rozdział 4

714 68 49
                                    

O nie.

Prosiłam wszystkich bogów aby tylko nie było to to, o co się zawsze bałam

Po tym co odpowiedział mi James, uświadomiłam sobie co się stanie. Czekałam tylko aż zabierze mnie do sypialni, czy wejdzie ze mną do łazienki pod pretekstem że źle się poczułam a tak naprawdę niewiadomo co mi zrobi. Próbowałam resztkami sił coś zrobić. Wpadałam nawet na pomysł że jeśli jeszcze trochę kontaktowałam to poszukam wzrokiem Nory, lecz na marne bo nigdzie jej nie było.

Wiedziałam że coś z nim jest nie tak. Przecież intuicja nigdy nie kłamie. Chciało mi się płakać. Nic nie widziałam. Nic nie czułam. Żadnej kończyny. Nawet strachu. Chciałam spać. Już godziłam się z porażką i upadkiem na podłogę. Lecz usłyszałam swoje imię. A wtedy na kogoś spadłam, poczułam czyjeś ręce i ciepłość skóry, co było jeszcze bardziej dziwne bo myslałam że umieram. Usłyszałam jeszcze tylko jakieś krzyki. Wszystkie moje myśli opierały się na dłoniach które mnie trzymały. Był to chwyt mocny lecz przyjemny. I juz miałam nadzieję że odchodzę z tego świata. Bo moje powieki były tak ciężkie że nawet nie miałam siły ich podnieść.

-Mel, proszę, nie zasypiaj- powiedział ktoś strasznie smutnym głosem. I wtedy mózg podpowiedział mi żeby nie spać, nie poddawać się. Dla rodziców, dla Nory, Dla własnej s i e b i e.

-Melis, otworzyłaś oczy!, boże proszę wymiotuj to pajączku, proszę zrób to- powiedział ktoś, proszącym ale stanowczym głosem.

Ale gdy tylko usłyszałam ,,pajączku'' wiedziałam kto jest przy mnie.

Victor.

I wtedy wzięło mnie na wymioty. Oparłam się o kibel ręką i rzygałam jak kot alkoholem, a Victor z tyłu trzymał mi włosy i szeptał że wszystko będzie dobrze. Nawet nie wiedziałam że znajdujemy się w łazience po prostu był to odruch, muszę podziękować Evansowi za to że przeniósł mnie aż do toalety. Jakbym zwymiotowała gdzieś indziej niż do kibla to ze wstydu nigdy bym nie pokazała się ludziom ze szkoły. Nie miałam siły czegokolwiek powiedzieć lecz czułam się juz trochę lepiej, dalej miałam nogi jak z waty i nie czułam niczego innego poza ostrym posmakiem w ustach.
                                                                                                       Jak tylko zaczęłam bardziej kontaktować, Vic zaniósł mnie do jednej z lepszej sypiali jakiej widziałam w całym moim zyciu. Wyglądał jak, pokój książniczki. Vi wziął mnie na ręce i położył mnie do spania. Chyba myślał że nie będę tego pamiętać. Ale dał mi całusa w czoło i życzył dobrego snu.

Obudziłam się po dwóch godzinach. Otworzyłam oczy i kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Rozejrzałam się po pokoju w ktorym się znajdowałam i powoli zaczełam przypominać sobie co właściwie się stało. Na kanapie która znajdowała się po drugiej stronie pokoju, zobaczyłam śpiącom Rose.

-Nor?

Ona jak gdyby nigdy nic szybkim ruchem się podniosła lecz po chwili tego pożałowała i położyła się znów ale już mając otwarte, zaspane oczy.

-Kurwa, Melisa wiesz jak się wytraszyłam?, przyleciał do mnie Victor TAK Victor, zaraz cie przepytam co dokladnie robiłaś z nim w sypialni, lecz powiedział że śpisz w pokoju numer 8, kurwa tu pokoje mają swój numer- powiedziała to tak jakby właśnie odkryła Amerykę- a tak w ogóle to co się stało?

Chciałam jej powiedzieć, naprawdę. Ale się bałam. Bałam się że może to sobie wymyśliłam albo James chciał tylko ze mna zatańczyć a przez to że zjadłam tylko kanapkę przed imprezą to mój organizm odmówił posłuszeństwa? Nie chciałam odrazu go osądzać lecz jestem prawie pewna ż dosypał mi czegoś do drinka. Tylko kiedy? Cały czas miałam go w ręku. Moje myśli napływały jak wściekłe do mózgu a ja wiedziałam że muszę coś powiedzieć Norze.

SPIDEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz