Westchnęłam gdy w mojej głowie znowu wszystko zawirowało . Złapałam się ściany i podparłam się. Od czekałam tak parę minut i już miałam odchodzić gdy niestety usłyszałam czyjeś szybkie kroki. Wywróciłam lekko oczami i wyprostowałam się by stanąć na przeciwko mojej mamy. Jej twarz wykrzywiała się w lekkiej złości i zmartwieniu .
- Nie powinnaś wstawać z łóżka. Jeszcze by ci się coś stało.
- Bez przesady. Nie jestem z porcelany. - westchnęłam cicho kierując się do sali. Ale szpitale miały to do siebie że ich podłoga była bardzo śliska więc po paru sekundach mój tyłek dotknął podłogi. Jęknęłam i odrazu zaczęło mi się zaciemniać przed oczami.
Pamiętam że pielęgniarki przybiegły o zaprowadziły mnie do sali gdzie wiele się wydarzyło. Ciągle ktoś mi mierzył temperaturę i inne tego typu rzeczy. Gdy wkońcu zostałam sama było około północy. Mama siedziała i głaskała mnie po plecach. Ojciec gdzieś zniknął dziesięć minut temu.
- Córciu... Powinnaś wkońcu zrozumieć że musisz się oszczędzać.
- Spokojnie musiałam się tylko przejść.
- Kochanie! Kiedy to do ciebie dotrze masz raka!. Jak nie będziesz odpoczywać możesz umrzeć.- syknęła i zesztywniał gdy zdała sobie sprawę co powiedziała
- wiem mamo...wiem. - tylko tyle na to odpowiedziałam.
- ja.. przepraszam cię skarbie.- powiedziała że skruchą.
Popatrzyła na mnie i zamknęła oczy. Wiedziałam że martwi się o mnie jak właściwie wszyscy. Ja sama się o siebie martwię ale czuję że jeśli rodzice zwracają większą uwagę na teraźniejszość niż na przyszłość to..myślą że się jej nie doczekam.
- Wiem mamo. Wiem. - odpowiedziałam cicho i przytuliłam się do jej ciała odpływając w objęcie Morfeusza.
* * *
- Jak to to koniec ! - krzyczała mama gdy lekarz przekazał jej pewną wiadomość .
- przykro mi bardzo, ale pani córce został jeden tydzień.
- Nie to nie możliwe ! Nie .- moja mama powtarzała to jak mantrę gdy przytulała się do taty. Ja sama wpatrywałam się tylko w sufit z suchym spokojem i obojętnością. Teraz.? Gdy moje życie miało się ułożyć? Czy nikt nie wie jak trudno jest w życiu dla trzynastolatki.?
Znalazłam fajną szkołę, hobby a teraz... To miało się skończyć ? Miałam umrzeć? Tak długo walczyłam. Starałam się tylko po to by teraz to zakończyć? To nie miało się tak skończyć. Nikt mnie na to nie przygotował.. Nie nie mogę tak myśleć. Został mi przecież jeszcze tydzień?..
- Bardzo mi przykro kochanie. - podszedł do mnie tata z płaczącą mamą.
- Jest dobrze.- odpowiedziałam cicho. - Czy możemy wrócić do domu ??
Lekarz jakby się zawahał ale ostatecznie kiwnął głową na tak. Chciałabym się ucieszyć bo to fajna wiadomość. Pierwszy raz od miesiąca wrócę do mojego własnego łóżka i pokoju. Jednak...nie mogłam. Fakt że za siedem dni ma mnie już nie być na tym świecie przerażała mnie dogłębnie.
Później działał się bardziej dużo szybkich rzeczy. Mama wypisywała mnie a tata pakował . Lekarze chodzili jak na automacie. Sprawdzali gorączkę itp. dostałam jeszcze jedną dawkę lekarstwa i już po godzinie stałam przed szpitalem. Obok mnie moi rodzice wsiadali do samochodu a ja stałam i rozmawiałam z lekarzem. Chociaż czy można to nazwać rozmową? On coś mówi a ja kiwam głową.
- Naprawdę bardzo mi przykro. Bardzo chciałabym być na twoim miejscu i przecierpieć to za ciebie Aniko... - słyszałam w jego głosie straszna udrękę i poczucie winy . To był mój ulubiony lekarz. Zawsze mnie wspierał więc nie chciałam go smucić. Specjalnie dla niego uśmiechnęłam się słabo i położyłam mu rękę na ramię.

CZYTASZ
Porwane serce
Novela Juvenilhejka to moja pierwsza opowieść na wattpadzie. nie jest jakaś fantastyczna ale i nie beznadziejna. Jeśli książka ta się wybije to zacznę pisać o wiele dłuższe i fajniejsze książki. Ale tak czy inaczej zapraszam do czytania i komentowania. Co się sta...