Rozdział 3

28 5 2
                                    

- Babcia dalej nie odbiera – oznajmiła Isla i rzuciła telefon na sztruksową kanapę w kolorze mięty.

Nawet nie zorientowała się, że młodszej siostry nie ma w pomieszczeniu od dłuższego czasu.

Clara wiedziała, że jeśli babcia zniknęła na cały weekend u Cornelii Mason to nikłe były szanse, że odbierze komórkę. O esemesach nawet nie wspominając. Musiała wziąć sprawę w swoje ręce.

Spotkanie wampirów wywarło na niej większe wrażenie niż się spodziewała. Co prawda, nie dali im za wiele powodów, aby się ich bały. Poza tym, z tego co mówili babcia ich znała. Nie mogli być aż tak niebezpieczni, przecież Rita nie narażałaby rodziny na niebezpieczeństwo.

Tak przynajmniej tłumaczyła to sobie czarnowłosa. Mimo uspokajania się i zapewnień Isli, w jakiś sposób znalazła się w pracowni babci. Tam puściły jej nerwy.

Była otoczona regałami pełnymi magii. Na półkach i w każdym kącie leżał zeszyt z ręcznymi zapisami magicznych zaklęć i uroków, które babcia przygotowywała przez lata. To z nich uczyła wnuczki samoobrony i drobnych zaklęć, które przydają się na co dzień.

Tutaj szukała odpowiedzi. Czegoś, co zapewni im bezpieczeństwo, przynajmniej, dopóki Rita nie wróci z Fallhedge.

Gdyby nie Vincent i jego (nagła) agresywna postawa nie myślałaby nawet o rzucaniu zaklęcia. Ale coś w niej drgnęło. Myśl, że coś mogło im się stać...Te dwie były gotowe wskoczyć za sobą w ogień.

Dziewczęta nie miały odwagi spytać przez ile lat babcia prowadzi dzienniki i jak udało jej się uzbierać, aż dwa duże regały. Lepiej z nią nie zadzierać. Oczywiście, podejrzewały, że mąci trochę w swojej urodzie i wieku, za pomocą wywaru młodości, ale nie ośmieliły się jej o tym powiedzieć.

Zaklęcie obronne. Babcia z pewnością poświęciła im oddzielny zeszyt.

Musiało być jakieś, które działało na wampiry, które mogłoby im zabronić wstępu na teren sklepu albo nawet ich posesji.

Clara znała babcię lepiej niż ktokolwiek inny. Łączyła je wyjątkowa więź. W czasie, gdy Isla spędzała czas na imprezach lub innych zabawach, Clara siedziała z babcią w pracowni i z zachwytem słuchała jej opowieści.

Uczyła ją dodatkowych umiejętności, opowiadała jej o mamie, grały wspólnie w karty.

Clara nie potrafiła odnaleźć wspólnego języka z ludźmi. Koncentrowała się tak mocno na tym, aby przypadkiem nie wygadać się o rodzinnym sekrecie, że w końcu porzuciła wszelkie starania na znalezienie przyjaciół.

Poza tym ona i Isla były nierozłączne. Jeśli potrzebowałaby znajomych to zawsze mogła liczyć na przyjaciół siostry. Byli całkiem w porządku i dopóki większość nie wyjechała na studia, to nawet zdarzało się, że z nimi wychodziła.

Isla z pewnością nie wariowałaby tak bardzo, gdyby jej przyjaciele byli na miejscu.

Żałowała w duchu, że nie poszła do college'u tak jak oni. Babcia od początku mówiła im, że muszą się skupić na swoich umiejętnościach, że na studia będzie czas, a najważniejsze jest szlifować magię.

Dlatego utknęły w Myrtle Creek zamiast podbijać świat.

Wreszcie! Stron piętnasta - Flagemo Rossi.

- Islo! – zawołała Clara, wpatrując się w kartkę opisującą zastosowanie zaklęcia. – Przynieś tequilę i zapal świeczki!

***

Po zarwanej nocy (zakrapianej tequilą) dziewczęta długo odsypiały.

Zaklęcie, które rzucały wymagało energii co najmniej trzech dorosłych czarownic. W związku z tym, że były dwie, musiały włożyć w to dwa razy więcej siły, co skutkowało większym zmęczeniem.

COVENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz