ROZDZIAŁ I

41 3 2
                                    

Wszystko wokół wydaje się być takie trudne. Może po prostu takie jest. Od dziecka wmawiano mi, że przemoc w rodzinie to nic takiego. Inne dzieci przecież mają gorzej. Niektórzy nie mają mamy, inni taty, a występują też tacy co nie mają nikogo. To, że tata czasami uderzy mnie, czy mamę to nic szczególnego. To, że wlewa w siebie litry alkoholu to tylko drobnostka. Czyż nie?
- Tom przepraszam za spóźnienie – wbiegłam do sali –Kłopoty z tatusiem.
Tom to mój trener. Od piątego roku życia uczęszczam do klubu tanecznego. To pomaga mi nie myśleć. Muzyka i taniec.
- Emily to już trzeci raz w ciągu tygodnia – fuknął z frustracją
- Przepraszam, postaram się to zmienić. Gdzie są dziewczyny? – byłam zdziwiona, bo zazwyczaj tańczyliśmy w tej sali. Tom wskazał dłonią na pomieszczenie, w którym ćwiczyliśmy tylko raz. Sala baletowa. Na co dzień miały tam wstęp tylko dziewczynki z dobrych domów, szastające pieniędzy gdzie się tylko da.
Razem z trenerem weszliśmy do pomieszczenia. Nie mogłam się nadziwić jak tu jest pięknie. To miejsce to zamek w porównaniu z naszym pokoikiem do treningów. Różowe ściany ze złotymi zdobieniami. Lustro rozciągnięte na jednej z nich. Po prostu cudo.
Dziewczyny siedziały na kanapach i ustalały, która co robi w choreografii. Podbiegłam do nich i rzuciłam się na sofę koło koleżanek.
- Hejka. - rzuciłam na przywitanie - Ma dzisiaj średni humor, czy coś go po prostu ugryzło? - powiedziałam wskazując głową na trenera
- Jest taki od początku. Nie przejmuj się. - odpowiedziała mi natychmiastowo Lea
Tom po chwili kazał nam wstać i na rozgrzewkę zrobić Freestyle. Puścił muzykę i się zaczęło. Każda z nas podchodziła na środek koła i rzucała się w fale muzyki. Przyszła pora na mnie. Kochałam to uczucie. Czułam się wolna od wszystkich myśli. Wolna od codzienności.
Kiedy trening dobiegł końca wszystkie skierowałyśmy się do drzwi, dziękując Tomowi za dzisiaj. Już prawie wyszłam kiedy zatrzymał mnie głos trenera.
- Emily robisz duże postępy – uśmiechnął się – Jedyne co staje na drodze to spóźnienia. Spróbuj coś z tym zrobić, proszę.
- Jasne, przepraszam. Postaram się, a teraz naprawdę muszę już uciekać.– Pożegnałam się i jak najprędzej pobiegłam do domu. Był nie daleko, więc przed drzwiami byłam już po kilkunastu minutach. Czułam jak cała się trzęsę. Bałam się tego, co zobaczę. Nie wiem w jakim stanie jest ojciec. W jakim stanie jest mama. Wzięłam głęboki wdech i wydech i pełna strachu otworzyłam drzwi.
Pierwsze dziesięć sekund – cisza
Dwadzieścia sekund – krzyk
Trzydzieści sekund – rzuciłam się do biegu
Czterdzieści sekund – przed oczami mam obraz mamy skulonej pod ścianą
Pięćdziesiąt sekund – spoglądnęłam na tatę, który opadł na łóżko potykając się o butelkę
Nagle czas przestał mieć znaczenie. Podbiegłam do mamy i popatrzyłam jej w oczy. No nie. Cała w siniakach. Nawet nie chce wiedzieć co tutaj się działo. Ostrożnie pomogłam jej wstać. W milczeniu zaprowadziłam ją do mojego pokoju. Położyłam rodzicielkę na łóżku i wyjęłam apteczkę z szafki nocnej. Zawsze tam jest na wypadek właśnie takich wydarzeń. Chwyciłam wodę utlenioną i przemyłam rozcięty łuk brwiowy. Delikatnie nakleiłam plaster. Nalałam mamie wody do szklanki i poprosiłam ją, aby się położyła. Przykryłam ją kocem, po czym usiadłam obok niej.
- Już dobrze mamo, zaraz to się skończy. Mamy siebie. – głaskałam ją po ręce.
Po paru minutach zauważyłam, że mama zasypia, więc poszłam sprawdzić, czy tata śpi. Powoli uchyliłam drzwi do sypialni. Usłyszałam chrapanie, więc nie wchodziłam dalej. Po rozrzucanych butelkach na korytarzu wiedziałam, że jest bardzo pijany. Pewnie jutro nie będzie nic pamiętał, a mama z obawy przed kolejnym uderzeniem będzie mu usługiwać.
                                          ***
Kolejny dzień to kolejne wyzwanie. Powoli podniosłam się z podłogi. Rozejrzałam się po pokoju, ale nie widziałam mamy. Szybko ubrałam czarny golf i niebieskie szerokie jeansy. Po cichu otworzyłam drzwi i spoglądnęłam na korytarz. Jak tu jest czysto. Przecież wczoraj walały się tutaj sterty butelek. Idąc do łazienki zerknęłam do sypialni przez uchylone drzwi. Ojciec jeszcze spał.
Po paru minutach zbiegłam na dół. Zobaczyłam mamę stojącą przy zlewie. Myła naczynia. Podeszłam do niej i jak najmocniej się w nią wtuliłam.
- Cześć, księżniczko. – uśmiechnęła się promiennie – Jak spałaś?
- Dobrze mamo. – stanęłam koło niej i oparłam się o blat.
Na jej twarzy znajdowała się masa podkładu. Na łuku brwiowym nadal naklejony miała plaster.
Pogadałam z mamą i poszłam się pomalować do pokoju. Musiałam użyć dużo korektora, aby zakryć te cholerne worki pod oczami. Kiedy już skończyłam makijaż zaczęłam pakować książki do plecaka i strój sportowy do torby. Po chwili wyszłam z domu.
                                       ***
Weszłam do szkoły i szybko się rozglądnęłam. Nigdzie nie mogłam zauważyć Livii. Podeszłam do swojej szafki i wpisałam kod, aby się otworzyła. Wyjęłam z niej podręcznik do historii i włożyłam torbę na trening.
Zwinnym ruchem zamknęłam szafkę i skierowałam się w stronę sali historycznej. Ktoś podłożył mi nogę przez co na chwilę straciłam równowagę, lecz nie upadłam.
- Co tam Emily? – zaśmiała się Ayla – Tatuś dał ci rano po pysku, czy mamusia?
W oczach zebrały mi się łzy, a ręce zaczęły drżeć. Na całe szczęście za moimi plecami pojawiła się moja przyjaciółka.
- Jedyna osoba, która dostanie dzisiaj w mordę stoi właśnie przed nami. – uśmiechnęła się sarkastycznie Liv – W dodatku przypierdole Ci ja.
Ayla prychnęła, po czym szybko się obróciła. Jej przyjaciółki rzuciły nam groźne spojrzenia i pobiegły za nią.
- Dzięki Liv. – posłałam jej wdzięczne spojrzenie
- Jeju Emily nie ma za co. – przytuliła mnie – Tak robią siostry. Ty jesteś moją, tylko mniej wkurwiającą od Luny.
Cmoknęłam ją w policzek. Razem weszłyśmy do klasy i usiadłyśmy w ostatniej ławce. Jeszcze tylko osiem lekcji i trening. Przeżyję.
                                          ***
- Emily wyprowadzamy się – to były pierwsze słowa, które usłyszałam od mamy wchodząc do domu – Chce żyć w spokoju. Dłużej tego nie wytrzymam.
- Mamo, ale jak to? – zapytałam zdziwiona – Gdzie? Kiedy? Co z ojcem?
- Zacznij się już pakować, bo jedziemy już dzisiaj wieczorem. Zatrzymamy się na chwilę u cioci Olivii. A co do ojca. Poradzi sobie sam, nie jesteśmy jego własnością. Prawda?
- Skąd masz pieniądze na to wszystko?
-O nic się nie martw. Idź się pakuj skarbie. - podeszła do mnie i pocałowała w czubek głowy - Chcę wyjechać jeszcze przed tym jak twój ojciec wróci z pracy.

Bądź moim wsparciem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz