Chciałabym zniknąć najszybciej jak się da
Chciałabym zniknąć tak by nie szukał mnie świat
Ból oplata moją klatkę piersiową niczym wąż
I duszę moją dusi tej mgły obłok
Zniknąć by zanurzyć się w marzeniach i moich snach
W cichej uciecze gdzie cisza będzie moim najlepszym przyjacielem
Gdzie będę mogła być sobą bez żadnych fal złości
Płynących wartkim potokiem w moją stronę
Zniknąć by wyrwać się z tej plątaniny
Krzyków i myśli biegających po mojej głowie
Zamknąć oczy na chwilę i usnąć
Gdzieś tam pod drzewem
Tam gdzie wiatr ukołysze mój smutek w niepamięć
Pozwoli zapomnieć o bólu który mnie dręczy
Wdziera się we mnie każdą szparą
Moje serce chce uciec w nieznane
Tłucze się wciąż rozkołatane
Ściska mnie wężowy żal owijając się wokół
Lecz kiedy zniknę oddalę się od tego
Zostawię swoje niechciane wspomnienia
Daleko w tyle zamknięte
Wędrując po bezkresie mojego niebytu
Odszukam swój spokój jako źródło
Zniknę by na nowo się wymyślić
Tam gdzie serce zagoi swe rany w milczeniu