One Shot #2

38 4 0
                                    

Clay x Aaron

Szedłem sobie korytarzem zmierzając na trening, lecz w pewnym momencie zatrzymałem się pod pokojem naszego lidera. Darzę go uczuciem odkąd go zobaczyłem, czyli od 1 klasy, nigdy nie miałem odwagi mu o tym powiedzieć. Przez to że mam wrażenie że nie lubi mnie, uważa mnie za dziecinnego i nie odpowiedzialnego, ale co się dziwić korzystam z życia póki je mam.
Wszedłem do holosali gdzie mamy treningi, był każdy
Nagle przemówił mój królewicz
Clay: Aaron, znowu się spóźniłeś, czy ty potrafisz potraktować coś na poważnie? Nawet Lance był wcześniej
Aaron: Wybacz clay...
Zaczęliśmy trening, tak jak zawszę lubię trenować tak dziś po słowach niebieskookiego nie koniecznie . Starałem się utrzymywać kroku
Później wyszliśmy biegać wokół fortrexu, biegłem praktycznie za moim obiektem westchnień, juz nawet przestałem liczyć które robię okrążenie, opadałem z sił, aż w końcu nogi zrobiły mi się jak z waty i ległem na trawnik, ku mojemu zaskoczeniu Clay pomógł mi wstać, po czym zaczął swój wywód
Clay: Aaron doceniam twoje starania ale nie przemęczaj organizmu rozumiem że starasz się, ale nie chciałbym żebyś nam padł stary
Aaron: Jak mam to odebrać? Jako opierdziel czy pochwała?
Clay: Powiedzmy że pochwała, bo udowadniasz mi że zaczynasz traktować coś na poważnie
Aaron: Dzięki
Clay: Pamiętaj przyjacielu, nic na siłę...
Przyjacielu... te słowa mocno we mnie uderzyły, dając mi do zrozumienia że nie mam co liczyć na nic więcej niż przyjaźń... Poczułem łzy napływające do moim oczy, momentalnie posmutniałem i pobiegłem w stronę wejścia do naszej jeżdżącej fortecy, a następnie biegnąc do pokoju.  Rzuciłem się na łóżko i rozkleiłem do końca. Przez moją głowę przelatywały różne myśli, co zrobiłem źle, dlaczego ? itd... Z myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi
Aaron:  CZEGO KURWA?
Krzyknąłem tyle ile dałem rady
Clay: Aaron?... Co sie stało??? Mogę wejść?
Troskliwy głos mooringtona, przebijał się przez drzwi
Aaron: No o wejdź
Szybko się pozbierałem i przetarłem oczy, brunet zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie
Clay: Nie poznaję cię, ostatnio jakiś przygnębiony jesteś... stało się coś?
Aaron: I tak mnie nie zrozumiesz...
Wydukałem
Clay: Skąd wiesz? A może jednak
W jego głosie było słychać troskę, martwił się o mnie
Położyłem się głowa w poduszkę totalnie ignorując jego obecność tu...
Westchnąłem w poduszkę i zacząłem mówić co leżało mi na sercu
Aaron: Odkąd pamiętam, zakochałem się w kimś, sęk w tym że ta osoba nie odwzajemnia moich uczuć... bynajmniej traktuje mnie jak najlepszego kumpla...
Clay: Która to?
Aaron: No właśnie nie ona... on
Clay: Powiedz mi cos o nim w takim wypadku
Zawahałem się przez chwilę ale zdecydowałem sie opisać chłopaka w najlepszy jak mogłem sposób
Aaron: Jego oczy są jak bezkresny ocean, głębokie w pięknym odcieniu błękitu, zawsze idealnie ułożone puszyste, kasztanowe włosy sięgające lekko za ucho. Anielski uśmiech, ukazujący jego idealnie proste bialutkie uzębienie. A jego charakter jest nie do opisania, po prostu idealnie ułożony typ w którym się kocham już od tak dawna...
Rozkleiłem się na nowo, poczułem że clay podnosi mnie, nie miałem siły protestować, bezwładnie wpadłem w ramiona bruneta. Mocno przytulił mnie do siebie, wtuliłem się w niego i wypłakiwałem się w jego ramię
Clay: Wiem doskonale o kogo ci chodzi, i już ci mogę powiedzieć że rozpuściłeś jego serce i sprawiłeś że z twardego jak kamień stało się pełnym uczucia i troski...
Aaron: Co masz na myśli?
Clay lekko odsunął od siebie zielonookiego i głęboko popatrzył w jego ślepia
Clay: Słuchaj... moje serce od dziś jest twoje
Po czym zamknął nasz usta w głębokim i szczerym pocałunku
Aaron: Kocham cie Clay
Clay: Aaron ja ciebie też

KONIEC

Nexo Knights Talks'y, historyjki, one shoty i coś w tym styluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz