkę przerażające.

*Zepnij dupę Anika.*

Pomimo że pewnie będę tego żałować ruszyłam w jedynym możliwym teraz kierunku czyli do przodu. W tym wypadku ścieżką do mrocznego i cichego lasu roztaczającego się przede mną. Od razu po wejściu poczułam podmuch zimnego i suchego powietrza. To było bardzo dziwne z racji tego iż powietrze tutaj po prostu stało w miejscu. Potrząsnęłam głową i ruszyłam dalej.

Porwane serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz