Nieskończoność

121 14 8
                                    

Ubrałem garnitur i patrzyłem się na swoje zaczerwienione oczy i policzki mokre od łez.
-Jai? Gotowy? Musimy jechać- usłyszałem jak mam woła mnie z dołu.
-Tak. Już idę.-odkrzyknąłem. Jeszcze raz spojrzałem w lustro, przetarłem oczy i zszedłem na dół. Popatrzyłam na moją mamę, całą ubraną na czarno. Jej oczy były podpuchnięte. Beau miał na sobie czarny garnitur i czarny krawat.
-Gotowi?-zapytał Beau.
-Tak. Chodźmy.-powiedziałem i cała nasza trójka wyszła z domu. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę kościoła.
*po mszy na cmentarzu*
Msza była długa. Zobaczyłem na niej pełno ludzi ze szkoły, większości nawet nie znałem. Większość z nich płakała. Nagle wszystko wydało mi się żałosne. Przecież Luke nie kumplował się z nimi. Jakie to głupie. Dopiero jak umarł ludzie zaczęli zwracać na niego uwagę. Podłe kurwy - pomyślałem. Patrzyłem jak drewniana trumna zostaje spuszczona do ziemi. Po moim policzku spłonęła łza. Moja mama płakała wtulona w Beau. Starszy brat popatrzył na mnie i wtedy zobaczyłem w jego oczach łzy. Ksiądz skończył swoje gówniane wywody o tym jaki to Luke był wspaniały i kochany, chociaż gówno o nim wiedział, z resztą jak wszyscy tutaj. Ludzie zaczęli opuszczać cmentarz.
-Idziesz?- zapytał mnie Beau.
-Dasz mi chwilę?- poprosiłem.
-Pewnie. Będziemy w aucie.- przytulił mnie. Patrzyłem jak brat trzymając mamę za rękę idą w stronę auta. Spojrzałem na wciąż otwarty grób.
-Luke.-zacząłem.- Mam nadzieję, że jesteś teraz z Alex i jesteście w końcu szczęśliwi. Wiesz nie mam ci tego za złe. To,że Cię tu nie ma i już nie będzie, boli. Ale wiem jak się cieszysz, że teraz jesteś tam z nią. Chciałbym kiedyś znaleźć kogoś, kogo będę kochał, tak jak ty kochasz Alex. Kogoś, kto będzie mnie kochał, tak jak ona kocha ciebie. Muszę już iść. Będę cię odwiedzać. Obiecuję. Kocham Cię bracie.- powiedziałem i odeszłem. Ruszyłem do auta, gdzie siedziała moja mama i Beau. Wsiadłem. Moja mama popatrzyła na mnie wciąż zapłakana. Delikatnie zcisnęła moją dłoń, a ja delikatnie się do niej uśmiechnąłem.
*parę tygodni później*
Wszedłem na cmentarz. Byłem nieźle wstawiony. Nogi mi się plątały, a to,że był środek nocy nic nie ułatwiło. Po dłuższym czasie dotarłem do grobu. Położyłem się na kamiennej płycie.
-Siemaszko Luke.-przywitałem się.- Wiesz co braciszku? Chyba się najebałem- zaśmiałam się.-Matka mnie zabije i niedługo się spotkamy. Pamiętam jak byłem nawalony to ty mnie kryłeś. Wiesz co? Chciałbym spróbować tego gówna, które brałeś. Ćpunie pieprzony.-znów się zaśmiałem. W głowie mi się kręciło i czułem, że zaraz się porzygam.
-Dobra stary- dźwignąłem się- ja zwijam, bo mama będzie się martwić. Czuję się jak gówniarz. Jestem dorosły, a boję się, że mamusia będzie się martwić, czy wrócę na noc do domu. Przyjdę jutro. Jak codziennie. Kocham Cię bracie.- pożegnałam się i ruszyłem chwiejnym krokiem do domu.
*dwa lata później*
Wszedłem na cmentarz i ruszyłem tak dobrze znaną mi ścieżką. Stanąłem nad grobem i pomodliłem się. Po modlitwie zapaliłem znicz i postawiłem na płycie.
-Cześć Luke- przywitałem się.- Wiesz, że dzisiaj są nasze urodziny? Wszystkiego najlepszego. Oj staruszki z nas. Mamy dwudziestkę. Czuję się jakbym miał sześćdziesiątke. Jest piąta nad ranem, a ja siedzę tu i gadam do kamienia. Mam dla ciebie prezent.- wyciągnąłem z kieszeni liścik.- Znalazłem to w domku na drzewie. Był dla ciebie. Oj stary szkoda, że jej nie posłuchałeś. Ale wiesz co? Rozumiem cię. Za bardzo ją kochałeś, żeby żyć bez niej.- wstałem i wsunąłem liścik w szparę między płytami.- Kocham Cię bracie.- pożegnałam się i ruszyłem w stronę drogi powrotnej do domu.
*parę lat później*
Wszedłem na cmentarz. Podeszłem do grobu.
-Cześć Luke.-przywitałem się.- Oj stary ile się wydarzyło. Zdałem. Zdałem i mogę ci powiedzieć, że możesz być ze mnie dumny. Właśnie stoi przed tobą doktor psychiatrii Jai Brooks.- uśmiechnąłem się.- Chcę pomagać ludzią, żeby nie mieli tak jak Alex.-poinfomowałem go.-A no i najważniejsze, zakochałem się. Ma na imię Gabriela. Ona jest taka piękna. Cudowna i dobra. A do tego bardzo mądra. Ona sprawia, że się uśmiecham i wreszcie czuję, że żyję. Szkoda, że nie możesz jej poznać. Na pewno byś ją polubił. Jest trochę podobna do Alex. Też jest silna ale i krucha. Czuję, że muszę się nią opiekować. Mama bardzo ją polubiła, tak samo jak Beau. Ale jej nie da się nie lubić. Sprawia, że świat wydaje się piękny. Tęsknię za tobą. Za Alex też. Ale jest już lepiej. Szkoda, nie możecie poznać Gabrielii. Chodzilibyśmy na podwójne randki i podobne takie.- zaśmiałem się.- Często jej o was opowiadam. Nie mówię o waszych problemach, ale o tym jak bardzo się kochaliście. Dobra ja muszę lecieć, umówiłem się z Gabrielą. Kocham Cię bracie. Fajnie by było, gdybyś też mógł mi to powiedzieć.- poczułem jak wiatr się wzmaga, a liście tańczą wokół mnie.- Dobra uznaję, że mi to powiedziałeś. To na razie-i wyszedłem.
*dwa lata później*
Wszedłem na cmentarz. Podszedłem do grobu.
-Cześć Luke, część Alex.-przywitałem się.- Nie uwierzycie-zacząłem- Biorę ślub. O boże nie wierzę, że naprawdę się żenię. Gabriela zgodziła się zostać moją żoną, to jest takie niewiarygodne. Szkoda, że was nie będzie. Beau będzie moim świadkiem, czyli to on robi mi wieczór kawalerski. Będzie strasznie - zaśmiałem się.-Dobra ja się zbieram. Trzymajcie kciuki. Mam takiego stresa. To na razie. Kocham was.-pożegnałem i ruszyłem do auta.
*trzy lata później*
Wszedłem na cmentarz trzymając malutką dłoń w swojej. Podeszłem razem z Alexem do grobu.
-Cześć kochani - przywitałem się.-To mój syn. Ma na imię Alex.-uśmiechnąłem się.-Nie wierzę, że jestem ojcem. To już dwa lata. Wiecie co? Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mam tylko chwilę, bo Gabriela mnie zabije, że tak długi mnie nie ma. Tęsknię za wami. Jutro wyjeżdżam do Angli. Więc dzisiaj się żegnam. Wyruszam na podbój świata. Będzie mi brakować przechodzenia tu. Ale wiem, że zawsze jesteście przy mnie. Kocham was dwoje. No to do zobaczenia kiedyś tam.-uśmiechnąłem się.- Chodź Alex wracamy do mamusi.-Pociągnąłem synka w stronę wyjścia. Żegnaj Luke. Chyba w końcu się pogodziłem, że Cię już nie ma. Jesteś z Alex w waszej małej nieskończoności.-pomyślałem, a po moim policzku spłonęła łza, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

Koniec... a może dopiero początek?
XxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxX
Tak więc: przepraszam, że tak późno. To jest już koniec Alive. Ale nie koniec mojej twórczości ;)
Już niebawem na moim profilu pojawi się nowe opowiadanie z Harrym Styles'em pt."Na horyzoncie". Serdecznie zapraszam. No to koniec historii Alex i Luke'a. Mam nadzieję, że wam się podobało. Liczę na komentarze i gwiazdki. To motywuje-bardzo. Zapraszam również na mój profil, żeby przeczytać "Zawsze razem" oraz (chyba najlepsze co na razie napisałam)-"Mleko"

AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz