Biegałam po pokoju, nie wiedząc co najpierw zrobić. Było już po północy, a ja nie byłam spakowana. Wyrzuciłam ubrania z szafy na podłogę z zamiarem poukładania ich w pudłach.
- Dlaczego zawsze odkładam wszystko na ostatnią chwilę!? – rzuciłam do siebie – Będę z tym siedzieć do rana.
Chwyciłam karton i włożyłam do niego bluzy, odkładając jedną, aby ją ubrać. Zakleiłam pudło taśmą i rzuciłam w kąt pokoju. Poskładałam całą zawartość szafy, po czym włożyłam wszystko do kartonów. Gdy skończyłam było już po trzeciej, a za oknem robiło się jasno.
***
- Mamo jesteśmy tu od godziny, a ty zdążyłaś posprzątać prawie cały dom. – rzuciłam do rodzicielki, która wycierała szafki kuchenne.
- Właśnie dziecko, właśnie. Gdybyś mi pomogła dom byłby cały ogarnięty, a nie tylko prawie.
Przewróciłam oczami, po czym sięgnęłam po talerze i włożyłam je do odpowiedniej szafki. Następnie ułożyłam sztućce i szklanki. W pewnym momencie usłyszałam piknięcie telefonu, którego nie używałam od prawie dwóch dni. Spojrzałam na ekran, gdzie znajdowała się wiadomość.
Od: Nieznany numer: Jesteś pewna, że wiesz wszystko o swoim chłopaku?
Zamarłam. Czego mogę nie wiedzieć? I kto jest moim chłopakiem? Chodzi o Marka? Przecież dopiero co się poznaliśmy. Pewnie ktoś się pomylił. Tak twierdziłam dopóki nie zobaczyłam drugiej wiadomości.
Od: Nieznany numer: Mark to nienajlepszy kandydat na chłopaka, skarbeńku.
W tej chwili nie miałam żadnych wątpliwości. Szybko wyszłam z kuchni i skierowałam się do wyjścia. Potrzebowałam gdzieś wyjść. Mama musiała zauważyć, że coś jest nie tak i zaraz po mnie wybiegła z kuchni.
- Córciu co się dzieje? – spytała zaskoczona, gdy ubierałam buty – Zachowujesz się trochę dziwnie.
- Nic strasznego. – uśmiechnęłam się, starając się wyglądać przekonująco – Ciężki dzień. Muszę trochę pobiegać. Kocham Cię.
Mama popatrzyła na mnie krzywym wzrokiem. Pożegnałam się z szybkim skinieniem głowy i wyszłam z domu. Wybiegłam na ulicę, po czym chodnikiem skierowałam się w lewo. Wiedziałam jak dobiec do domu cioci, a od niego nie było daleko do Himi, więc to właśnie to jeziorko obrałam za cel. Musiałam czymś zająć myśli.
***
- Emily? – usłyszałam głos ostatniej osoby, którą chciałam teraz widzieć – Co ty tu robisz?
- Przyszłam się przejść. Przeszkadza ci to? – uśmiechnęłam się sztucznie – A może twoim znajomym, którzy do mnie wypisują to przeszkadza?
- Co? O czym ty kurwa mówisz? – zapytał zdziwiony – Jacy znajomi? Co wypisują?
- ,, Jesteś pewna, że wiesz wszystko o swoim chłopaku?"- zacytowałam poddenerwowana - ,,Mark to nienajlepszy kandydat na chłopaka, skarbeńku". Mówi ci to coś?
- Pokaż mi numer, z którego ta osoba pisała. – wstał z podestu, po czym podszedł do mnie – Lily ja nie żartuję.
Niechętnie wyciągnęłam telefon i mu go podałam. Spojrzał na mnie krzywo, a ja uniosłam kącik ust. Biedak nie znał kodu. Zaśmiałam się, lecz gdy zobaczyłam jego ostre spojrzenie przewróciłam oczami i odblokowałam ekran. Weszłam na wiadomości i kliknęłam w numer osoby, która wcześniej do mnie napisała. Widząc minę chłopaka, od razu się skrzywiłam.
- Zabiję chuja! – krzyknął w stronę jeziora
- Mark, co się dzieje? O co w tym wszystkim chodzi? – zerknęłam na niego z łzami w oczach – Dopiero się poznaliśmy. Kim jest ten człowiek?
- To, to...
- No kto to jest? Powiedz to.
- To mój dawny przyjaciel. Pokłóciliśmy się, a on chce kontrolować moje życie, aby się zemścić. To pojebane. – powiedział po czym podszedł do mnie i wtulił twarz w moją szyję – Wybacz mi Emily. Naprawdę nie chciałem, abyś się wystraszyła.
- Już jest okej. – odsunęłam się – Muszę wracać. Mam jeszcze trochę pracy w domu.
- Odwiozę Cię. – zaproponował
- Potrzebuję jeszcze chwilę pobyć sama. – rzuciłam – Przejdę się.
- Ok. W takim razie posiedzę tu jeszcze trochę.
Uśmiechnęłam się sztucznie i skierowałam się na ścieżkę. Po paru minutach byłam na głównej drodze. Wzięłam głęboki wdech i z ulgą wypuściłam powietrze. Szybkim krokiem szłam w stronę domu.
***
- Mamo? – weszłam do domu i zdjęłam buty – Gdzie jesteś?
Po cichu szłam korytarzem. W domu panował mrok, więc uznałam, że mama śpi. Powoli zerknęłam do salonu. Właśnie tam znalazłam Avę. Leżała na kanapie, a obok niej na stoliku stała butelka po wypitym winie. Przed oczami automatycznie pojawił mi się obraz mamy z przed paru lat.
Pierwsze uderzenie. Drugie. Trzecie. Odwróciłam głowę, rękawem wycierając łzy. Ojciec znów mnie uderzył, tym razem dwa razy mocniej.
- Nie jesteś pizdą, żeby płakać! – krzyknął w moją stronę – Rozumiesz!?
- T-tak. – odpowiedziałam cicho – Tak tato rozumiem.
Obrócił mnie tyłem do siebie, po czym sięgnął po butelkę z ziemi. Rozwalił ją o komodę, zostawiając w ręce odłamek. Podniósł moją bluzę do góry i przyłożył szkło do pleców. Zrobił małą kreskę, a ja zacisnęłam usta. Nie mogłam krzyczeć. Wiedziałam, że jeśli to zrobię, on będzie ciął dalej.
- Na dziś ci wystarczy. – powiedział – Idź poszukaj matki.
Otworzyłam oczy i wyszłam z sypialni. Pobiegłam do salonu, nie zwracając uwagi na pieczenie pleców. Mama spała na kanapie. Obok niej leżała pusta butelka po wódce. Podeszłam do niej i lekko nią potrząsnęłam. Nie obudziła się.
-Mamusiu. – powiedziałam cicho – Mamo wstawaj.
Próbowałam wielu sposobów, aby ją obudzić. Przecież jeśli nie wstanie, tatuś będzie na mnie zły.
Mamusia wstała dopiero po paru godzinach. A tatuś zrobił mi aż pięć kresek. Bołało.
Bałam się, że to znowu nastąpi. Obawiałam się, że mama sobie nie poradzi. Czy dam radę ją wesprzeć tym razem?
Lekko nią potrząsnęłam. Przebudziła się i uniosła na mnie pełen smutku wzrok. Delikatnie ją podniosłam i używając całej swojej siły zaprowadziłam do sypialni. Gdy zauważyłam, że zasnęła podniosłam się z jej łóżka i po cichu zeszłam na dół. Nalałam do dzbanka wody i zaniosłam go mamie wraz ze szklanką.
CZYTASZ
Bądź moim wsparciem.
أدب المراهقينEmily to nastolatka kochająca tańczyć. Taniec to jej dotychczasowa terapia. Dziewczyna od dzieciństwa zmagała się z przemocą w rodzinie. Codziennie musiała patrzeć na pijanego ojca. Aż do wyjazdu. Razem z mamą dziewczyna opuściła ojca. Wyjeżdżając d...