Rozdział 2

7.2K 349 82
                                    

Baris

Ojciec był na badaniach kontrolnych w miejskim szpitalu. Zazwyczaj nie chodzimy do publicznych instytucji, bo mamy swoich własnych prywatnych lekarzy, ale senior uparł się, że skoro Olivier Coleman jest przyjacielem rodziny, to świetnie się nim zaopiekuje. Nie pasowało mi to, ale chcąc nie chcąc, przytaknąłem, ale wieść, że muszę go odebrać, spowodowała, że jednak byłem wkurwiony, bo przecież mieliśmy ustalone zasady. Każdy miał prywatnego kierowcę, ale nie, ojciec stwierdził, że to ja mam go odebrać, bo rodzina powinna trzymać się razem.

Tata był jedyną osobą, przed którą czułem respekt i wiedziałem, że to nie przelewki. Jak czegoś ode mnie oczekiwał, to musiałem respektować jego wolę. Dlatego, mimo niechęci, podjechałem pod szpital, a następnie niezadowolony wszedłem do środka. Cały dzień spędziłem w biurze i wyobrażałem sobie jak jakaś czarnulka, z dużymi cyckami robi mi loda. Marzyłem o tym, aby słodko dławiła się moim kutasem. Uwielbiałem dominacje, a dziewczyny same, dobrowolnie mi się oddawały. Miałem pieniądze, wygląd, klasę, dzięki temu każda na mnie leciała. Rządziłem w Londynie, wszyscy o tym wiedzieli, więc tylko głupi miał odwagę stanąć mi na drodze.

Chciałem poczuć się wolny, zapomnieć o wszystkim, co mnie wkurwiało. Moje myśli były chaotyczne, nie potrafiłem się skupić na niczym konkretnym. Zatopiłem się w tych rozmyślaniach, aż nagle, nie zauważyłem, że wchodząc w hol szpitala, wpadłem na kogoś.

Kurwa, co jest?! – Wykrzyczałem w myślach, a następnie zszedłem na ziemię. Dobrze, że chociaż napój nie był gorący.

– Przepraszam, nie zauważyłam pana – powiedziała dziewczyna, lekkim speszonym głosem.

Spojrzałem na nią z góry wkurwiony. Jeszcze tego brakowało, by idiotka zniszczyła mój drogi garnitur.

– Co mi z twoich przeprosin?! Czy wiesz, ile kosztuje ten garnitur? – wycedziłem przez zęby z chęcią mordu. – Czyszczenie, też mi coś – prychnąłem.

Nie lubiłem takich prostaczek. Jedyne co potrafiły to wykrzykiwać sobie frustracje, do niczego innego się nie nadawały. No może do jednej rzeczy. Gdybym był z nią w innym miejscu, to bym kazał jej uklęknąć, a następnie musiałaby odbyć karę.

— Ja... przepraszam — wyszeptała, przerażonym tonem.

Wyglądała niewinnie, ale ja wiedziałem swoje. Takie jak one tylko udają niewiniątka, a tak naprawdę to harpie bez skrupułów. Z takimi dyletantkami miałem styczność już nie raz. Wiem, do czego są zdolne.

– To zdecydowanie za mało, pani... — czekałem, aż się przedstawi. Trzeba wiedzieć, kim są nasi wrogowie.

– Ja, ja...nie miałam pojęcia, że on jest taki drogi – wydukała zawstydzona. Dziewczyna nie podała swojego nazwiska, ale miałem swoje sposoby, by się dowiedzieć, kim ona jest.

W sumie to, czego mogłem się po kimś takim jak ona spodziewać. Owszem, była ładna, nawet bardzo. Spod rozpiętego płaszcza widać było, że figurę też miała niczego sobie, ale jej ciuchy. Zmierzyłem dziewczynę wzrokiem, naprawdę wyglądała jak wieśniaczka. Ani stylu, ale dobrego gustu. W ubrania chyba zaopatrywała się w jakimś sklepie, o których się słyszy, że wcześniej były noszone przez kogoś innego. Jak w ogóle można nosić ciuchy po kimś innym. Nigdy tego nie zrozumiem. To jest poniżej godności człowieka.

Winnych okolicznościach nawet bym się nią zainteresował. Jednorazowy numerek z tą szatynką mógłby być całkiem niezły.

– Tak myślałem, nie dość, że jesteś ślamazarą, to jeszcze nie jesteś obeznaną w modzie. Nic dziwnego, że nie wiesz, ile kosztuje ten garnitur, bo twoje ciuchy są pewnie po babci – zadrwiłem.

W objęciach diabła(ZAKOŃCZONE)  Cienie pożądania #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz