Rozdział 1: Vittoria

807 51 18
                                    

Biegła. Równy stukot jej kroków idealnie zgrywał się z uderzającym o szyby deszczem. Jej oddech był nierówny, ciężki. Widoczny w powietrzu przez panujący wokół chłód. Ciemny korytarz, który przemierzała, zdawał się nie kończyć. W oddali cały czas widziała swój cel. Gdy już zdawało jej się, że tajemnicza postać jest na wyciągnięcie ręki, ta wymykała jej się i zwiększała dystans pomiędzy nimi. Nie zniechęcało jej to, nie zamierzała się poddać. Ona nigdy nie rezygnowała — między innymi dlatego sprowadziła na siebie kolejną dawkę kłopotów. Czasem powinna odpuścić, życie byłoby wówczas znacznie łatwiejsze. Niestety, nie potrafiła. 

Złapała za klamkę drzwi, które przekroczył ścigany przez nią osobnik, nim te zdążyły się zamknąć. Natychmiast weszła do środka, orientując się, że trafili w ślepą uliczkę. Nareszcie. Jeszcze kilka minut tej szaleńczej pogoni i na pewno opadłaby z sił. Była świetnie wyszkolonym wojownikiem, ale nie miała tak niezwykłej wytrzymałości jak Wilkołak czy Wampir. Miała natomiast inne atuty, które zamierzała wykorzystać, skoro udało jej się już dorwać zakapturzoną postać. 

Pomieszczenie było zupełnie puste. Kurz i pajęczyny były jedynymi rzeczami, które przyozdabiały kamienne ściany. Echo jeszcze mocniej podkreślało fatalną pogodę panującą na dworze. Słychać było świst wiatru. Burza szalała z pełną siłą, niosąc ze sobą fale deszczu, huk grzmotów. Brak okien uniemożliwiał dostrzeżenie wielobarwnych błyskawic, które raz po raz przecinały powietrze. Może to i dobrze, przynajmniej nic jej nie rozpraszało. 

- Koniec zabawy. - powiedziała, ściągając z głowy kaptur i umożliwiając ściganemu dostrzeżenie jej twarzy. Jej błękitne, duże oczy czy blond włosy, których dolna partia była zafarbowana na różowo, dawały mylne wrażenie co do jej osoby. Wielu widząc ją po raz pierwszy, twierdziło, że ta kobieta nie może być groźna. Cóż, mylili się. Bardzo się mylili. Lekceważenie jej było jednym z największych błędów, jaki można było popełnić.

- Zostaw mnie w spokoju! - Kobieta odwróciła się w jej stronę. Cały czas ukrywała się pod materiałem płaszcza, ale była pewna, że nie popełniła błędu w rozpoznaniu. Wyraz szarych oczu ściganej mówił więcej, niż mogłyby wyrazić słowa. Zresztą, potwierdzenie otrzymała już  wtedy, gdy kobieta zaczęła przed nią uciekać. Ostatnimi czasy Tori stała się dość rozpoznawalna. Momentami żałowała, że w repertuarze jej mocy nie było nic pozwalającego zmieniać wygląd. O ile łatwiej byłoby poruszać się w mieście gdyby nikt nie znał jej imienia. Gdyby nikt nie wiedział, po co przybyła. 

- Wiesz, że to dla Twojego dobra. - Uniosła powoli dłonie w uspokajającym geście. - Wszystko będzie dobrze. Po prostu ze mną chodź. - dodała, uśmiechając się do niej delikatnie. Zaniepokojona kobieta wpatrywała się w nią przez chwilę, po czym ściągnęła kaptur ze swojej głowy. Miała czarne włosy i ciemną skórę, ale najbardziej charakterystyczne były spiczaste uszy — atrybut Elfów i Mrocznych Elfów. W tym przypadku miała do czynienia z tą drugą rasą, która była znacznie bardziej nieobliczalna. Dlatego mimo pozornego zawieszenia broni, ani na chwilę nie przestała mieć się na baczności.

Nieznajoma powoli ruszyła w jej stronę. W przeciwieństwie do blondynki ona stąpała lekko i niemal bezdźwięcznie. Jakby ważyła zaledwie tyle, co piórko. Nigdy nie przestanie jej zadziwiać to, z jaką gracją poruszają się te istoty. Każdy ich ruch wydawał się być tańcem, pięknym nawet bez muzyki. Nie oznaczało to jednak, że nie potrafią zadziałać bardziej agresywnie, o czym przekonała się dziewczyna, jak tylko Mroczna się do niej zbliżyła. Będąc o dwa kroki od niej, nagle przyśpieszyła i całym swoim ciałem wpadła w Vittorię. Mimowolnie niebieskooka przesunęła się o krok w bok, przestając tarasować wyjście. Była jednak przygotowana na coś takiego, dlatego od razu złapała swojego zbiega za nadgarstek. Szybkim ruchem wykręciła jej rękę do tyłu, zupełnie ignorując jej jęki. 

O świcie (seria Do nadejścia ciemności)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz