ROZDZIAŁ 1

15.2K 445 213
                                    

Anastasia

Czułam, jakbym pod powiekami miała milion małych kamyczków. Suchość w gardle była tak przerażająca, że oddałabym nerkę, żeby napić się czegokolwiek. Z całych sił próbowałam otworzyć oczy i znów mi się udało.

            W pierwszej kolejności spojrzałam na coś, co mnie doprowadzało do szału, czyli kardiomonitor. To piekielne pik, pik, pik było tak wkurzające, że pragnęłam już umrzeć. Rozejrzałam się powolnym spojrzeniem po sali, dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, gdzie się znajdowałam.

            Szpital

            Matka Sofii, która próbowała mnie zabić.

Spojrzałam w prawo i ujrzałam obcego, zmęczonego mężczyznę, który przyglądał mi się, jakbym była niezrozumiałą dla niego rzeźbą.

– Kim jesteś? – zareagowałam natychmiast.

Po chwili się skrzywiłam, bo ból głowy był tak silny, że przyłożyłam dłonie do skroni. Te myśli powróciły.

„Piekło" równa się „diabeł".

– Diabłem – odpowiedział bez zawahania.

– Jaka czeka mnie kara? – zapytałam cicho.

Cholera jasna. Teraz nie miałam pojęcia, czy to działo się naprawdę. Czy dali mi takie silne leki? Wszystko mi się mieszało. Czułam się, jakbym była naćpana. Sama nigdy nie zażywałam żadnych narkotyków, ale słyszałam od znajomych, jak po tym reagowali. Wpadałam w panikę, bo nie wiedziałam, co się działo.

– Zostaniesz moją żoną – powiadomił mnie bez krzty emocji.

– Co?! – Trochę się ocuciłam i znów na niego spojrzałam.

– Żoną. – Łypnął na mnie z lekkim poirytowaniem.

Zamknęłam oczy. Powoli zaczęłam głęboko oddychać. Powietrze było przesiąknięte chlorem, ale nawet to mi nie przeszkadzało.

Skup się, do cholery! I weź się w garść.

Otworzyłam oczy ponownie i przeniosłam spojrzenie na niego. Nagle mnie olśniło.

– Vincent? – Z wrażenia aż usiadłam, ale natychmiast pożałowałam tego ruchu. Czułam, jak ciągnie mnie brzuch, a ból był przy tym piekielnie ostry.

– Nie ruszaj się – zganił mnie spokojnym tonem.

– Ile ja tutaj leżę? – dopytałam.

Serce tak galopowało, że kardiomonitor chyba nie wyrabiał, bo dźwięk wpadał prawie w jednostajne piszczenie.

Za dużo tego wszystkiego naraz.

– Najpierw się uspokój, to wszystko ci opowiem. Chcesz jakieś środki na uspokojenie? Czy zaraz ci przejdzie? – Uniósł się lekko, jakby już chciał iść po kogoś, żeby dał mi cokolwiek.

– Czekaj – zatrzymałam go.

Wlepiłam spojrzenie w biały jak kartka sufit i oddychałam głęboko. Z minuty na minutę moje serce się uspokajało, tak samo jak oddech. Chociaż obecność mojego przyszłego męża mi to utrudniała. Czułam się dziwnie i niepewnie.

W jednej sekundzie przypomniała mi się sytuacja z domu.

Ciotka mierzyła we mnie bronią, następnie strzał, huk, mój upadek. Jak przez mgłę słyszałam udręczony, smutny głos Sofii, ale to chyba tylko moje wyobrażenie.

Piętno mafii - 28.02.2024Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz